Blondynka

- Oczywiście, że jestem stuprocentową blondynką - mawiała Marlin Monroe - Ale coś takiego, jak n a t u r a l n y blond w ogóle nie istnieje. Zresztą, mam to gdzieś.



 

Pewnego pochmurnego, szarego i prawie że smutnego blondynka  Mentalna wybrała się na zakupy.
Zabrała torbę, torebkę, portfelik,  córkę - Naturalną, koleżankę - Farbowaną, potarmosiła psa za uszy, wsiadła do pojazdu mechanicznego typu samochód osobowy  i wiuuuuuu... Pojechała. Ły. W sensie że one. Bo jeżeli na zakupy to nie indywidualnie. Na zakupy tylko we trzy. Wespół w zespół by zakupów żądzę móc wzmóc. Jednakowoż grzecznie. Z woli sunącego przed nimi auta oznaczonego litera "L"  zgodnie z przepisami. Dookoła jesień sroga. Bura i bezlistna. A one nic sobie z niej nie robią. Jadą, jadą i dobrze im tak. Cieszą się dniem i swoim towarzystwem. Po prostu.  Nawet ślimacze tempo "elki"  jakoś średnio im przeszkadza.



Miasto przywitało je zgiełkiem. Ludzkim. Ciche do tej pory CB - radio najpierw zatrzeszczało niezbyt przyjemnie. A potem to juz było tylko gorzej. Głosy kierowców mieszały się ze sobą. W końcu jeden, bardzo wyraźny przedarł się przez szumy radiowych fal i zakomunikował:
- Kolego od Laguny masz otwartą maskę.
- Dzięki kolego - odpowiedziała Mentalna i rozejrzała się w poszukiwaniu miejsca gdzie można by szybko załatwić sprawę nieszczelności.
- Naturalna, weź no wyskocz i zamknij bagażnik -  Mentalna wydała polecenie, które jednakowoż nie spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem.
- A dlaczego ja? - Naturalna stawiała się. Zupełnie jakby zapomniała kto tu rządzi. Oraz kto trzyma kasę.
- Bo tak. Poza tym to ty wkładałaś parasolki - Mentalna władczo ucięła dyskusję. Dziecko płci babskiej potulnie wyszło z auta.
- Bagażnik wcale nie był otwarty - powiedziała po powrocie.
- No to... - Mentalnej  już miała powiedzieć co myśli o dowcipnisiu, już szykowała się do kilkuminutowej tyrady na temat męskiego rodu, kiedy siedząca obok Farbowana z podziwu godnym spokojem zapytała ze słabo ukrywanym niedowierzaniem;
- To maska jest z tyłu?
Konsternacja Mentalnej pozwoliła jej jedynie na rozdziawienie paszczy.
- A poza tym to my jedziemy chyba cytryną* co nie? - Farbowana była bezlitosna...
- A bo mnie zmylili - Mentalna potrząsnęła grzywką i ruszyła z piskiem opon - Wszystko przez to że jadę mężowskim autem.
- Jasne... - Naturalna próbowała być miła.
- Żebyś wiedziała! W moim nie ma CB.

Zawsze powtarzam, i mam na to świadków, że blondynka to wcale nie kolor włosów, to sposób myślenia. Względnie jego totalny brak...

*) cytryna - tą kwaśno brzmiącą nazwą określone zostało auto marki Citroen.

Zdjęcie z odmętów sieci...

Komentarze

  1. Uśmiałem się ze śmiechu :)
    Ja kiedyś też "zablondyniłem" i to podręcznikowo. Byłem w sklepie, zadzwoniła żona, a ja: a skąd wiedziałaś, ze tu jestem?

    OdpowiedzUsuń
  2. No fakt. Tylko dlaczego "to" dotyka blondynki, a nie na przykład rude, piegate itp. Mam osobistą szatynkę, która sama do siebie puściła smesa (z jednego telefonu do drugiego- kontrola, czy ten drugi działa) a po kilku minutach ze zdziwieniem stwierdziła, że ktoś jej puścił smsa, a przecież nikomu nowego numeru nie dała jeszcze.Ta sama osobista szatynka nosiła rolkę papieru toaletowego z piętra na parter, po czym zaniosła ją na piętro i kiedy schodziła na parter pojawiła się z tą samą rolką w ręku. Kiedy zapytałam ją, czy sobie nosi rolkę jak misia, dopiero dotarło do niej,co wyczynia.

    OdpowiedzUsuń
  3. I Zołza, i Robię, kiedyś spowodujecie, że umrę ze śmiechu :)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyłączam się do turlającego towarzystwa :)))))))

    Co farbowana to farbowana, ale naturalna nie powinna się w ogóle odzywać jak mówią do niej Kolego - przecież od razu widać, że nie do niej, nawet jakby była w Lagunie :D

    To dowód na brak tego "naturalnego" w przyrodzie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ubóstwiam te Twoje opowiastki:) Zawsze wprawiają mnie w dobry nastrój:))

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha, oplułam się kawą... Jeden czort te auta, w końcu francuzy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. :DDDDDDDDDDD i zakończę mój komentarz!

    OdpowiedzUsuń
  8. No wiesz, renówkę z cytryną można łatwo pomylić, jakby nie było obie bryczki są francuskie.Ale nie zaniepokoiło to blondynki, że ktoś ją wziął za faceta??? Mnie to by bardzo przygnębiło.:))))
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. a niech Cię Picassa ! jeszcze raz się uśmiałam , bo jak "se" przypomniałam............
    farbowana D.

