Księżniczka
- Wszelki duch! - wyrwało mi się, na widok nie widzianego od ho-ho-ho, a może i dłużej Nadwornego.
- Ducha w to nie mieszaj - gość wchodzący w dom dał głos skutecznie rozwiewając jakiekolwiek wątpliwości co do swojego stanu uduchowienia. Jednak nie duch! Mówi, pachnie jak zwykle górną półką z drogerii i skrzypi butami. On ci to - we własnej nadwornej osobie.
- Kawy? - zapytał, unosząc lekko brwi - Mi zrobisz?
- Zrobisz - mruknęłam starając się ukryć radochę, że oto go w końcu i nareszcie widzę. Bo zaprawdę, powiadam wam, nic tak nie pobudza do życia, zaspanych szarych komórek jak rozmowa z jego wysokością Nadwornym.
Gość poczuł się zgodnie z moją sugestią jak u siebie, rozsiadł się wygodnie. Na znak pełnego rozluźnienia wyciągnął przed siebie nogi. W oczekiwaniu na zamówioną dawkę kofeiny kontemplował skomplikowany splot sportowych skarpet typu stopki ledwie co widocznych spod także sportowego obuwia.
- No? Co tam, księżniczko? - rzucił w przestrzeń.
- Proszę. Taka jak lubisz - powiedziałam ignorując pytanie skierowane do jakiejś księżniczki - Czarna, z cukrem i odrobiną cynamonu.
- Dzięki - Nadworny niemal rzucił się na kubek. Nie ma dziwne. Odkąd okazało się, że znacząco przyczynił się do wzrostu populacji ludności w rejonie nadmorskim ma szlaban na kawę. Ula nie toleruje nawet zapachu, że już o smaku nawet nie ma co wspominać. jedyna nadziej w tym, że niechęć do kawy przejdzie jej wraz z ciążą. czyli za jakieś bagatela trzy miesiące z małą górką.
- Pytałem co tam? - powiedział kiedy już nasycił się nieco podaną kawusią.
- Mnie?
- A widzisz tu kogoś innego?
- Teoretycznie nie, ale pytałeś jakąś księżniczkę, a ja już dawno pozbyłam się złudzeń, że mnie swego czasu podmienili w szpitalu. A z książęcych to mam tylko wymagania.
- Co znaczy że się pozbyłaś? - zapytał rzeczowo i w oczekiwaniu na odpowiedź łyknął sobie solidnie.
- Normalnie. Po pierwsze, koncertowo i bez żadnych stresów wyspałam się na ziarnku grochu. Trzy razy. Wynik doświadczenia, miażdżący. 3 do 0 dla księżniczek.
- A po drugie? - zapytał
- Po drugie to widziałeś gdzieś księżniczkę z numerem buta 38? A w porywach to nawet i 9?
- No tak... - westchnął nie wiadomo czy z żalu że niestety nie należę do elity, czy może dlatego, że jeszcze mi te wymagania nie wiedzieć skąd nabyte zostały. A może po prostu? Raczej po prostu, bo za chwilę ożywił się i dodał - To co słychać? Psze pani?
- Ducha w to nie mieszaj - gość wchodzący w dom dał głos skutecznie rozwiewając jakiekolwiek wątpliwości co do swojego stanu uduchowienia. Jednak nie duch! Mówi, pachnie jak zwykle górną półką z drogerii i skrzypi butami. On ci to - we własnej nadwornej osobie.
- Kawy? - zapytał, unosząc lekko brwi - Mi zrobisz?
- Zrobisz - mruknęłam starając się ukryć radochę, że oto go w końcu i nareszcie widzę. Bo zaprawdę, powiadam wam, nic tak nie pobudza do życia, zaspanych szarych komórek jak rozmowa z jego wysokością Nadwornym.
Gość poczuł się zgodnie z moją sugestią jak u siebie, rozsiadł się wygodnie. Na znak pełnego rozluźnienia wyciągnął przed siebie nogi. W oczekiwaniu na zamówioną dawkę kofeiny kontemplował skomplikowany splot sportowych skarpet typu stopki ledwie co widocznych spod także sportowego obuwia.
- No? Co tam, księżniczko? - rzucił w przestrzeń.
- Proszę. Taka jak lubisz - powiedziałam ignorując pytanie skierowane do jakiejś księżniczki - Czarna, z cukrem i odrobiną cynamonu.
- Dzięki - Nadworny niemal rzucił się na kubek. Nie ma dziwne. Odkąd okazało się, że znacząco przyczynił się do wzrostu populacji ludności w rejonie nadmorskim ma szlaban na kawę. Ula nie toleruje nawet zapachu, że już o smaku nawet nie ma co wspominać. jedyna nadziej w tym, że niechęć do kawy przejdzie jej wraz z ciążą. czyli za jakieś bagatela trzy miesiące z małą górką.
- Pytałem co tam? - powiedział kiedy już nasycił się nieco podaną kawusią.
- Mnie?
- A widzisz tu kogoś innego?
- Teoretycznie nie, ale pytałeś jakąś księżniczkę, a ja już dawno pozbyłam się złudzeń, że mnie swego czasu podmienili w szpitalu. A z książęcych to mam tylko wymagania.
- Co znaczy że się pozbyłaś? - zapytał rzeczowo i w oczekiwaniu na odpowiedź łyknął sobie solidnie.
