Powrót
scena 1.
Główna bohaterka leży w pościeli (np. w bladoróżowe magnolie, ale nie jest to warunek) i ma za złe. Na wszelki każdemu; jesieni, że taka ładna od rana, psu że merda, rządowi za całokształt, Balcerowiczowi, dokładnie nie wiem za co, kaloryferom że zimne, materacowi że taki wygodny, podusi że taka miękka i budzikowi, że dzwoni jak do pożaru. Przecież nic się nie stanie jak sobie jeszcze trochę pośpi. Pięć minutek. Pospała nieco dłużej. I dobrze. Dzięki temu nie miała czasu na bycie złą na samą siebie. Ba, nawet na makijaż porządny nie miała czasu. Na byle jaki zresztą też. Pozostawało mieć nadzieję, że wino będzie mocne i że go nie zabraknie;)
- Pobudka! - wrzasnęła na dzieci niewinne i wyszła z psem wciąż merdającym.
A wiatr rozwiewał jej i tak mocno potarganą czuprynę...
scena 2.
Scenografia jak hollywoodzkiej produkcji wysokobudżetowej. Wszystko lśni, migoce, gra i świszcze. Mimo, że nie jest na baterie. Nawet samochód w którym rozgrywa się akcja wyje. Ale to akurat nie jest powód do radości. Wręcz przeciwnie.
- Szybko!
- Ruchy kluchy leniwe!
- Ech ty królu nadbałtyckich szos!
- Gdzie leziesz łamago!
- Na spacer się wybrałeś?
Tak sobie pokrzykiwała. Między innymi.
Do mety bohaterka dotarła równo z dzwonkiem, który to jednocześnie był zwiastunem kolejnej sceny.
Scena 3.
...w której nastąpiła totalna zmiana w scenografii. Po planie przechadzają się tłumy statystów. Zanim bohaterka dotarła do swojego azylu została trzy razy szturchnięta niezbyt boleśnie i przez przypadek, dwa razy potknęła się o ogryzek i omal omal nie ogłuchła.
Uffff....czyli
Scena 4
...i póki co ostatnia.
Azyl był duszny. Niewietrzony od ponad tygodnia. Nie bacząc na stado statystów szturmujących drzwi azylu, bohaterka raźnym krokiem zmierza w kierunku okna
- Trzeba tu wpuścić nieco sprawiedliwości - mruczy siłując się z odporna na błagania klamką.
Czerwony telefon stojący na zawalonym papirologią biurku zabrzęczał złowrogo;
- Nie odbieraj, nie odbieraj, nie odbieraj - wołał wewnętrzny głos. Nie posłuchała. Zawsze musi być mądrzejsza niż przeczucia. Odebrała.
- O, jesteś! Super. Weźmiesz trzy godziny zastępstwa? Dzięki! - słodziutki głos po drugiej stronie druta zamilkł nie dając szansy na odmowę. Ze słuchawki unosiło się jedynie bezduszne ; pip, pip, pip....
- Auć! - zawyła.
Powrót do rzeczywistości nie tylko bywa ale jest bolesny.
Zdjęcie gdzieś z sieci, ale nie mam pojęcia skąd.
Auć! :)
OdpowiedzUsuńNo fakt ałaaa! :))), ale przetrwałaś, bo inaczej kto to pisał? :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńTaki scenariusz z życia wzięty, jak to mówią ,,oparty na faktach autentycznych''!
OdpowiedzUsuńBo nikt tak nie zastępuje, jak Ty... coś by zmieniło jakbyś nie odebrała?
OdpowiedzUsuńScenki...
OdpowiedzUsuńTo wyraz solidarności?;)
Aga_xy...
OdpowiedzUsuńCo nas nie zabije itd...;)
Zgaga...
OdpowiedzUsuńMało tego, na najprawdziwszych faktach autentycznych;)
Margo...
OdpowiedzUsuńSzczerze? Raczej nie. Ale musiałaby się pofatygować;)
może mogła się spóźnić- tak z pięć minut, pewnie trafiłoby na kogoś innego ;)
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam... Czyżby Spielberg zatrudnił nas obie w tym samym filmie?! ;-P
OdpowiedzUsuńPodobało mi się "niewinne wrzaśnięcie" !
oj a pies potrafi zamerdać człowieka na śmierć ;)
OdpowiedzUsuńBrrr...te powroty do rzeczywistości bywają morderczo bolesne. A moja bohaterka właśnie siedzi na fotelu i wyjada palcem dżem wiśniowy ze słoika, udaje że prowadzi życie w stylu Dolce Vita:)
OdpowiedzUsuńSłyszę telefon i zawsze głos wewnętrzny mówi nie odbieraj , ale gdzie tam ... naiwna podnoszę słuchawkę :):):)Zupełnie jak w horrorze , kiedy bohater wie , że nie powinien wchodzić do piwnicy , a jednak idzie ...
OdpowiedzUsuńdziałanie z pełnego zaskoczenia;)
OdpowiedzUsuńBywa, ale może kiedyś zrewanżuje się tym samym? To może nie ma tego złego, co...
Czyli... rzecziwistość zastępcza :)
OdpowiedzUsuńTrafiłaś w sedno z Balcerowiczem - nikt nie wie, dlaczego, ale "BALCEROWICZ MUSI ODEJŚĆ" że zacytuję klasyka. Oj, znów się ubawiłam twoim tekstem. Zmarszczek dostanę:)
OdpowiedzUsuńMoja Alis...
OdpowiedzUsuńKto wie co by było gdyby...;)
Aurora...
OdpowiedzUsuńTy też? O ... to współczuję;)
Chwilka...
OdpowiedzUsuńTwoja pierdoła całkiem podobna jak widzę;)
Pieprzu...
OdpowiedzUsuńJeśli dżem jest wysokosłodzony to ma wszelkie szanse żeby udawanie było... udane;D
Anaste...
OdpowiedzUsuńEch życie, same horrory:D
Iva...
OdpowiedzUsuńOna się ciągle rewanżuje;)
Robię zdjecia...
OdpowiedzUsuńDokładnie tak;)
Helena...
OdpowiedzUsuńBalcerowicz to chyba takie słowo klucz. Nie jestem zupełnie pewna czy faktycznie chodzi o osobe która się kryje za nazwiskiem;)
Jak u mistrza Alfreda. Mocna scena początkowa a potem to już tylko trzęsienia ziemi. Ciekawa jestem sceny 5. Czyżby zastępstwo obyło się bez "atrakcji" ?
OdpowiedzUsuńMira...
OdpowiedzUsuńScena 5 to materiał na inny post;)
Uuuu! Boli? Mogę podmuchać. :)))
OdpowiedzUsuń