Sekret
Źródła nie podają czy było to daleko czy blisko, dawno temu czy zaledwie wczoraj, nie wiadomo dokładnie za którym lasem, ani za którą rzeką. Nie jest też do końca jasne jak miały na imię bohaterki owego zdarzenia. Bardzo możliwe, że ze względu na ochronę danych osobowych. Ważne że było...
Na ławce w miejskim parku (zważywszy na okoliczności nie mogło to być jednak strasznie dawno) siedziały dwie kobiety.
Jedna z nich, brunetka ubrana gustownie, z dyskretną elegancją odpoczywała czytając książkę. Widać nie była zbyt zajmująca bo co chwila rozglądała się dookoła. Uśmiechała się przy tym radośnie; do starszego pana w w słomkowym kapeluszu który spacerował ze śmiesznie kudłatym pieskiem, do rudej dziewczynki z mysimi warkoczykami nieporadnie jeżdżącej na trójkołowym rowerku, do babci która z dumą pchała upstrzony różowościami niemowlęcy wózek.
Po drugiej kobiecie widać było brak pieniędzy i... perspektyw. O ile dziura w budżecie przy pomyślnych wiatrach i odrobinie pomysłowości jest do zatuszowania i niewidoczna dla postronnych to braku perspektyw ukryć się nie da. Dziwnym zbiegiem okoliczności wpisują się w fizjonomię.
Obie panie co chwila zerkały na siebie ciekawie. W pewnym momencie jedna z nich, ta która wiedziała, że w życiu trzeba chwytać chwilę bo druga okazja może się nie zdarzyć, odłożywszy książkę zapytała;
- Kasia?
- Ewa?
- Nie! Nie wierzę! Ile to już lat?
Niemożliwe? E... w życiu wszystko jest możliwe.
Kobiety nie widziały się od bardzo dawna. Kiedyś, w zamierzchłej przeszłości były nawet przyjaciółkami. Ludzie mówili, że są jak papużki nierozłączki. Wszędzie razem chodziły i wszystko razem robiły, w szkole siedziały w jednej ławce. Nawet podkochiwały się w tym samym chłopaku. I nie wiadomo jak by się to wszystko skończyło gdyby los ich nie rozdzielił.
Ten sam los, który teraz, zupełnie dla obu kobiet niespodziewanie, ponownie postawił je przed sobą...
- Co u mnie? - powiedziała Kasia, a właściwie to pani Katarzyna....- No sama widzisz. Co tu dużo gadać. Ledwie wiążę koniec z końcem. Czasami bywa, że nie mam co do gara wrzucić.
Kobieta westchnęła ciężko, wygładziła sfatygowana spódnicę i kontynuowała opowieść
- Pamiętasz jak kiedyś nagle zniknęliśmy z osiedla? Wyprowadzaliśmy się nocą, po kryjomu, tak żeby nikt nie wiedział gdzie i dlaczego. Mój ojciec trafił wtedy w totka. Zgarnął kupę kasy. A potem to już poszło. Rodzice postanowili zacząć wszystko od nowa. Nowe życie, nowe miejsce, nowi znajomi... Ojciec wszystko zainwestował, założył pracownię krawiecką. Żyliśmy jak to się mówi jak pączki w maśle. Jak ojciec zmarł to ja przejęłam po nim cały interes. Ale chyba nie mam szczęścia do interesów bo wszystko straciłam. Byli inni, lepsi, z większym szczęściem. Powiedz lepiej co u ciebie, bo że dobrze to widać.
- Zgrzeszyłabym mówiąc że jest źle. - podziałała Pani Ewa. - Jest bardzo dobrze. Zaczynałam od zera. Najpierw sprzedawałam pietruszkę w budzie z warzywami. Potem jeździliśmy ze znajomymi na Węgry. Po bluzki, dezodoranty i te koszmarne sweterki. Sprzedawałam je na polowym łóżku. Wszystkie zarobione pieniądze inwestowałam w towar. Potem miałam budę z ciuchami na bazarze. Później pierwszy butik, a teraz mam sieć sklepów w całej Polsce.
- Miałaś większego farta w życiu.
- Farta? Nie. To nie fart. To szczęście. Fart po prostu się zdarza. Zagrasz i masz. Na szczęście trzeba sobie zapracować.
- Oj bo miałaś farta z tym biznesem. Dobrze trafiłaś.
- Nie. Fart nie zależy od nas. I dlatego dziś jest, jutro go nie ma. Szczęście tworzymy sami. Dlatego trwa... dopóki nie postaramy się, żeby przestało trwać. Ot i cały sekret.
Na ławce w miejskim parku (zważywszy na okoliczności nie mogło to być jednak strasznie dawno) siedziały dwie kobiety.
Jedna z nich, brunetka ubrana gustownie, z dyskretną elegancją odpoczywała czytając książkę. Widać nie była zbyt zajmująca bo co chwila rozglądała się dookoła. Uśmiechała się przy tym radośnie; do starszego pana w w słomkowym kapeluszu który spacerował ze śmiesznie kudłatym pieskiem, do rudej dziewczynki z mysimi warkoczykami nieporadnie jeżdżącej na trójkołowym rowerku, do babci która z dumą pchała upstrzony różowościami niemowlęcy wózek.
Po drugiej kobiecie widać było brak pieniędzy i... perspektyw. O ile dziura w budżecie przy pomyślnych wiatrach i odrobinie pomysłowości jest do zatuszowania i niewidoczna dla postronnych to braku perspektyw ukryć się nie da. Dziwnym zbiegiem okoliczności wpisują się w fizjonomię.
Obie panie co chwila zerkały na siebie ciekawie. W pewnym momencie jedna z nich, ta która wiedziała, że w życiu trzeba chwytać chwilę bo druga okazja może się nie zdarzyć, odłożywszy książkę zapytała;
- Kasia?
- Ewa?
- Nie! Nie wierzę! Ile to już lat?
Niemożliwe? E... w życiu wszystko jest możliwe.
Kobiety nie widziały się od bardzo dawna. Kiedyś, w zamierzchłej przeszłości były nawet przyjaciółkami. Ludzie mówili, że są jak papużki nierozłączki. Wszędzie razem chodziły i wszystko razem robiły, w szkole siedziały w jednej ławce. Nawet podkochiwały się w tym samym chłopaku. I nie wiadomo jak by się to wszystko skończyło gdyby los ich nie rozdzielił.
Ten sam los, który teraz, zupełnie dla obu kobiet niespodziewanie, ponownie postawił je przed sobą...
- Co u mnie? - powiedziała Kasia, a właściwie to pani Katarzyna....- No sama widzisz. Co tu dużo gadać. Ledwie wiążę koniec z końcem. Czasami bywa, że nie mam co do gara wrzucić.
Kobieta westchnęła ciężko, wygładziła sfatygowana spódnicę i kontynuowała opowieść
- Pamiętasz jak kiedyś nagle zniknęliśmy z osiedla? Wyprowadzaliśmy się nocą, po kryjomu, tak żeby nikt nie wiedział gdzie i dlaczego. Mój ojciec trafił wtedy w totka. Zgarnął kupę kasy. A potem to już poszło. Rodzice postanowili zacząć wszystko od nowa. Nowe życie, nowe miejsce, nowi znajomi... Ojciec wszystko zainwestował, założył pracownię krawiecką. Żyliśmy jak to się mówi jak pączki w maśle. Jak ojciec zmarł to ja przejęłam po nim cały interes. Ale chyba nie mam szczęścia do interesów bo wszystko straciłam. Byli inni, lepsi, z większym szczęściem. Powiedz lepiej co u ciebie, bo że dobrze to widać.
- Zgrzeszyłabym mówiąc że jest źle. - podziałała Pani Ewa. - Jest bardzo dobrze. Zaczynałam od zera. Najpierw sprzedawałam pietruszkę w budzie z warzywami. Potem jeździliśmy ze znajomymi na Węgry. Po bluzki, dezodoranty i te koszmarne sweterki. Sprzedawałam je na polowym łóżku. Wszystkie zarobione pieniądze inwestowałam w towar. Potem miałam budę z ciuchami na bazarze. Później pierwszy butik, a teraz mam sieć sklepów w całej Polsce.
- Miałaś większego farta w życiu.
- Farta? Nie. To nie fart. To szczęście. Fart po prostu się zdarza. Zagrasz i masz. Na szczęście trzeba sobie zapracować.
- Oj bo miałaś farta z tym biznesem. Dobrze trafiłaś.
- Nie. Fart nie zależy od nas. I dlatego dziś jest, jutro go nie ma. Szczęście tworzymy sami. Dlatego trwa... dopóki nie postaramy się, żeby przestało trwać. Ot i cały sekret.
Krótko, zwięźle i genialnie.
OdpowiedzUsuńlubię takie historie..że się udało, wiedzie i szczęści..napawąją optymizmem..i chęcią do działania - a nuż i mi się uda..serdeczności.A.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńRotek...
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
Pchełka...
OdpowiedzUsuńUda się. Musisz tylko chcieć:)
jak ja to lubię - np. ładnie wyszło, jemu to się powodzi etc. Jakby z powodu dotknięcia czarodziejskiej różdżki samo się zrobiło, samo się wzięło. Tak, to jest szczęście! Gdybym ja je miała to też bym wiele miała... leżąc. Doskonały tekst, Nivejko.
OdpowiedzUsuńnatchnęłaś mnie!!!:)dzięki
OdpowiedzUsuńIva...
OdpowiedzUsuńBo bez pracy niema nic. Nie tylko kołaczy:)
Dziękuję:)
OLQA...
OdpowiedzUsuńDodałaś mi skrzydeł! Dziękuję :)
ładne
OdpowiedzUsuńŚwietnie się Ciebie czyta:) Ale to pewnie wiesz:)
OdpowiedzUsuńZważywszy na natężenie - raczej krasnoludy;)Wyjątkowo złośliwe;)
Jak zwykle-świetne!!!!I tego się będę trzymać:)))Pozdrowionka baaaardzo cieplutki:)))
OdpowiedzUsuńBo bez pracy niema nic. Nie tylko kołaczy:)
OdpowiedzUsuńNawet podtytuł dobrałaś. Jak TY już coś napiszesz- to tylko tu wracać :)))
Tom...
OdpowiedzUsuń:)
Beti444...
OdpowiedzUsuńDzięki. A krasnoludy jutro sobie pójdą;)
Diana...
OdpowiedzUsuńDzięki. Pozdrawiam równie ciepło:)
Moja Alis...
OdpowiedzUsuńKołacze są przereklamowane;)
touché. :)
OdpowiedzUsuń:) ach te brunetki
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś zwykł ,,przestawać na male'', jak pisał Kochanowski, to i bez sieci sklepów potrafi być szczęśliwy...
OdpowiedzUsuńA kiedyś mówiłaś, że szczęście to tylko którkie chwile...
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=tHu1Tn8rpM0
OdpowiedzUsuńpuenta tej piosenki to jest to :)
no zgrzeszyłabym gdybym powiedziała, że się z tym nie zgadzam..
OdpowiedzUsuńno.ot i cały sekret.
OdpowiedzUsuńCzyli po prostu nie należy przeszkadzać, aby się DZIAŁO :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak wiele zależy od naszego własnego nastawienia psychicznego. Coraz więcej o tym czytam o tym i widzę to na swoim własnym przykładzie. Wiele ocen sytuacji jest kwestią spojrzenia.
OdpowiedzUsuńTuome...
OdpowiedzUsuńAle nie zabolało?;)
Margo...
OdpowiedzUsuńAch te blondynki!:D
Zgaga...
OdpowiedzUsuńTo tylko przejaskrawiony przykład:)
Robię zdjęcia...
OdpowiedzUsuńA ile trwa chwila?
Ivon...
OdpowiedzUsuńO tak!
Jazz...
OdpowiedzUsuńJeden grzech w tę, jeden w tamte...;)
Mijka...
OdpowiedzUsuńMalutki taki:)
Ela...
OdpowiedzUsuńTrochę poprzeszkadzać jednak trzeba:)
Kobiecym okiem...
OdpowiedzUsuńBo punkt widzenia zależy od ... miękkości fotela:)
no, w sumie;-)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak właśnie ... I nie lubię ludzi , którzy wzbudzają w nas poczucie winy za swoje spieprzone szanse .
OdpowiedzUsuńSzczęściu oczywiście trzeba pomagać, ale prawdą jest również to, że jedni już na starcie mają go sporo, a inni żeby pękli, wciąż mają pod górkę. Z tym się nie da dyskutować. Naprawdę znam pechowców, którym los, jak w tym dowcipie, powiedział: Bo ja cię, k..., nie lubię. I nic nie mogą na to poradzić.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńfajny blog
OdpowiedzUsuńpozdrawiam szczęściu trzeba pomagać zawsze
Anaste...
OdpowiedzUsuńWzbudzania paoczucia winy wprost nieznoszę!
Helena...
OdpowiedzUsuńszystko jest kwestią czym dla kogoś jest szczęście:)
Agatuszka...
OdpowiedzUsuńPomagajmy więc:)
Nie ma, ale choć tak wiele od niej zależy to, zostaje sprowadzona do nic nie znaczącego szczegółu. My tyramy, ale innym samo się robi;(
OdpowiedzUsuńZdecydowanie o szczęście trzeba dbać i je pielęgnować, wtedy nas nie opuszcza, najwyżej robi sobie mały urlop :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
O tak! Żeby się poczuć szczęśliwym trzeba się strasznie narobić:)
OdpowiedzUsuńsuper blog
OdpowiedzUsuń