Nowa (cz.1)

- Święty człowiek, no mówię pani, droga sąsiadko, święty! - spowita od stóp po czubek głowy w zwiewną czerń kobieta przekonywała z zapałem godnym kampanii wyborczej. Jej rozmówczyni, zupełnie apolityczna Frąckowiakowa spod siódemki, pokiwała z udawanym zrozumieniem głową. Nie wyglądała na szczególnie zainteresowaną. Bardziej niż słuchania opowieści o nieznanym świętym chciała się dostać wreszcie do domu. Prawie nie znała tej kobiety. Ot po prostu wiedziała że wprowadziła się ledwie kilka dni temu, że jest gadatliwa i że ma skłonności nie tyle do przesady co do narzucania swojego zdania innym. Ledwie się sprowadziła, a już chciała wprowadzać swoje rządy. Wczoraj zwołała sąsiadów i obwieściła tonem nieznoszącym sprzeciwu, że trzeba pomalować klatkę. Bo śmierdzi. I że niby kotami. A kotów przecież u nich nie ma. I to od dawna, będzie z dziesięć lat jak zniknął ostatni przedstawiciel tego gatunku. Jego właściciel, dziwak i samotnik w towarzystwie kilkuosobowego konduktu na miejscowy cmentarza, a kot rudzielec przeprowadził się do schroniska. I nikt z sąsiadów nie tęsknił ani za jednym ani za drugim.

- No widzi pani, zmarł. Po prostu wziął i umarł. I zostawił mnie samą. Wyobraża pani sobie? Po trzydziestu latach małżeństwa. Zostawił mnie na pastwę losu. Na poniewierkę musiałam iść. Tułać się mi teraz przyszło. na stare lata... - czarna mamba na chwilę zamilkła. Wymownie wytarła rąbkiem najprawdziwszej płóciennej, otoczonej szydełkową koronką  chusteczki wyimaginowaną łzę. Chusteczka była sztywna, zapewne od krochmalu i tak wyprasowana że kantami można by pokroić jeśli nie chleb to  biszkopt na pewno. Mało kto używa już takich chusteczek. odeszły do lamusa wraz z masową produkcją jednorazowych papierków higienicznych. Wygodnych; niewymagających prania i prasowania. Frąckowiakowa mimochodem odnotowała w myślach, że Nowa (tak na nią mówili w bloku) musi mieć dużo czasu. Albo delikatnego szmergla na punkcie prasowania.
- No ale widać taka moja dola - wdowa po świętym schowała chusteczkę do miniaturowej, równie czarnej co reszta stroju torebusi i rozejrzała się po brudnej klatce schodowej - A pani to długo tu mieszka? Czy krótko?
- Tak - sąsiadka odpowiedziała półsłówkiem. Mogła oczywiście trochę po współczuć tej kobiecie. Mogła nawet zaprosić ją na herbatę i domowe ciasteczka z których słynęła w okolicy. Mogła wysłuchać, udać przynajmniej  zainteresowanie świętym nieboszczykiem, wzorem koronki na chusteczce, sposobem na pranie czarnego (bo kto wie co człowieka czeka). Zawsze ale nie dziś! Na boga chińskiego i całą plejadę pomniejszych bożków! Przecież się śpieszy. Musi wyprowadzić psa, ugotować warzywa na nieśmiertelną sałatkę  jarzynową, podlać pelargonie i zetrzeć, przynajmniej powierzchownie kurze w stołowym. Wieczorem przychodzą goście.  Dokładnie 32 lata temu w obecności księdza dobrodzieja powiedzieli sobie ze ślubnym tak. Bywało różnie, jak to w życiu, ale jakimś cudem, pewnie dzięki temu że oboje raczej do kłótliwych nie należeli, przetrwali.
- Aha - wdowa wyrwała grzebiącą w torebce kobietę z zamyślenia - Ale tak długo czy tak krótko?
- Długo - Frąckowiakowa odpowiedziała na odczepnego. Miała nadzieję że dobrze się wstrzeliła z odpowiedzią, bo z tego wszystkiego nie bardzo wiedziała o co tak naprawdę chodziło Nowej.  Miała dziś na głowie  sałatkę, bigos,  ciasto z truskawkami i kilka innych pośrednich dań typu śledzie w śmietanie i jajka w majonezie.
- No to świetnie! - wdowa wykrzyknęła entuzjastycznie i rozpromieniła się. Na widok zdumionej Frąckowiakowej, radość aż nadto widoczna na jej twarzy znikała. jej miejsce zajmowała przybrana wcześniej maska nieutulonej w żalu.
- To bardzo dobrze - poprawiła się z miną już odpowiednio smutą - Nie lubię tego robić, ale cóż... wdowi los taki i będę musiała poprosić panią o pomoc.
Nowa złożyła wypielęgnowane rączęta w błagalnym geście, a usta ściągnęła w ugrzeczniony, aczkolwiek w wykonaniu kobiety w sile wieku groteskowy ciup.
- Z rozkoszą - Frąckowiakowa sama sobie się dziwiła, że przeszło jej to słowo przez gardło - Ale nie dziś. Przepraszam, bardzo się śpieszę. Mój mąż...
Ostatnie słowa sąsiadki zbiegły się ze zgrzytem klucza cudem odnalezionego w zabałaganionej do granic możliwości torebce. Czarna wdowa tylko domyślała się że na koniec padło zwyczajowe "do widzenia" i jak przystało na osobę szczycąca się odebraniem starannego wychowania odpowiedziała  zabieganej Frąckowiakowej  równie uprzejmym zwrotem. Chciała  jeszcze miłego dnia pożyczyć, ale  rozmówczyni już zniknęła za drzwiami, a jej ciężkie, wypchane zakupami torby głucho spadły na podłogę .
Wdowa uśmiechnęła się pod nosem i dostojnym krokiem statecznej matrony ruszyła przed siebie. W myślach  kołatała jej natrętna myśl; mąż...

                                                                      CeDeeN...

Źródło zdjęcia : http://robiezdjecia.blogspot.com/

Komentarze

  1. Nivejko!Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy-zapowiada się interesująco:)A tak swoją drogą,baaaardzo się cieszę,że nie mieszkam w bloku...Pozdrowionka cieplutkie bardzo:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, na różnych sąsiadów można trafić.

    Nivejko, piszesz tak lekko, dobrze się czyta Twoje opowiadania. Czekam na cedeen :)

    Pozdrawiam

    Ada

    OdpowiedzUsuń
  3. i co TY tu znowu wymyślisz :)))
    Chyba nie potrwa to długo- plisssss
    :)

    OdpowiedzUsuń
  4. bedzie jakas afera blokowa?
    czekamy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak możesz!
    Przerwałaś w Takim momencie!
    Niecierpliwie czekam, na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Acha, nic nie mam, nic ciekawego, pitu pitu

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja nie czekam na cdn... Ja żądam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. przestań z tymi cedeenami -dawaj dalszy ciąg!!!!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Badania bardzo mądrych profesorów wykazują, że człowiek (taki współczesny) nie posiada umiejętności czytania tekstu dłuższego niż 1/2 strony. Wiec, czekamy na cdn :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekam na cdn. Mieszkam w blokowisku, nie znam wszystkich lokatorów nawet z własnej klatki.I dobrze mi z tym:)))
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Diana...
    Etap blokowiska mam już za sobą;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Drobiazgi...
    Sąsiad rzecz nabyta;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Moja Alis...
    Wymyślam źle, nie wymyślam też źle;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Emocje...
    Afera albo raczej coś w tym guście;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Neskavka...
    Dobrze cię ponownie "zobaczyć":)
    Pisze się, pisze:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Margo...
    Pitu pitu... będzie może w poniedziałek;)

    OdpowiedzUsuń
  17. OLQA...
    Spokojnie. To nie fabryka;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ewa...
    Zmierzyłam. Jest conajmniej półtorej strony:D

    OdpowiedzUsuń
  19. Anabell...
    Tez nie znałam wszystkich sąsiadów z bloku. I jakoś nie cierpiałam z tego powodu;)

    OdpowiedzUsuń
  20. ooo,znów ciekawość rozgrzana ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. zaciekawiłaś mnie niemiłosiernie... czekam na dalszy rozwój wydarzeń... pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  22. No to już się zastanawiam co też ona miała na myśli ... Czy swojego męża nieboszczka ? :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Zapowiada się mniamuśna lekturka... pisz autorko pisz:))

    OdpowiedzUsuń
  24. Znowu zaczynasz i nie kończysz, Ty!!!!!!!!!!!!!! Dawaj tego cedeena szybciuchno.

    OdpowiedzUsuń
  25. To się nazywa tresowanie czytelników! Teraz wszyscy w wywalonym ozorem będą czekać na ciąg dalszy:)
    Ty się wyspowiadaj lepiej...

    OdpowiedzUsuń
  26. A to drań! jak mógł ją tak zostawić. To lepsze niż Hanka Mostowiak ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Końcówka powiała grozą... Aż się boję, co dalej!

    OdpowiedzUsuń
  28. Iimajka...
    A wiesz, że to pierwszy stopień do piekła?;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Frytka...
    Kurczę, stanęło, ale pewnie jutro ruszy. tzn mam nadzieję;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Anaste...
    a bo ja wiem co babie po głowie chodzi?:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Nika...
    To nie ma być tasiemiec;D

    OdpowiedzUsuń
  32. Mira...
    Dam. Jak tylko skończę;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Helena...
    Ostatni raz u spowiedzi byłam... ho ho, a może i dłużej...;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Scenki...
    Czy ja wiem? Hanka tylko spudłowała, a i tak cała Polska, jak kraj długi i szeroki w żałobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Zgaga...
    No co ty? taka duża dziewczynka? Nie bój żaby;D

    OdpowiedzUsuń
  36. Mnie tez taka mysl czasem kolata w glowie: maz... I zaraz potem sobie przypominam, ze mam jednego na stanie:)
    Czekam na rozwoj wypadkow:))

    OdpowiedzUsuń
  37. Kurna chata! Czy to aby nie jedna z ciotek Einarsonowych? A może to czarna wariatka w zaraniu, co to zamierza założyć w bloku Klub Wdów?
    'Wziął i umarł" - a może tak jak powiedział Brunner "On nam po prostu uciekł" ")

    OdpowiedzUsuń
  38. Star...
    Szczęściem nie można mieć dwóch na stanie;)

    OdpowiedzUsuń
  39. Pieprzu...
    No w pewnym sensie tak;D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz