Para mieszana (28)

Kawiarenka była jak ze starej piosenki; do zaszeptania. Klimatycznie urządzone wnętrze od progu wprawiało w dobry nastrój. Zaledwie kilka stolików ciasno upchniętych w niezbyt dużym pomieszczeniu. A każdy  inny; owalny, okrągły, kwadratowy, niziutka ława i wysoki, lakierowany stoliczek na jednej elegancko rzeźbionej nóżce. Stolikom towarzyszyły miękkie, wyściełane pluszem i adamaszkiem krzesła, fotele bądź ciężkie aczkolwiek niezwykle wygodne kanapy.
Ewa, prawem gospodyni i stałego bywalca  pewnie szła przed siebie. Doskonale wiedziała , że w rogu , za fantazyjnie wygiętym, stylowym wieszakiem ukryty jest stolik. Zwykle był wolny. Tym razem też.

Przykryty białą, dzierganą na szydełku babciną serwetką blat czekał. Był na tyle mały że, można było sobie wyobrażać jak myśli dwojga pochylonych nad nim osób mieszały się ze sobą.
- Wiesz, zawsze sobie wyobrażałam, że to taki telepatyczny stolik - powiedziała, kiedy już usiedli wygodnie.
- Telepatyczny? W sensie, że można myśleć tak samo? - nuta niedowierzania a może raczej lekkiej kpiny w głosie Tomka, była aż nazbyt wyraźna.
- Kpij sobie - Ewa wzruszyła ramionami, ale nie miała zamiaru się gniewać - Tak się składa, że sama w to nie wierzę, jestem zbyt racjonalna na takie bzdety, ale tak sobie zawsze wyobrażałam, jak widziałam ludzi siedzących w tym miejscu. Zauważyłeś jak tu się mówi?
Tomek rozejrzał się niepewnie po delikatnie oświetlonej sali. Ludzie, jak ludzie; paplali coś, uśmiechali się do siebie beztrosko, albo zalotnie, trzymali się za ręce, niektórzy po prostu patrzyli sobie w oczy i nie mówili nic.
- Tu się mówi cicho - Ewa podpowiedziała - To miejsce samo wymusza taki sposób rozmawiania. Zupełnie jakby wśród takich mebli, w otoczeniu takich przedmiotów nie wypadało wrzeszczeć i śmiać się zbyt głośno.
- No a co to ma wspólnego z tym stolikiem? - pragmatyczny umysł Tomka nie nadążał za tokiem rozumowania Ewy.
- A to że jest malutki, głowy rozmówców stykają ze sobą i dlatego myśli im się mieszają - wyjaśniła uprzejmie odwracając się do kelnerki która właśnie podeszła do nich. Nigdy wcześniej jej nie widziała. Pewnie jakiś sezonowy narybek. Nie wystarczy uśmiechnąć się i powiedzieć; to co zawsze, żeby po chwili delektować się ulubionym przysmakiem, specjalnością tego lokalu.
- Dla mnie kawa, z mlekiem i szarlotka.
- Na ciepło? - młode dziewczę zapytało bazgrząc coś jednocześnie w notesie.
- To na zimno też podajecie? - Ewa nie mogła się oprzeć.
- Tak. To znaczy nie. Nie wiem...- adeptka sztuki kelnerskiej plątała się w zeznaniach.
- A dla mnie tylko kawa. Czarna - Tomek przerwał niezręczną sytuację. Kelnerka uśmiechnęła się w podziękowaniu i szybciutko zniknęła z pola widzenia.
- Wiesz co, to działa! - podekscytowana Ewa niemal krzyknęła.
- Co?
- No ta telepatia. Właśnie sobie pomyślałam, żeby ktoś albo coś uratowało sytuację którą zepsułam za długim językiem. A tyle razy sobie obiecywałam, że będę go trzymać za zębami. Dzięki.
- Zawsze do usług.
Rozmowa, nawet trochę nie była podobna do tej sprzed kilku tygodni. Może za sprawą klimatu lokalu w którym się znajdowali, a może dlatego, że po prostu oboje chcieli się poznać, czegoś się o sobie dowiedzieć. Zaszeptana paplanina trwałaby pewnie dłużej gdyby nie dyskretne chrząknięcie kelnerki. Tej samej, która dwie godziny wcześniej podała im kawę w filiżankach jak z babcinego kredensu. Wielkich, malowanych w piękne blado żółte róże. Nie zapytała czy jeszcze coś podać, a to znaczyło, że pora się ewakuować. I dać ludziom pracy odpocząć przed kolejnym ciężkim dniem.

Rozgrzany lipcowym słońcem asfalt oddawał nocy to co skumulował w ciągu dnia. Powietrze nie było rześkie jak po burzy, ale mimo wszystko zachęcało do spacerowania. Mimo późnej pory Ewie nie śpieszyło się do domu, a Tomkowi na prywatną kwaterę którą wyszperał w internecie na wyraźne życzenie Jacuńskiej.
- Gdzie się zatrzymałeś? - zapytała kiedy opuścili pustawy już rynek i skierowali się wąską uliczką w stronę pobliskich bloków.
- Bardzo blisko portu, dokładnie tak jak sobie tego życzyła.
- Kto? - ciekawość wzięła górę. Tajemnicza kobieta kilka razy przewijała się dziś w trakcie rozmowy. A to przy okazji obiadków domowych, a to za przyczyna pracy i urlopu otrzymanego w tajemniczych okolicznościach, a teraz jeszcze okazało się że przyjechała tu razem z nim. Dziwna sprawa.
- No przecież ci mówiłem - Tomek wzniósł oczy do nieba. W dowolnym tłumaczeniu z migowego na nasze miało to oznaczać nie mniej ni więcej tylko dezaprobatę dla postawy rozmówczyni, która to niby słucha, a jeśli nawet faktycznie słucha ro nie ma zamiaru niczego zapamiętać, nie mówiąc już o tym, żeby wyciągać wnioski.
- Mówiłeś coś o jakiejś Jacuńskiej. Kto to taki?
- A to taka starsza dość już nawet leciwa pani, która uparła się, że mnie wychowa - Tomek zaśmiał się. Trochę jakby nienaturalnie, a może tylko tam się Ewie wydawało. Sprawa starszej pani fundującej wakacje do niedawna bezrobotnemu młodemu mężczyźnie wydawał jej się nieco (delikatnie mówiąc) dziwna. Co innego babcia, albo jakaś inna krewna, ale sąsiadka? Gdyby nieuzasadniona  podejrzliwość była karalna to każdy sąd by ją uniewinnił. I to nawet bez potrzeby angażowania adwokata.
- Dobrej nocy - głos Ewy z ciepłego zmienił się w nienaturalnie oschły. Cień nieobecnej ciałem pani babci sąsiadki zmienił chrakter pożegnania.
- Dobranoc. Spotkamy się jeszcze?
- Zadzwoń... - odpowiedziała i zniknęła za ciężkimi drzwiami prowadzącymi do klatki schodowej.

***
Są ludzie do których nie wypaa dzwonoć po dwudziestej. Do innych można do dwudziestej drugiej. W przypadku przyjaciółek, które nie jedno razem przeszły, zjadły nie jedna beczkę soli i z niejednej aferki się wydostały, coś takiego jak godzina policyjna nie istniało. Jeśli któraś nie mogła, albo zwyczajnie nie chciała w danej chwili rozmawiac wystarczyło powiedzieć, albo odczekać aż dzwonek aparatu przestanie sie wygłupiać kretyńską melodyjką i odezwie się przemiła pani żadająca nagrania wiadomości.
- Odbierz... -  Ewa niecierpliwie przestępowała z nogi na nogę. Odkąd wróciła z randki, bo to chyba była randka, mimo, że nie zakończyła się tradycyjną wymiana płynów ustrojowych przed klatką, nie mogła sobie znaleźć miejsca. Koniecznie, ale to absolutnie koniecznie musiała z kimś porozmawiać. Tym kimś nie mógł być byle kto, nikt z łapanki. To musiała być Anka! Tylko ona była w stanie zrozumieć skomplikowane meandry jakimi płynęły myśli Ewy.
- Czego? - zaspany głos przyjaciółki zaskrzeczał w słuchawce w chwili kiedy już miała się zezłościć.
- Co byś powiedziała gdybyś się dowiedziała, że jakiś twój dobry znajomy przyjechał na wakacje w towarzystwie starszej pani, która nie jest na dodatek jego matką ani żadną ciotką? - Ewa zadał nurtujące ja pytanie na jednym wdechu
- Jak dobry znajomy to zapytałabym wprost o co chodzi. A jak mniej dobry, powiedzmy ledwie co poznany to ...
- To co?
- To też bym zapytała. Lepiej wiedzieć.
- Nawet jeśli prawda może być mało wygodna?
- Tym bardziej wtedy! I idź już spać. Dobranoc. - Anka bezceremonialnie się rozłączyła.
- Taaaa. Łatwiej powiedzieć niż zrobić- Ewa  mruknęła sama do siebie, podrapała łaszącego się kota za uchem i poszła do łazienki. Czas najwyższy żeby zmyć z siebie  nie tyle trud co pot  upalnego dnia powszedniego.
 CeDeeN...

Komentarze

  1. ...i chyba klimaty nieco się zmieniły...Dobrze, dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, są znajomi, do których można dzwonić o każdej porze dnia i nocy, i niekoniecznie z ważną sprawą, także z tzw. duperela;)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja tam wierzę w telepatię, intuicję i różne takie tam :)))

    Pozdrawiam serdecznie Nivejko :)

    Ada

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj długo trzeba było czekać na kolejny odcinek ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ponieważ wyjeżdżam w niedziele w góry i nie wiem czy będe miec dostęp do netu prosze o ciąg dalszy jutro a najpóxniej pojutrze. podpisano beata z zastepczosci

    OdpowiedzUsuń
  6. No nareszcie znów czytam, co tam u nich! :)
    Fakt, ciekawa konstelacja z tą Babcią Jacuńską dla kogoś niezorientowanego w historii :)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta opisana knajpka zupełnie jak sopocki ,,Zaścianek''...Tylko kelnerka do całości nie pasuje! Bo tam pan kelner, niezwykle powolny, ale przesympatyczny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że zdążyłam się zaznajomić z "ciągiem poprzednim":) Stolik gdzie się splątują myśli bardzo mi się podoba:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Nivejko,
    U mnie na blogu czeka na Ciebie nagroda.
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  10. To ja gratuluję NAGRODY - zaprawdę ZASŁUŻONA!
    Świetnie piszesz - " w OGÓLE i w SZCZEGÓLE, i pod każdem innem względem "- pozwoliłam sobie zacytować, ale tak też myślę.
    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No masz, tyle pyszczylam za para mieszana, a jak napisalas to sie spoznilam:)) Cos wesze, ze za ta pania Jacunska kryje sie cos wiecej, cos o czym nawet Tomek nie wie.. Tak mi mowi moj duzy nos:)))

    OdpowiedzUsuń
  12. No sorry, no! Nie umiem tak szybko jak z rękawa;)

    OdpowiedzUsuń
  13. a kiedy będzie można to w całości zakupić w księgarni?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz