Brawo!
Osobista lubi bardzo wiele różnych rzeczy. Na przykład? Lubi lato, jazdę na rowerze, mieć dobrze ostrzyżoną głowę, truskawki ze śmietaną, śledzie i zamieszanie. To ostatnie wręcz uwielbia. Zwłaszcza jeśli jest jego autorką i występuje w roli głównej.
Zaczęło się jak zwykle niewinnie. I kulturalnie. Wieczór był po prostu bajeczny; fantastyczna muzyka, koncertmistrz z zalotnym uśmiechem i dyrygent o jędrnych pośladkach. Poezja.
Tłum oszalał ledwie wybrzmiały ostatnie dźwięki. Owacje na stojąco, kwiaty, podziękowania i... dziki sprint do szatni. Bo?
- Bo kto ostatni ten frajer - mawiała zwykle osobista i niczym kozica górska skakała po krętych schodach. zajmowała kolejkę i to właśnie dzięki niej nie byłyśmy ostatnimi frajerkami.
Zwykle... taki wyraz w słowniku Osobistej nie istnieje...
- Nie ma go... - jęknęła i zbladła. Uszminkowane krwistoczerwoną pomadka usta ostro odcinały sie od kredowobiałej twarzy.
- Kogo? - zapytałam i rozejrzałam się po pustoszejącej sali.
- Czego - odpowiedziała i zbladła jeszcze bardziej.
- Nie chcesz to nie mów - prychnęłam.
- Był i zniknął. Nawet nie wiem kiedy. Ukradli? - Osobista najwyraźniej bredziła. Może się jaką ptasią grypa zaraziła albo innym wirusem? No w każdym razie zupełnie normalnie to ona się nie zachowywała.
- A tam, zaraz ukradli - uspokajałam jak mogłam - Może tylko gdzieś polazł. Albo miał wypadek...
- Pierścionek? - Osobista popatrzyła na mnie oczyma wielkimi jak spodki
- Jaki pierścionek? - teraz to ja doznałam nagłego wytrzeszczu.
- No mój. ten z tą sprężynką i listkiem i z cyrkonią.Chyba za mocno biłam brawo.
Widocznie musiał być nadwrażliwy. Albo miał alergie na oklaski.Już miałam zapytać czy pierścionki słysząc brawa zbyt intensywne robią rząd i ewakuują się, ale nie chciałam dobijać już i tak nadmiernie pobladłej. Poszukiwania jak łątwo sie domyślić zdały się na nic. Znalazłyśmy ; 10groszy, trzy papierki po cukierkach, kilka nakrętek do butelek. Pierścionek ze sprężynką, z listkiem i cyrkonią wziął się i zdematerializował.
W drodze powrotnej Osobista knuła. Musiałą coś wymyślić. Bo co niby miała powiedzieć mężowi? Że emocje po koncertowe były tak wielkie, że pierścionek się zbuntował i poszedł szukać nowej właścicielki?
- To cześć - powiedziała smutno i powlokła się noga za nogą.
Telefon zadzwonił w chwili kiedy zmywałam z siebie resztki męczącego, tak niefortunnie zakończonego dnia.
- Cześć! - Osobista zaświergotała do słuchawki. Radość przebijała się przez cyfrowe łącze.
- Cześć... - odpowiedziałam z wyrecytowała i na taką ostrożnością. Pomyślałam, że to szok. Albo odreagowywanie po stracie.
- Znalazł się, wiesz?- Osobista tryskała radością.
- Tak?
- No. Leżał na umywalce. Zapomniałam go założyć. To cześć - rzuciła i rozłączyła się zanim zdążyłam powiedzieć jak bardzo się cieszę i jak mi ulżyło. I że kiedyś ja uduszę.
Szczęściarz z tego pierścionka. Mało brakowało a by się zgubił;)
Zaczęło się jak zwykle niewinnie. I kulturalnie. Wieczór był po prostu bajeczny; fantastyczna muzyka, koncertmistrz z zalotnym uśmiechem i dyrygent o jędrnych pośladkach. Poezja.
Tłum oszalał ledwie wybrzmiały ostatnie dźwięki. Owacje na stojąco, kwiaty, podziękowania i... dziki sprint do szatni. Bo?
- Bo kto ostatni ten frajer - mawiała zwykle osobista i niczym kozica górska skakała po krętych schodach. zajmowała kolejkę i to właśnie dzięki niej nie byłyśmy ostatnimi frajerkami.
Zwykle... taki wyraz w słowniku Osobistej nie istnieje...
- Nie ma go... - jęknęła i zbladła. Uszminkowane krwistoczerwoną pomadka usta ostro odcinały sie od kredowobiałej twarzy.
- Kogo? - zapytałam i rozejrzałam się po pustoszejącej sali.
- Czego - odpowiedziała i zbladła jeszcze bardziej.
- Nie chcesz to nie mów - prychnęłam.
- Był i zniknął. Nawet nie wiem kiedy. Ukradli? - Osobista najwyraźniej bredziła. Może się jaką ptasią grypa zaraziła albo innym wirusem? No w każdym razie zupełnie normalnie to ona się nie zachowywała.
- A tam, zaraz ukradli - uspokajałam jak mogłam - Może tylko gdzieś polazł. Albo miał wypadek...
