Odkrycie
Sponsorem niniejszego postu jest literka B. Jak browar. I dlatego, z tego miejsca chciałabym serdecznie podziękować producentom piwa i uprzejmie donieść, że dziś w godzinach wczesno-późno nocnych, właśnie dzięki spożyciu finalnego produktu warzenia chmielu dokonałam epokowego odkrycia.
Noc, jak to ona, była ciemna. Nic w tym takiego w końcu dziwnego. Dziwne natomiast jest to, że mając niewątpliwą przyjemność znać siebie od lat ... wielu nadal jestem niereformowalna. I spożywam przed snem.
Wracając jednak do tematu odkrycia...
Skoro tylko wstałam z łóżka i bardziej niż wściekła na samą siebie, poszurałam przydeptanymi kapciami w kierunku w którym wedle wszelkich znaków na planie zagospodarowania przestrzennego nieruchomości położonej we Wsi Nadmorskiej powinna być toaleta, ona wstała też. Wena znaczy się, pies rasy sznaucer zminiaturyzowany. I poczłapała za mną. To znaczy chciała przede mną ale ją prześcignęłam. Potem ona mnie. Na to ja nie chciałam być gorsza od czworołapa i ponownie rozpoczęłam manewr wyprzedzania. Niestety bez zachowania zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego. Po pierwsze nie włączyłam kierunkowskazu, a po drugie działałam w stanie pomroczności sennej. I się łupłam.
- Auuuuuuuu! - zawyłam na cały regulator chwytając się jednocześnie za łupnięte miejsce.
- Że co? - nieprzytomnie zapytał książę Małżonek. Zainteresowanie było pozorne, bo nawet nie raczył łypnąć okiem. Na odpowiedź też nie czekał. Nakrył się kołdrą bardziej niż po uszy i zanim zdążyłam zawyć powtórnie, wyłączył świadomość i zachrapał (podświadomie, bo przecież on nie chrapie!). Zapamietam to sobie! Oraz z całą pewnością się zemszczę!
***
Po ciemnej jak tabaka w rogu nocy nastał dzień. Słoneczny w stopniu umiarkowanym. Wydarzenia nocne przypominał wielki, monstrualny wręcz sino-koperkowo-rózowy placek. Pan mąż też co nieco pamiętał.
- Zdawało mi się czy coś wyło w nocy? - zapytało Książątko po czym ziewnęło szeroko i dolał sobie kawy.
- Nie coś tylko ktoś - odparłam z lekkim naburmuszeniem - Ja konkretnie.
- Aha. A dlaczego? - tym razem zainteresowanie wcale nie było większe niż w nocy.
- Bo dokonałam odkrycia - poinformowałam uprzejmie.
- To się krzyczy eureka wtedy a nie wyje - zakpił złośliwie - A co odkryłaś?
- A to, że już wiem do czego służy kość piszczelowa - wymamrotałam między jednym a drugim łykiem porannej kawy.
- Interesujące - Książątko oderwało wzrok od telewizora i zaszczyciło mnie spojrzeniem - Do czegóż więc?
- Do odnajdywania w ciemnościach mebli. I innych sprzętów domowych.
- Taaaa - książę Małżonek westchnął niemal filozoficznie, podrapał się w prawe zakole i stwierdził autorytatywnie - Jakie odkrycie taki okrzyk...
PeeS. A dlaczemu to zdjęcie? Bo każda wariatka ma w głowie kwiatka;)
Noc, jak to ona, była ciemna. Nic w tym takiego w końcu dziwnego. Dziwne natomiast jest to, że mając niewątpliwą przyjemność znać siebie od lat ... wielu nadal jestem niereformowalna. I spożywam przed snem.
Wracając jednak do tematu odkrycia...
Skoro tylko wstałam z łóżka i bardziej niż wściekła na samą siebie, poszurałam przydeptanymi kapciami w kierunku w którym wedle wszelkich znaków na planie zagospodarowania przestrzennego nieruchomości położonej we Wsi Nadmorskiej powinna być toaleta, ona wstała też. Wena znaczy się, pies rasy sznaucer zminiaturyzowany. I poczłapała za mną. To znaczy chciała przede mną ale ją prześcignęłam. Potem ona mnie. Na to ja nie chciałam być gorsza od czworołapa i ponownie rozpoczęłam manewr wyprzedzania. Niestety bez zachowania zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego. Po pierwsze nie włączyłam kierunkowskazu, a po drugie działałam w stanie pomroczności sennej. I się łupłam.
- Auuuuuuuu! - zawyłam na cały regulator chwytając się jednocześnie za łupnięte miejsce.
- Że co? - nieprzytomnie zapytał książę Małżonek. Zainteresowanie było pozorne, bo nawet nie raczył łypnąć okiem. Na odpowiedź też nie czekał. Nakrył się kołdrą bardziej niż po uszy i zanim zdążyłam zawyć powtórnie, wyłączył świadomość i zachrapał (podświadomie, bo przecież on nie chrapie!). Zapamietam to sobie! Oraz z całą pewnością się zemszczę!
***
Po ciemnej jak tabaka w rogu nocy nastał dzień. Słoneczny w stopniu umiarkowanym. Wydarzenia nocne przypominał wielki, monstrualny wręcz sino-koperkowo-rózowy placek. Pan mąż też co nieco pamiętał.
- Zdawało mi się czy coś wyło w nocy? - zapytało Książątko po czym ziewnęło szeroko i dolał sobie kawy.
- Nie coś tylko ktoś - odparłam z lekkim naburmuszeniem - Ja konkretnie.
- Aha. A dlaczego? - tym razem zainteresowanie wcale nie było większe niż w nocy.
- Bo dokonałam odkrycia - poinformowałam uprzejmie.
- To się krzyczy eureka wtedy a nie wyje - zakpił złośliwie - A co odkryłaś?
- A to, że już wiem do czego służy kość piszczelowa - wymamrotałam między jednym a drugim łykiem porannej kawy.
- Interesujące - Książątko oderwało wzrok od telewizora i zaszczyciło mnie spojrzeniem - Do czegóż więc?
- Do odnajdywania w ciemnościach mebli. I innych sprzętów domowych.
- Taaaa - książę Małżonek westchnął niemal filozoficznie, podrapał się w prawe zakole i stwierdził autorytatywnie - Jakie odkrycie taki okrzyk...
PeeS. A dlaczemu to zdjęcie? Bo każda wariatka ma w głowie kwiatka;)
Nivejko, łączę się w bólu;) U mnie w domku ostatnio wymienialiśmy podłogi, min. na korytarzu. Do tej pory miałam równy poziom z mojego pokoju na korytarz, od kilku dni panele z korytarza są nieco wyżej a u mnie w drzwiach jest mały próg. Oczywiście o ile w dzień o nim pamiętam, w nocy co rusz zapominam. Wreszcie przez te prawie ćwierć wieku się przyzwyczaiłam do równości podłogowej:-) Nie muszę chyba dodawać, że najbardziej cierpi na tym mój duży palec u nogi?;) Przyzwyczaję się, ale w nocy to doprawdy trudno o wszystkim pamiętać;))) Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńnie wiedziałaś, że w wyścigu z osobnikiem o czterech kończynach chodzących nie ma szans na zwycięstwo osobnik o dwóch kończynach chodzących, nawet jeśli to osobniczka?;)
OdpowiedzUsuńWspółczuję.
I aby nie być poobtłukiwaną w czasie nocnego wstawania, mam w kuchni zapaloną malutką świetlówkę,a w pokoju lampkę solną. Fakt,że odkąd wpierw przybyło w domu dziecko a w 17 lat pózniej pies, było to wyposażenie niezbędne,żebym się nie zabiła po drodze do kuchni lub toalety.Teraz w domu ani dziecka ani psa, ale nadal te lampki funkcjonują.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci, to bardzo, bardzo boli.
Miłego, ;)
Współczuję stłuczenia, siniaka i bezdusznej obojętności bliźnich. Gratuluje weny i wianka, czy może raczej wiana... chociaz nie, to akurat nie to samo ;)))
OdpowiedzUsuńzdjęcie bosskie:)))
OdpowiedzUsuńmoja piszczel też z tych szukających:)
tudzież kość biodrowa!
Węchu trzeba było użyć! Węchu!
OdpowiedzUsuńPieprz ma rację. Taka Wena na pewno używała węchu i nie łupła się w piszczel. Idę o zakład, że twarzą też nie przyłożyła :))
OdpowiedzUsuńbolesne te poszukiwania:)))
OdpowiedzUsuńdlatego też u mnie wdomu cała noc sie świeci małe światełko:) Niestety, zanim ja otworzę oczy to trochę czasu mija:( czasami potykam sie o leżące zwierzęta:)
OdpowiedzUsuńPiszczele u mnie naznaczone od dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńa...
Wianki modne tego lata:)
Moje piszczele są poznaczone licznymi odkryciami
OdpowiedzUsuńJestem mistrzynią nocnego obijania się o meble. Na wysokości równej blatowi ławy moje oba uda nie wychodzą ze stanu permanentnego posiniaczenia... Ale żeby piszczelem o glebę to nie!
OdpowiedzUsuńLubię to Twoje zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńPiszczela, dokładniej siniaka na nim współczuję, bo cholerstwo długo boli :/
Ladybird...
OdpowiedzUsuńW zasadzie to się przyzwyczaiłam. Tylko nie wiedziałam że dzięki temu coś odkryje ;D
Iva...
OdpowiedzUsuńTeoria teoria, ale zawsze warto spróbować:D
Anabell...
OdpowiedzUsuńTo tylko zgubne skutki picia...;)
Mira...
OdpowiedzUsuńWianek rodem z ,... wianków, czyli nocy świętojańskiej:D
Mijka...
OdpowiedzUsuńEch... i po co nam to szukanie? skoro jedyne co można znaleźć to guz? Albo siniak?;)
Pieprzu...
OdpowiedzUsuńTo by nie było takie złe. Jak przez kilka dni nie posprzątam toalety to faktycznie za węchem trafię;D
Ewa...
OdpowiedzUsuńMasz rację. Ona nie łupła. Się niczym:D
El...
OdpowiedzUsuńOdkrycia rodzą się w bólu;D
Beata...
OdpowiedzUsuńChyba zainwestuję w światełka do każdego pokoju:D
;) w szukaniu mebli w ciemności pomocny jest też łokieć ;D (nie)polecam!
OdpowiedzUsuńP.S. Nivejko ;) no ok... to co wymieniłaś to ich ewidentne przywary... ale oni się nie przejmują goleniem tych włosów! Może prawie się nie przejmują :) także, nawet jeśli mają więcej włosów... to i tak to olewają ;p jak już wspomniałaś, a z takim olewaniem żyje się łatwiej... nie sądzisz? :)
Ida...
OdpowiedzUsuńSerio? czyli że w końcu nadążam za modą :D
Iw...
OdpowiedzUsuńOk. Ale ja pierwsza wpadłam na pomysł ze to odkrycie jest:D
Zgaga...
OdpowiedzUsuńJa mam łapy od klamek posiniaczone:D
Anovi...
OdpowiedzUsuńWszystko minie. nawet boleść piszczela;D
Mała Mi...
OdpowiedzUsuńłokciem próbowałam ale nie w trakcie wyścigu z psem;)
PeeS. Sądzę, ale mimo wszystko nie potrafię :)
U mnie nie ma aż takich egipskich ciemności bo ta moja miejsca wieś dosyć dobrze oświetlona za oknami ;) ale jeśli tak latarnie padną albo zaciągnę rolety to łoj...
OdpowiedzUsuńJedno mam durne miejsce w którym wiecznie się o coś zabijam - to hall z przedpokojem. Jest długi i ciemny a włącznik światła jest dopiero na samym jego końcu. Ileż to razy frunęłam przez zalegającego po środku futrzaka :P Pozdrawiam Ciebie i obitą piszczel!
Taaak... minie, bo " wszystko mija - nawet najdłuższa żmija" ( podobno? zasłyszane) ;)) A zdjęcie w wianku bardzo mnię się podoba i nie jestem w tej sprawie wyjątkiem. :-)
OdpowiedzUsuńEee, jestem lepsza, wybiłam nosem szybę w drzwiach, które powinny być otwarte, jak zawsze, a KTOŚ je zamknął. Zastanawiałam się, czy nos posiadam, czy szukać. Był! Szkło się sypało, krew leciała, a Sprawca spał i nic nie słyszał!
OdpowiedzUsuńZ chmielowym pozdrowieniem!
Ja "obok tematu", ale a propos zdjęcia z kwiatami na głowie :-) Zdjęcie mi się podoba i przypomina mi się piosenka z Tik-Taka (dziecko jest na etapie słuchania) "Ona też, tak jak ja, w głowie same fiołki ma" :-)
OdpowiedzUsuńee, gdzies już widziałam to odkrycie ;) retrospekcja?
OdpowiedzUsuń[dmucha na siniaka]
Antares...
OdpowiedzUsuńCiemności są zwykle mniej egipskie jeśli się otworzy oczy;)
Kwoka...
OdpowiedzUsuńWianki są takie twarzowe:D
Gaja...
OdpowiedzUsuńNo fakt. Jesteś lepsza;D
Kobiecym okiem...
OdpowiedzUsuńBo ja mam zielono w głowie. I fiołki mi kwitną;D
Iimajka..
OdpowiedzUsuńNo i co?
Nie ważne kto odkrył. Ważne kto wpadł na pomysł opatentowania;D
ahahahahha dobre jak zawsze,oj usmialam sie:) zdjecie cudowne,tez chcialabym taki wianek:)
OdpowiedzUsuń