    OdpowiedzUsuń
  10. No tak, w mezowskim maska moze byc z tylu. Kto by tam pamietal... Zgadzam sie, ze "blondynizm" to stan ducha a nie rzeczywisty kolor upierzenia:)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze, że jednak po pewnym czasie się panie zorientowały :)))

    OdpowiedzUsuń
  12. A mnie zawsze (przed kupnem auta) uswiadamiano (li, bo mezczyzni) ze nalezy unikac 3 samochodow na F: Fiata, Forda i francuskich.
    Widac cos w tym bylo ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. dobrze,ze się zorientowałyscie! co by było gdybyście "wysiadły z renówki" i po zakupach jej szukaly?!:)

    OdpowiedzUsuń
  14. tak, blondynka może być i szatynką;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ech, ja tez wczoraj bedac na zakupach dalam typowy dla blondynek popis:)) Widac wszystkim sie to zdarza.

    OdpowiedzUsuń
  16. Robię zdjęcia...
    Bo to widzisz blondynki chyba są bezpłciowe. I cały czas mowa o tych mentalnych;D

    OdpowiedzUsuń
  17. Jaskółka...
    Tak jak już napisałam , jestem przekonana że nie o kolor włosów tu chodzi. Dowód? Opisana blondynka jest brunetką...;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Iimajka...
    ładnie to tak? Śmiać się z ludzkiego... braku myślenia?:D

    OdpowiedzUsuń
  19. Bella...
    Ubóstwiam, że ubóstwiaz:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Margo...
    Pewnie. I to na "ce" i to na "er";D

    OdpowiedzUsuń
  21. Aga_xy...
    Miło że cię rozbawiła... blondynka;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Anabell...
    To taki slang kolegów cb-radiowców. Mało który zakłada, ze za kierowca może siedzieć blondynka;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Farbowana!
    Czekaj no ty! Niech no ja sobie któryś z twoich numerów przypomnę;;;;D

    OdpowiedzUsuń
  24. Agiie...
    Wszystko mina męża. gdyby nie stał na podjeździe, nie tarasował garażu to by blondynka pojechała swoim. I nic by się nie stało;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Iw...
    Lepiej późno niż wcale;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Anonimowy...
    Opel ford gowno wort, a fiat jego brat;D

    OdpowiedzUsuń
  27. OLQA...t
    mentalna ma jedną zaletę; zawsze pamięta skąd gdzie stawia auto. Gorzej z marką;D

    OdpowiedzUsuń
  28. Iva...
    nawet łysa, nawet płci odmiennej... :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Star...
    Wszędzie i każdemu może się przydarzyć:(

    OdpowiedzUsuń
  30. A to przyczepienie się do tzw.głupiej blondynki jest naprawdę krzywdzące, mimo wielu naprawdę śmiesznych dowcipów. Osobiście znam prawdziwie naturalną jasną blondynkę, o słodkiej urodzie - b.rzeczową, trzeźwo myślącą panią inżynier ( kiedyś kierowniczkę dużego oddziału w FABRYCE ),którą szlag trafia na te opinie - oczywiście, czasami, bo ma też poczucie humoru i nie reaguje na zasadzie "nożyczek na stole ".
    Ale narratorka podkreśla słusznie tę MENTALNOŚĆ, zaś opowiadanko, JAK ZWYKLE, barwne i dowcipne! :)))

    OdpowiedzUsuń
  31. Kwoka...
    Narratorka sama kiedys była blondynką, co prawda krótko, ale doskonale wie, że wszelkie stereotypy w przypadku koloru włosów są absolutnie bezpodstawne:)

    OdpowiedzUsuń
  32. Pisałam już kiedys u siebie - auta rozpoznajemy po kolorze nie po marce - zapamiętać!!!:-) kto w ogóle wymyslił marki samochodów? hehe:-)

    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  33. Ps. A ten "koleś" w CB powinien kolorem a nie marką się posługiwac i wszystko by było jasne:-)

    OdpowiedzUsuń
  34. Mam koleżankę,fajnego rudzielca/niegłupiego,po
    politechnice/,którą potrzeba chwili zmusiła
    do poszukiwania papieru toaletowego,w tymże dniu
    zakupionego.Odnalazła go po dłuższym czasie w...
    lodówce!!A dziewczyna naprawdę niegłupia..

    OdpowiedzUsuń
  35. Serdecznie polecam załatwianie wszelkich spraw (szczególnie w urzędach) metodą "na blondynkę". Polega to na tym, że jesteśmy super uprzejme i nawet jak jesteśmy fachowcami w danej dziedzinie to udajemy kompletną ignorancję i zagubienie. Oczywiscie cały czas proszac o pomoc. "Proszę mi doradzić", "czy da się coś w tej sprawie zrobić?", "Co ja teraz biedna zrobię?", "jedynie Pan/Pani moze mi cos doradzić", "kompletnie sie pogubilam", i.t.p. Przysiegam, działa jak magia. Panie nawet druki i kwestionariusze za mnie czasem wypełniają.
    Kiedyś (z wielkim trudem) namówiłam na zastosowanie tej metody znajomego. Chodziło o załatwienie u pewnego dyrektora wydziału zgody na coś, co pan dyrektor owszem mógł ale nie musiał i wczesniej nigdy nie stosował. Kolega pouczony przeze mnie, jak to mężczyzna, uważał, że pójdzie, pouczy owego urzędnika jaka jest mozliwość i bedzie sie domagał by wobec niego to zastosowano. Na szczęście dał się przekonać do metody "na blondynkę", zasugerował, ze to dla niego kwestia "życia lub śmierci"... Udało się, choć dyrektor przyznał, że czyni takie ustępstwo po raz pierwszy.:-))))))
    P.S. Bo czym się różni "blondynka" od żaby?
    Żaba czasem kuma.
    Pomyślności.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz