Zaczęło sie od kółka...
... czyli nie miała baba kłopotu i wybudowała sobie dom. Żeby było śmieszniej nad morzem....
Zaczęło się niewinnie. Książę małżonek wrócił z pracy i powiedział jakby od niechcenia;
- Iksińscy kupili działkę.
- Aha - mruknęłam gdzieś między kolejnym kęsem kotleta, a surówką.
Temat wydawał być się zakończonym. Z tym, że nie do końca. Gdzieś to w nas tkwiło. Przewijało się w rozmowach.niby bez podtekstu, a jednak;
- Głupie nie? - zagadałam inteligentnie. Oczyma wyobraźni widziałam Iksińską pochyloną nad grządkami ogórków, albo innych warzywek i aż wzdrygnęłam się na samą myśl.
- Kto? - Książę małżonek też błysną. Oraz łypnął okiem znad lektury ambitnego kryminału.
- No Iksińskie. Po co im działka...
- Żeby mieć... - filozoficznie odparł mąż osobisty i zamyślił się. Dość efektywnie. Następnego dnia wrócił z gazetą.
- Jeśli myślisz, że będę latała po jakimś kawałku ziemi z gracką i bawiła się w ekologiczną uprawę marchewki to... wybij sobie to z głowy - niemalże ryknęłam widząc pozakreślane czerwonym markerem ogłoszenia zaczynające się od słów "aaaatrakcyjne działki sprzedam".
- Jeśli myślisz, że będę się uganiał i pryskał jakimś świństwem tę marchewkę to wybij to sobie z głowy Działkę nad morzem kupuje się w celach rekreacyjnych - odgryzł się przy samej trawie. Az cud ze zęby nie zielone.
- Nad morzem? - z całego wywodu zapamiętałam tylko te dwa słowa - To znaczy że Iksińscy?
- No toż przecież że nie warzywną! - oburzenie Księcia Małżonka było wielkie. Na dodatek okrasił je sporą porcją niedowierzania, że ma tak niedomyślną żonę.
I tak, wzorem głupich iksińskich, równie niemądre Igrekowskie nabyli za ciężko uciułany grosz "aaaaaaaatrakcyjną działkę". Nad samiuśkim morzem. Wszak działka rekreacyjna to brzmi o wiele lepiej niż jakaś tam do grzebania w ziemi i zabawy w mała ogrodniczkę.
- Dzień dobry! - wykrzyknęłam radośnie do słuchawki. Wielka radość była w pełni uzasadniona; ktoś nareszcie, po entym dzwonku, co prawda sennym głosem, ale raczył się odezwać. Natychmiast więc powiedziałam o co chodzi - Chciałabym mieć wodę!
- Jakaś awaria - senny głos nieco się ożywił.
- Nie, skąd, ja bym dopiero chciała mieć.
- Awarię? - głos za pomocą intonacji raczył zauważyć że ma do czynienia z osobą niespełna rozumu.
- Nie, proszę pana, ja bym wodę chciała mieć. Na działce. Bo widzi pan, głupie Iksińskie... - rozkręciłam się celem nakreślenia sytuacji w jakiej się znalazłam . To znaczy chciałam, ale głos przerwał dalsze zwierzenia żwawym stwierdzeniem;
- Dokumentacja potrzebna.
- Jaka?- zapytałam rzeczowo.
- Pozwolenie na budowę - głos pana od wody zabrzmiał równie rzeczowo.
- Nie mam - powiedziałam smutno.
- To trzeba do starostwa...
A w starostwie powiedzieli, że
- Projekt domu, adaptacja, wszystkie uzgodnienia i wydamy...
Projekt domu? Przecież ja chcę tam tylko przyczepę postawić. I mieć komfortowy kibelek. Podłączony do kanalizacji. Niestety, pani była nieugięta.
- Ten? - zapytał książę pokazując zdjęcie chałupki.
- Czy ja wiem, jakiś taki,... szukaj dalej - marudziłam jak zwykle.
- Czy to nie wszystko jedno, przecież i tak nie będziemy budować?
Jakoś dał się przekonać, że wszystko to nie jedno, i że przyjemniej jest nie wybudować ładnego niż brzydkiego domu.
Załatwianie dokumentacji przebiegło bezproblemowo. I wcale nie o dziwo, tylko dzięki uprzejmości pana kierownika budowy i jego jakże rozległym znajomościom w branży...
Ciąg dalszy (oczywiście) nastąpi. Niebawem.
Zaczęło się niewinnie. Książę małżonek wrócił z pracy i powiedział jakby od niechcenia;
- Iksińscy kupili działkę.
- Aha - mruknęłam gdzieś między kolejnym kęsem kotleta, a surówką.
