Paluch
Jesień we Wsi Nadmorskiej oznacza nudy. Takie totalne. Żaden turysta niezadowolony nie pęta się pod nogami. Zamknięte na tysiące spustów stragany straszą szkieletami stojaków i stojaczków na badziewia. Po opustoszałych uliczkach hula wiatr. I Osobista.
- A co tu tak cicho? - zapytała wesoło mimo zasapania.
- A ty co taka zasapana? Gonił cię ktoś?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, które niestety zostało zignorowane z powodu natarcia. Dwa osobniki rasy ludzkiej płci obojga oraz pies typu Wena rzuciły się na Osobistą i nie popuściły dopóki nie wyśliniły z każdej strony.
- Wiatr mnie gonił... - wysapała skoro tylko udało jej się wyzwolić z lepkiego uścisku i klapnąć z gracją na sofie.
- Wiatr?
- Nie rozumiem co cię tak dziwi. Wiatr jest wpisany w jesienno nadmorską rzeczywistość - Osobista wzruszyła ramionami i zażądała czegoś do picia.
- Herbaty?
- A co ja dziecko jestem? Nie masz czegoś mocniejszego?
- Mocniejszego?
- Owszem. Masz dziś nastrój na zdziwienia cz co? - mruknęła i poczuła się jak u siebie w domu. W sensie, że usiadła w swojej ulubionej pozycji; prawa noga wyciągnięta wzdłuż sofy, lewa pod tyłkiem.
- No żebyś wiedziała...
Nalałam nam wina. Czerwonego, wytrawnego, o bogatym bukiecie... czy jak to tam się zwie (dostępne w sieciowych marketach za jedyne 16,99)
- Se wyobraź, jakiś tydzień z hakiem temu zgubiłam palucha - zaczęłam opowieść o zdziwieniu całodniowym - Nie było go nigdzie. Żaden podejrzany, mimo poddaniu torturom nie przyznawał się do zbrodni. Przepadł, zaginął, zdematerializował się. I co gorsza nie sam. Wraz z nim cała masa tego co zaczęłam i nie skończyłam, jakieś zdjęcia, notatki i co naważniejsze scenariusz. Rozumiesz?
- No jasne! - Osobista wzruszyła ramionami i dolała sobie wina - A co to ten paluch?
Płetwy mi prawie opadły. Na szczęście w porę przypomniałam sobie, że Osobista jest konkretna jak mało kto. I rzeczy nazywa po imieniu, a nie po przezwisku.
- Paluch znaczy pendrive. Takie coś do przecho...
- Wiem co to pendrive - przerwała mi wywód. W sama porę. O działaniu pendriva wiem tyle, że ma działać.
- W każdym razie dziś się znalazł. To znaczy ja znalazłam. Sama go ukryłam to znalazłąm bez niczyjej pomocy. Był w kieszeni spodni.
- Aha. I co w tym dziwnego? - Osobista siłą, z grzeczności zapewne, powstrzymywała się przed ziewnięciem.
- No to teraz uważąj... - pauza miała być zapowiedzią do mocnych wrażeń, takich, że Osobistej pończoszki spadną - Ja te spodnie wyprałam! W automacie! Rozumiesz? Woda, proszek, płyn do płukania, dwie godziny babrania się w tej całej chemii, wirowanie... A on działa. I niczego nie zgubił! Cud!
- Phi - Osobista niedbale machnęła ręką - Żaden cud. Po prostu masz zły proszek.
Wniosek; wino czerwone, wytrawne dostępne w sieciowych marketach za 16.99 złotych polskich,
w znacznym stopniu wyostrza dowcip. Zwłaszcza po drugim kieliszku.
Źródło zdjęcia: ahttp://katjafashion.blogspot.com/2011/08/pendrive.html
- A co tu tak cicho? - zapytała wesoło mimo zasapania.
- A ty co taka zasapana? Gonił cię ktoś?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, które niestety zostało zignorowane z powodu natarcia. Dwa osobniki rasy ludzkiej płci obojga oraz pies typu Wena rzuciły się na Osobistą i nie popuściły dopóki nie wyśliniły z każdej strony.