- Pierścionek? - Osobista popatrzyła na mnie oczyma wielkimi jak spodki
- Jaki pierścionek? - teraz to ja doznałam nagłego wytrzeszczu.
- No mój. ten z tą sprężynką i listkiem i z cyrkonią.Chyba za mocno biłam brawo.
Widocznie musiał być nadwrażliwy. Albo miał alergie na oklaski.Już miałam zapytać czy pierścionki słysząc brawa zbyt intensywne robią rząd i ewakuują się, ale nie chciałam dobijać już i tak nadmiernie pobladłej. Poszukiwania jak łątwo sie domyślić zdały się na nic. Znalazłyśmy ; 10groszy, trzy papierki po cukierkach, kilka nakrętek do butelek. Pierścionek ze sprężynką, z listkiem i cyrkonią wziął się i zdematerializował.
W drodze powrotnej Osobista knuła. Musiałą coś wymyślić. Bo co niby miała powiedzieć mężowi? Że emocje po koncertowe były tak wielkie, że pierścionek się zbuntował i poszedł szukać nowej właścicielki?
- To cześć - powiedziała smutno i powlokła się noga za nogą.
Telefon zadzwonił w chwili kiedy zmywałam z siebie resztki męczącego, tak niefortunnie zakończonego dnia.
- Cześć! - Osobista zaświergotała do słuchawki. Radość przebijała się przez cyfrowe łącze.
- Cześć... - odpowiedziałam z wyrecytowała i na taką ostrożnością. Pomyślałam, że to szok. Albo odreagowywanie po stracie.
- Znalazł się, wiesz?- Osobista tryskała radością.
- Tak?
- No. Leżał na umywalce. Zapomniałam go założyć. To cześć - rzuciła i rozłączyła się zanim zdążyłam powiedzieć jak bardzo się cieszę i jak mi ulżyło. I że kiedyś ja uduszę.
Szczęściarz z tego pierścionka. Mało brakowało a by się zgubił;)
Uff...no kamień z serca. A o mały włos... taki pierścionek.:)
OdpowiedzUsuńO mało co :)
OdpowiedzUsuńMnie w tej historii najbardziej przeraża, że w trakcie koncertu kobiety podziwiają pośladki dyrygenta. Teraz odpowiedź na pytanie: jak było? A, wiesz, do dupy - nabiera nowego wymiaru :)
OdpowiedzUsuńO rany, jeszcze nigdy nie zwróciłam uwagi na pośladki dyrygenta, jakoś bardziej rzucały mi się w oczy...ręce. No i czasem rozczochrane włosy.Bardzo zle wytresowany ten pierścionek, powinien zawołać z umywalki: "wez mnie ze sobą!"
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Szybko mijajaca panika, to jest to:)) A swoja droga leb bym ukrecila przy samej dupie:)
OdpowiedzUsuńJa zawsze jestem z tych frajerow, co to po koncercie jeszcze siedza spokojnie i upajaja sie urokiem tego co wlasnie przezyli a nie leca po trupach do szatni.
i jak łatwo uwierzyć, że coś zgubiliśmy, nawet, gdy tego nie zrobiliśmy;) Ale... mamy przecież tą pewność!
OdpowiedzUsuń:) prawdziwa mistrzyni zamieszania:)
OdpowiedzUsuńKurka, wygląda na to, że muszę częściej i baczniej przyglądać się Piotrowi Rubikowi hahaha albo właśnie nie... ;-PP
OdpowiedzUsuńNie zliczę ile razu zdarzyło się coś takiego mi i kobietom , które znam :) Może my tak mamy po prostu ?:)
OdpowiedzUsuńnajlepsze szczęśliwe zakończenia :)
OdpowiedzUsuńzawsze zwracam uwagę na pośladki dyrygenta. Lubię jak wszystko wieńczy sława i św. Antoni odnajduje zgubę. Dzidka
OdpowiedzUsuńNika...
OdpowiedzUsuńZwłaszcza tego listka by było żal;D
Scenki...
OdpowiedzUsuńA jednak!:D
Voluś...
OdpowiedzUsuńPośladki są ważne. Nie wiedziałeś?:D
Anabell...
OdpowiedzUsuńMoże teraz się poprawi. I będzie się słuchał;)
Star...
OdpowiedzUsuńZawsze mnie to dziwiło. ten sprint do szatni:D
Iva...
OdpowiedzUsuńOt, siła sugestii:D
Tabu...
OdpowiedzUsuńI owszem:D
Aurora...
OdpowiedzUsuńjak juz sprwadzisz jego posladki to podziel się ;)
Anaste...
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe. Gen jakiś czy coś;D
Moja Alis...
OdpowiedzUsuńTakie lubie najbardziej:D
Dzidka...
OdpowiedzUsuńTy to wiesz co dobre;D
Nic, tylko ubić! Tylko nie wiem, czy Osobistą, czy przedmiot pozornie zagubiony...
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie ten z perłą :)
OdpowiedzUsuńZołzo Zołzowata w dniu święta belferskiego uśmiechu na co dzień i satysfakcji w wykonywanej pracy :)
OdpowiedzUsuńZgaga...
OdpowiedzUsuńZapomniane, odnalezione. Darować życie;D
Margo...
OdpowiedzUsuńTen z perłą "wpadł" mi do umywalki. Opowiem ci przy okazji;)
Anovi...
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo:)
no ładnie, poleciał?
OdpowiedzUsuń