- Normalnie. Po pierwsze, koncertowo i bez żadnych stresów wyspałam się na ziarnku grochu. Trzy razy. Wynik doświadczenia, miażdżący. 3 do 0 dla księżniczek.
- A po drugie? - zapytał
- Po drugie to widziałeś gdzieś księżniczkę z numerem buta 38? A w porywach to nawet i 9?
- No tak... - westchnął nie wiadomo czy z żalu że niestety nie należę do elity, czy może dlatego, że jeszcze mi te wymagania nie wiedzieć skąd nabyte zostały. A może po prostu? Raczej po prostu, bo za chwilę ożywił się i dodał - To co słychać? Psze pani?
:-))
OdpowiedzUsuńrozumiem Ulę, też nie toleruję zapachu kawy, a smaku nie znam;)
OdpowiedzUsuńto jaki numer buta trzeba mieć, żeby być księżniczką??
OdpowiedzUsuńpewnie numer nie z tej ziemi ;-))
Iva...
OdpowiedzUsuńKawę uwielbiam. I tez rozumiem. Nadwornego;D
Emma...
OdpowiedzUsuńNo po prostu; książęcy:D
no nie, takie niedowartościowanie! każda kobieta jest ksieżniczką i taką czuć się powinna
OdpowiedzUsuńFajnie:) znaczy, że mam chociaż jedną rzecz wspólną z księżniczką - numer buta (całkowicie księżniczkowy, dzięki czemu mogę nosić księżniczkowe buciki komunijne, księżniczkowe paputki w aniołki, a nawet księżniczkowe sandałki Hello Kitty)Cudem utrzymuję pion przy takiej księżniczkowej stopie, z czego już dawno wysnułam wniosek, że jestem stworzona do bycia noszoną i cmokaną po księżniczkowych stópkach.
OdpowiedzUsuńNiestety ze spaniem gorzej, przypuszczam, że usnęłabym nawet leżąc na arbuzie. Więc chyba -jednak - pewnie też się nie kwalifikuję.
Powyższy komentarz, u mnie na razie wyżej -niejakiego ziemianina, nie do mnie wprost, ale poczułam się...nooo, MIŁO ! ;)
OdpowiedzUsuńNoga na obrazku i bucik, owszem, mnie się podoba- czy to przykładowej KSIĘŻNICZKI ?
Ziemianin...
OdpowiedzUsuńEch... gdyby nie ten rozmiar buta;D
Pieprzu...
OdpowiedzUsuńNo o mnie niestety nie można nawet tego powiedzieć. Noga ze wsi, buty z miasta i katastrofa gotowa;D
Kwoka...
OdpowiedzUsuńZarówno naga jaki bucik tej co straciła złudzenia na bycie księżniczką;)
od centymetrów obcasa zakręciło mi sie w głowie:)
OdpowiedzUsuńja mam alergie, lordozę kręgosłupa i miewam migrene, to pewnie jestem księżniczką(i czekam na księcia , ale narezie jestem z nim) Dzidka
OdpowiedzUsuńGratuluję wysokich lotów księżniczko. Scenka przezabawna i odegrana koncertowo :)).
OdpowiedzUsuńCzester Miczel
Dzidka...
OdpowiedzUsuńPrzypominam, ze masz jeszcze zwężenie szpary:D
Bucik ci u mnie na długość owszem, księżniczkowy, za to na szerokość zdecydowanie robotniczo-chłopski...Znaczy taki wielorasowiec jestem!
OdpowiedzUsuń"Jaki zamek taka księżniczka..." - Tak czasem Mężowi Miniusiowi uświadamiam. Żadnej reakcji nie doczekałam do dzisiaj;)
OdpowiedzUsuńQurcza , wakacje sie konczom, sezon szczewikowy sie zaczyno juzas :D:D:D :P
OdpowiedzUsuńBeata...
OdpowiedzUsuńOj tam! Tak spacerowo można;D
Czester...
OdpowiedzUsuńŻebym sobie tylko książęcego tyłka nie potłukła jak już będę spadać ;D
Zgaga...
OdpowiedzUsuńKsiężniczka przed pieriestrojką;)
Beatta...
OdpowiedzUsuńA jakie tory taka stacja?;D
Diesel...
OdpowiedzUsuńAno... ale jeszcze calutki miesiąc. Prawie;)
Butki eliganckie prze pani :)))
OdpowiedzUsuńskoro mowil,ze ksiezniczka,nalezalo mu uwierzyc,a co;):)
OdpowiedzUsuńNivejko,milo mi bardzo i dziekuje,ze zagladnelas do mnie:) ach...te poczatki;)
Księżniczka z numerem pantofelka 38, i ja zaliczam się do tej grupy. Jest nas całkiem sporo. :)
OdpowiedzUsuńIw...
OdpowiedzUsuńWłaśnie takie lubię :D
Emocje...
OdpowiedzUsuńNo to następnym razem uwierzę;)
Moja Alis...
OdpowiedzUsuńI właśnie dlatego wiecznie mam problem z butami. inne księżniczki są szybsze i wykupują ;)
Czy ten bucik, to na stopie księżniczki? :)
OdpowiedzUsuńKonceptu mi zabrakło!
OdpowiedzUsuńAle byłam i czytałam, także komentarze.
Oj, musiałaś o tum numerze tak głośno i dobitnie???
Scenki...
OdpowiedzUsuńNie. Na mojej;)
Tkaitka...
OdpowiedzUsuńKsiężniczki jakie nie są każdy widzi. I wie;D