- Wiatr mnie gonił... - wysapała skoro tylko udało jej się wyzwolić z lepkiego uścisku i klapnąć z gracją na sofie.
- Wiatr?
- Nie rozumiem co cię tak dziwi. Wiatr jest wpisany w jesienno nadmorską rzeczywistość - Osobista wzruszyła ramionami i zażądała czegoś do picia.
- Herbaty?
- A co ja dziecko jestem? Nie masz czegoś mocniejszego?
- Mocniejszego?
- Owszem. Masz dziś nastrój na zdziwienia cz co? - mruknęła i poczuła się jak u siebie w domu. W sensie, że usiadła w swojej ulubionej pozycji; prawa noga wyciągnięta wzdłuż sofy, lewa pod tyłkiem.
- No żebyś wiedziała...
Nalałam nam wina. Czerwonego, wytrawnego, o bogatym bukiecie... czy jak to tam się zwie (dostępne w sieciowych marketach za jedyne 16,99)
- Se wyobraź, jakiś tydzień z hakiem temu zgubiłam palucha - zaczęłam opowieść o zdziwieniu całodniowym - Nie było go nigdzie. Żaden podejrzany, mimo poddaniu torturom nie przyznawał się do zbrodni. Przepadł, zaginął, zdematerializował się. I co gorsza nie sam. Wraz z nim cała masa tego co zaczęłam i nie skończyłam, jakieś zdjęcia, notatki i co naważniejsze scenariusz. Rozumiesz?
- No jasne! - Osobista wzruszyła ramionami i dolała sobie wina - A co to ten paluch?
Płetwy mi prawie opadły. Na szczęście w porę przypomniałam sobie, że Osobista jest konkretna jak mało kto. I rzeczy nazywa po imieniu, a nie po przezwisku.
- Paluch znaczy pendrive. Takie coś do przecho...
- Wiem co to pendrive - przerwała mi wywód. W sama porę. O działaniu pendriva wiem tyle, że ma działać.
- W każdym razie dziś się znalazł. To znaczy ja znalazłam. Sama go ukryłam to znalazłąm bez niczyjej pomocy. Był w kieszeni spodni.
- Aha. I co w tym dziwnego? - Osobista siłą, z grzeczności zapewne, powstrzymywała się przed ziewnięciem.
- No to teraz uważąj... - pauza miała być zapowiedzią do mocnych wrażeń, takich, że Osobistej pończoszki spadną - Ja te spodnie wyprałam! W automacie! Rozumiesz? Woda, proszek, płyn do płukania, dwie godziny babrania się w tej całej chemii, wirowanie... A on działa. I niczego nie zgubił! Cud!
- Phi - Osobista niedbale machnęła ręką - Żaden cud. Po prostu masz zły proszek.
Wniosek; wino czerwone, wytrawne dostępne w sieciowych marketach za 16.99 złotych polskich,
w znacznym stopniu wyostrza dowcip. Zwłaszcza po drugim kieliszku.
Źródło zdjęcia: ahttp://katjafashion.blogspot.com/2011/08/pendrive.html
Ciekawe co by się działo po np.całej butelce?!...A swoją drogą odporny ten paluch:)))Pozdarwaima cieplutko:)))
OdpowiedzUsuńhehe, zły proszek... dobre!
OdpowiedzUsuńJa tam stawiam na wodę... masz za miękką i dlatego mu krzywdy nie zrobiła :)
OdpowiedzUsuńo, ale fajne :-)))
OdpowiedzUsuńa moze spodnie>? spodnie cos poczarowały?
Diana...
OdpowiedzUsuńPo całej musiałąbym ją turlać;)
Margo...
OdpowiedzUsuńAlbo własnie dobry. Pendrivoodporny;)
Mialas szczescie, ze po tym praniu nie potraktowalas palucha kremem nawilzajacym do rak. Wtedy jak nic szlag by trafil palucha i wszystko co w nim bylo:))
OdpowiedzUsuńRobię zdjecia...