Temat wydawał być się zakończonym. Z tym, że nie do końca. Gdzieś to w nas tkwiło. Przewijało się w rozmowach.niby bez podtekstu, a jednak;
- Głupie nie? - zagadałam inteligentnie. Oczyma wyobraźni widziałam Iksińską pochyloną nad grządkami ogórków, albo innych warzywek i aż wzdrygnęłam się na samą myśl.
- Kto? - Książę małżonek też błysną. Oraz łypnął okiem znad lektury ambitnego kryminału.
- No Iksińskie. Po co im działka...
- Żeby mieć... - filozoficznie odparł mąż osobisty i zamyślił się. Dość efektywnie. Następnego dnia wrócił z gazetą.
- Jeśli myślisz, że będę latała po jakimś kawałku ziemi z gracką i bawiła się w ekologiczną uprawę marchewki to... wybij sobie to z głowy - niemalże ryknęłam widząc pozakreślane czerwonym markerem ogłoszenia zaczynające się od słów "aaaatrakcyjne działki sprzedam".
- Jeśli myślisz, że będę się uganiał i pryskał jakimś świństwem tę marchewkę to wybij to sobie z głowy Działkę nad morzem kupuje się w celach rekreacyjnych - odgryzł się przy samej trawie. Az cud ze zęby nie zielone.
- Nad morzem? - z całego wywodu zapamiętałam tylko te dwa słowa - To znaczy że Iksińscy?
- No toż przecież że nie warzywną! - oburzenie Księcia Małżonka było wielkie. Na dodatek okrasił je sporą porcją niedowierzania, że ma tak niedomyślną żonę.
I tak, wzorem głupich iksińskich, równie niemądre Igrekowskie nabyli za ciężko uciułany grosz "aaaaaaaatrakcyjną działkę". Nad samiuśkim morzem. Wszak działka rekreacyjna to brzmi o wiele lepiej niż jakaś tam do grzebania w ziemi i zabawy w mała ogrodniczkę.
- Dzień dobry! - wykrzyknęłam radośnie do słuchawki. Wielka radość była w pełni uzasadniona; ktoś nareszcie, po entym dzwonku, co prawda sennym głosem, ale raczył się odezwać. Natychmiast więc powiedziałam o co chodzi - Chciałabym mieć wodę!
- Jakaś awaria - senny głos nieco się ożywił.
- Nie, skąd, ja bym dopiero chciała mieć.
- Awarię? - głos za pomocą intonacji raczył zauważyć że ma do czynienia z osobą niespełna rozumu.
- Nie, proszę pana, ja bym wodę chciała mieć. Na działce. Bo widzi pan, głupie Iksińskie... - rozkręciłam się celem nakreślenia sytuacji w jakiej się znalazłam . To znaczy chciałam, ale głos przerwał dalsze zwierzenia żwawym stwierdzeniem;
- Dokumentacja potrzebna.
- Jaka?- zapytałam rzeczowo.
- Pozwolenie na budowę - głos pana od wody zabrzmiał równie rzeczowo.
- Nie mam - powiedziałam smutno.
- To trzeba do starostwa...
A w starostwie powiedzieli, że
- Projekt domu, adaptacja, wszystkie uzgodnienia i wydamy...
Projekt domu? Przecież ja chcę tam tylko przyczepę postawić. I mieć komfortowy kibelek. Podłączony do kanalizacji. Niestety, pani była nieugięta.
- Ten? - zapytał książę pokazując zdjęcie chałupki.
- Czy ja wiem, jakiś taki,... szukaj dalej - marudziłam jak zwykle.
- Czy to nie wszystko jedno, przecież i tak nie będziemy budować?
Jakoś dał się przekonać, że wszystko to nie jedno, i że przyjemniej jest nie wybudować ładnego niż brzydkiego domu.
Załatwianie dokumentacji przebiegło bezproblemowo. I wcale nie o dziwo, tylko dzięki uprzejmości pana kierownika budowy i jego jakże rozległym znajomościom w branży...
Ciąg dalszy (oczywiście) nastąpi. Niebawem.
komfortowy kibelek powiadasz??? też mam przyczepę..na działce co prawda nie swojej a jednak..komfortowy kibelek..wiem coś o tym..Czekam na Twój dalszy ciąg..Pozdrawiam milutko..A.
OdpowiedzUsuńja już widzę ten dom ogromny nad szumiącym morzem..
OdpowiedzUsuń;-))
No tak! Bo nad morzem to z pragnienia umrzeć nie wypada, więc woda lecieć ma! Bieżąca! O!
OdpowiedzUsuńJak Iksińskie i Igrekowskie już mają, to ja, Zetowska tyż chcę mieć! Ale kasy brak :/
Doszłam do wniosku, że dwa wyjścia są najlepsze:
OdpowiedzUsuń1) mieć tyle kasy, by nie istniały jakiekolwiek problemy;
2) nie mieć wcale kasy, bo wtedy siłą rzeczy bardzo duża część problemów nas nie dotyczy.
Nie znaczy to jednak, że mam rację.
Kto może nauczyć mnie robić takie zdjęcia, jak te, które Ty prezentujesz? Chciałabym...
OdpowiedzUsuńgratuluję nabytku:) a działka to z widokiem na morze? no i uchyl rąbka tajemnicy w której części naszego wybrzeża.. bo może się zdarzyć, że sąsiedzko urlopować nam się zdarzy:)))
OdpowiedzUsuńdobrze,ze zdecydowałaś się upublicznić wspomnienia:) niecierpliwie czekam na dalszy ciąg:)
OdpowiedzUsuńznowu horror biurokracyjny:(((
OdpowiedzUsuń:)))) Podobnie jak u nas. Pierwsza działka kupiona, by mieć gdzie spędzać weekendy. Stanął szybko na niej dom:)
OdpowiedzUsuń:)) Nad morzem- musi byc cudownie:)) Ja bym taki domek chciala, ale w gorach...ale nie mam takowego- no chyba, ze ten obecny ( chociaz to wyzyny, jednak, jednak...zawsze cos ze wznoszeniem sie i wspinaniem wspolnego ma:)
OdpowiedzUsuńno i jesteś posiadaczka ziemską i masz cudną nieruchomość ( i nie mam tu na myśli Księcia małżonka) Dzidka
OdpowiedzUsuń:) Nivejko - lubię jak się przejęzyczasz, bo myślę sobie, że zawsze ma to drugie dno! "Zaczęło się niewianie" - coś jak "zostałam przyszpilona i wiać się nie da":))) A morze, nasz morze...szkoda, że ja tak daleko od morza mieszkam, szczególnie, że tutaj temperatury w lato są nie do zniesienia i morska bryza byłaby mile widziana:/
OdpowiedzUsuńOj no tak, kibelek to mus, i jeszcze prysznic równie komfortowy by był wskazany też. No cóż, nie ma że boli, wodę na działce trzeba mieć i już:) Miłego załatwiania... (to nie był sarkazm)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko...
Od rzemyczka do koniczka i... ,,dom Wasz widzę ogromny''...
OdpowiedzUsuńPchełka...
OdpowiedzUsuńZawsze byłam wygodna:D
El...
OdpowiedzUsuńTaki ogromny to on nie jest...:D
Antares...
OdpowiedzUsuńZastanów sie... po co ci taki kłopot?:D
Tkaitka...
OdpowiedzUsuńZdjęcie jest jak najbardziej normalne. Potrzebny po prostu taki specjalny program graficzny żeby do zdjęcia dorysować całą resztę :)
Tabu...
OdpowiedzUsuńZakup działki to już historia... Nie jakaś odległa ale dekada już nam stuknęła:)
OLQA...
OdpowiedzUsuńDramatu nie będzie:D
Beata...
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie. Ale poszło gładko:D
Iva...
OdpowiedzUsuńBo to sie zwykle od kółka zaczyna:)
Ania...
OdpowiedzUsuńPięknie może być wszędzie:)
Dzidka...
OdpowiedzUsuńMasz szczęście że dodałaś to o tym Księciu Małżonku. Nie to żebym była agresywna, ale za Księciunia nie mogę ręczyć ;D
Pieprzu...
OdpowiedzUsuńBo ja zakręcona jak śrubka ósemka jestem. Sorry. I dzięki:)
DeZell...
OdpowiedzUsuńPrysznic był nieco później, ale oczywiście też był priorytetem :D
Zgaga...
OdpowiedzUsuńTaki se. Widziałam większe:D
Komfortowy kibelek robi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńScenki...
OdpowiedzUsuńOczywiście. Każdy kto zajrzał do przyczepy był w szoku:D
Nie wiedzialam, ze dzialke pod dom kupuje sie bez mediow, jakos bardziej logicznie mi brzmi, ze najpierw sie robi zbrojenia potem sie sprzedaje dzialki:))
OdpowiedzUsuńzłoty kibelek ze śpiewającą deską?????
OdpowiedzUsuńznaczy ten komfort...
działka nad morzem fajna rzecz.
i w górach...
ooooo.... mi tez sie marzy cos nad morzem...ale tez chyba na wiecej niz tylko na wakacje... piekne sa klify w uk...mmmm...
OdpowiedzUsuńStardust...
OdpowiedzUsuńMedia to na granicy działki - a pozwolenia swoją drogą:)
Mijka...
OdpowiedzUsuńW przyczepie to nawet zwykły jest komfortowy:D
Marzenka...
OdpowiedzUsuńMarzenia są po to żeby je realizować:)
Masz dom nad morzem!!!!!! Jadę :))))
OdpowiedzUsuń