OdpowiedzUsuńWoda? Panie u nas to mineralna z kranu leci;D
W takim proszku to pewnie i kota można wyprać bezpiecznie. Pewnie jakiś niemiecki. Proszek znaczy. Bo te nasze ze sklepów sieciowych to żylety straszne, wyciągnęłyby z palucha wszystkie wnętrzności i bezpowrotnie rurą wyssały do kanalizacji.
OdpowiedzUsuńSzczęściara z Ciebie.
El...
OdpowiedzUsuńNo nie wiem... One nawet nie były markowe;D
Star...
OdpowiedzUsuńDobrze że mi to akurat nie przyszło do głowy;D
Mira...
OdpowiedzUsuńNo dobra. Przynaję, że kupuję niemiecki;D
A po trzecim kieliszku wyostrza się nie tylko dowcip...a paluch świetny :)
OdpowiedzUsuńnajważniejsze, że wysechł w spokoju, reszta to pikuś ;)
OdpowiedzUsuńpaluch? u mnie mówi się - gwizdek :)
OdpowiedzUsuńA jesień bez turystów, z wiatrem i mgłą to najlepsza pora, dla mnie, nad morzem:)
OdpowiedzUsuńOn nie zgubił, bo był w kieszeni. Nie chciało mu się gubić, bo i tak daleko, by nie poleciało - wszystko by zostało w kieszeni :))
OdpowiedzUsuńO, błogosławione spodniowe kieszenie plus germańskie proszki!
OdpowiedzUsuńDobrze, że winko wyostrzyło tylko dowcip, a nie ciekawość, mogłybyście jeszcze zaglądać co ma w środku?? ;)
OdpowiedzUsuńGhost rekon...
OdpowiedzUsuńA co jeszcze?
Chwilka...
OdpowiedzUsuńCzyli że to kwestia spokoju?;)
Beata...
OdpowiedzUsuńGwizdek? Tyż piknie:)
Dawać go!
OdpowiedzUsuńEwa P...
OdpowiedzUsuńGrzeczny paluszek;)
Zgaga...
OdpowiedzUsuńChyba dam na mszę;)
Moja Alis...
OdpowiedzUsuńNawet gdybyśmy zajrzaly to skłębione
Aurora...
OdpowiedzUsuńMój ci on!
Witaj Nivejko, znalazłam ogłoszenie http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/tvp-szuka-pomyslow-na-nowe-seriale-rusza-otwarty-konkurs
OdpowiedzUsuńwprawdzie nie wiem, czy masz coś gotowego, i oferty trzeba składać do 19.11... ale może to coś dla Ciebie.
pozdrawiam Ciepło
P.S. przepraszam, że od dłuższego czasu nie czytam Twojego świetnego bloga, ale cały dzień siedzę przed laptopem i potem oczy mnie tak bolą, że już nie daję radę czytać jeszcze blogów.
Na pewno dostatecznie długo trzymał go spinacz na sznurku. Wyschnął i działa;)
OdpowiedzUsuńale nie zrobił bajeru jak kiedyś mój telefon i nie swiecił diodką sam z siebie? :)
OdpowiedzUsuńJa moje pendrivy też upycham po kieszeniach, ale jeszcze żadnego nie wyprałam :)))
OdpowiedzUsuńAle to mnie zdziwiło - to musi być naprawdę niezły model! I nie sądzę, że to kwestia proszku :)
A określenia paluch na to USB jeszcze nie słyszałam. :)
OdpowiedzUsuńHmm...no nie zdarzyło mi się nigdy wyprać pendriva, ale dobrze wiedzieć, że nie ma potrzeby wpadać w panikę w razie gdyby COŚ :D
OdpowiedzUsuńdobrze się ukrył w tej kieszeni! szczęście, że działa ale proponuję szybko zrzucić to co tam było bo jak zaśniedzieje (tak mi się wydaje) to wszystko zapomni ;)
OdpowiedzUsuń:))) Ja kiedyś wyprałam 100 złotych i dalej działało, pewnie faktycznie zły proszek:)
OdpowiedzUsuńSuper blog
OdpowiedzUsuńŚwietny pendrive, tutaj też są fajne:
OdpowiedzUsuńhttp://www.driveu.pl