Kac
Całą noc śnił mi się odkurzacz. Nie wiem co by na to powiedział Freud; pewnie że mam posprzatać albo coś równie odkrywczego ale raczej nie wpadłby na to, że taki sen może być źródłem kaca. Finansowego...
Listonosz dzwoni dwa razy, a pani upierdliwa do bólu. Po dwatysiącesiedemsetdziewięćdziesiątym szóstym zignorowanym telefonie przyszła pora na dwatysiącesiedemsetdziewięćdziesiątysiódmy. Ten już odebrałam. Nie tyle z rozsądku co z szacunku dla uporu i determinacji jakim wykazała się brzęcząca zdecydowanym i starannie wymodelowanym głosem pani.
Jako że rzecz się działa w piątek a dotyczyła poniedziałku to mogłam a nawet dla higieny psychicznej wskazane było żeby zapomnieć... że się umówiłam. Z panem. Bo pani akurat nie dysponowała mocami przerobowymi.
On zjawił się punktualnie. Ja dopiero po fefnastym ponaglająco-błagalnym telefonie od Księcia Małżonka.
- To co? Możemy zaczynać? - zapytał długonogi dryblas, ubrany jak przystało na porządnego domokrążcę w koszulę, marynarkę i gustowny krawacik w prążki.
- Jasne - odpowiedziałam z trudem tłumiąc przemożną chęć ziewnięcia. Ostatecznie im szybciej tym lepiej. Przecież zgodziłam się na to tylko dla świętego spokoju. I wyłącznie żeby w końcu przestał dzwonić. W sensie, że telefon.
W miarę trwania prezentacji dostawałam coraz to większych oczu. Książę małżonek też wiercił się nerwowo. Ostatecznie to nikomu nie jest miło jak się okazuje że ktoś mu czarno na białym udowodni, że ma syf w domu i że im więcej sprząta tym więcej musi sprzątać. I że choćby sprzątał wieki całe to i tak efekt jest mniej więcej taki jakby zamiatał pod dywan. Czyli, że pozorny.
- I co? - zapytał uprzejmy dryblas.
- Jestem pod wrażeniem - mruknął Książę Małżonek. Mnie zatkało. Po podaniu kwoty zaniemówiłam zupełnie. Na dodatek mało się nie udusiłam ze śmiechu. Bo to zabawne było; ja i wolne środki finansowe. Inna sprawa, że sam fakt że można było przypuszczać, że byłabym w stanie nabyć to cudo sprzatająco-piorąco-odświeżające za żywą gotówkę miło nas połechtało.
- Otóż proszę pana nie dysponuję w tej chwili kasą. Żadną. W sensie że wolną od wcześniej podjetych zobowiązań. I w najbliższym czasie nie zanosi się na jakiekolwiek zmiany w tej materii.
- Trudno - dyblas rozpoczął powolny, niezwykle sugestywny proces pakowania cudownego urządzenia. Każdą część pieścił wzrokiem i dotykiem, a mnie serce krwawiło....
- A raty? - Książę Małżonek wyskoczył. Niczym diabeł z pudełka.
Pomysł z ratami owszem, przedni, ale znowu przez 10 miesięcy zęby w ścianę.
Za to czysto będzie. I świeżo. Oraz dietetycznie. Bo co jak co ale tynk raczej nie jest kaloryczny. Może tylko trochę ciężkostrawny...
Źródło zdjęcia; http://odkurzaniemieszkania.bloog.pl/kat,0,page,2,index.html?ticaid=6dac4
Listonosz dzwoni dwa razy, a pani upierdliwa do bólu. Po dwatysiącesiedemsetdziewięćdziesiątym szóstym zignorowanym telefonie przyszła pora na dwatysiącesiedemsetdziewięćdziesiątysiódmy. Ten już odebrałam. Nie tyle z rozsądku co z szacunku dla uporu i determinacji jakim wykazała się brzęcząca zdecydowanym i starannie wymodelowanym głosem pani.
Jako że rzecz się działa w piątek a dotyczyła poniedziałku to mogłam a nawet dla higieny psychicznej wskazane było żeby zapomnieć... że się umówiłam. Z panem. Bo pani akurat nie dysponowała mocami przerobowymi.
On zjawił się punktualnie. Ja dopiero po fefnastym ponaglająco-błagalnym telefonie od Księcia Małżonka.
- To co? Możemy zaczynać? - zapytał długonogi dryblas, ubrany jak przystało na porządnego domokrążcę w koszulę, marynarkę i gustowny krawacik w prążki.
- Jasne - odpowiedziałam z trudem tłumiąc przemożną chęć ziewnięcia. Ostatecznie im szybciej tym lepiej. Przecież zgodziłam się na to tylko dla świętego spokoju. I wyłącznie żeby w końcu przestał dzwonić. W sensie, że telefon.
W miarę trwania prezentacji dostawałam coraz to większych oczu. Książę małżonek też wiercił się nerwowo. Ostatecznie to nikomu nie jest miło jak się okazuje że ktoś mu czarno na białym udowodni, że ma syf w domu i że im więcej sprząta tym więcej musi sprzątać. I że choćby sprzątał wieki całe to i tak efekt jest mniej więcej taki jakby zamiatał pod dywan. Czyli, że pozorny.
- I co? - zapytał uprzejmy dryblas.
- Jestem pod wrażeniem - mruknął Książę Małżonek. Mnie zatkało. Po podaniu kwoty zaniemówiłam zupełnie. Na dodatek mało się nie udusiłam ze śmiechu. Bo to zabawne było; ja i wolne środki finansowe. Inna sprawa, że sam fakt że można było przypuszczać, że byłabym w stanie nabyć to cudo sprzatająco-piorąco-odświeżające za żywą gotówkę miło nas połechtało.
- Otóż proszę pana nie dysponuję w tej chwili kasą. Żadną. W sensie że wolną od wcześniej podjetych zobowiązań. I w najbliższym czasie nie zanosi się na jakiekolwiek zmiany w tej materii.
- Trudno - dyblas rozpoczął powolny, niezwykle sugestywny proces pakowania cudownego urządzenia. Każdą część pieścił wzrokiem i dotykiem, a mnie serce krwawiło....
- A raty? - Książę Małżonek wyskoczył. Niczym diabeł z pudełka.
Pomysł z ratami owszem, przedni, ale znowu przez 10 miesięcy zęby w ścianę.
Za to czysto będzie. I świeżo. Oraz dietetycznie. Bo co jak co ale tynk raczej nie jest kaloryczny. Może tylko trochę ciężkostrawny...
Źródło zdjęcia; http://odkurzaniemieszkania.bloog.pl/kat,0,page,2,index.html?ticaid=6dac4
ale wiesz, ze zbyt sterylne srodowisko nie sluzy zdrowiu? :)
OdpowiedzUsuńmnie nie przekonasz, nie mam dywanów, a podłogi zmywam :P
OdpowiedzUsuńno nie mów, że się dałaś wrobić???
OdpowiedzUsuńChwilka...
OdpowiedzUsuńSterylne? Koło sterylności to to nawet nie leżało;D Ponadto jestem alergikiem:)
Margo...
OdpowiedzUsuńTeż bym się chętnie pozbyła:D
Jazz...
OdpowiedzUsuńWrobić? Skąd! Sama tego chciałam. Tylko skad ten kac?:D
no i why nie zapytałaś? mnie w to chcieli wrobić już jakieś 5 jers egoł, a teraz na topie "rumba" odkurzacz, który sam odkurza, a Ty możesz cafe degustować;-) oj, oj
OdpowiedzUsuńJazz...
OdpowiedzUsuńTak się składa, że "rumbę" już testowałam:)
Im mniej się zarabia, tym lepszej jakości rzeczy warto jest nabywać.
OdpowiedzUsuńGratuluję więc sprzętu i życzę pożytku z używania! :)
A kac przejdzie - najpóźniej po spłacie.
A kawę robi? Bo mój tak... ekspres co prawda, ale piję ją z zamkniętymi oczyma i nie widze brudu :)
OdpowiedzUsuńpraktykowałam już odkurzacz, który cuda miał dokonać - roztocza miał likwidować (córka uczulona), których przecież nigdy nie zlikwiduje się, prał dywany, których i tak pozbyłam się, czyścił podłogę, glazurę na mokro, bezworkowy. Lata praktyki i jeden wniosek - w domu tylko odkurzacz centralny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Pozdrtawiam:)
I ja też przetestowałam kilka. Na końcu wodnik- ciężki i zachodzący brudem, nie do dopucowania. Teraz mam taki podręczny, lekki, tani, jak siądzie to następny bez bólu, że jak się zepsuje to tyyyyyyle kasy... i styknie. Jednak Tobie życzę, żeby kac minął i sprzęt się długo użytkował bezawaryjnie. W końcu zasłużyłaś na odrobinę luksusu :)))
OdpowiedzUsuńA nie lepiej raz w tygodniu zaprosić tego pana na pokaz?
OdpowiedzUsuńHe, he, pamiętam jak dawno temu daliśmy się wrobić w pokaz garów Zeptera. Kiedy doszliśmy do sedna, tzn. - nie kupimy nic z powodu braku wolnej kasy, a w ogóle jadamy głównie surówki i nie podzielamy pani filozofii karmienia rodem z Chin (energii dostarczają wyłącznie potrawy ciepłe, czy coś w tym stylu) - pani wpadła w furię, spieniła się jak pasta Erdol (kto dziś pamięta co to?) i zwyzywała nas i naszych gości.Po czym błyskawicznie zebrała swoje zabawki i wypadła nie zostawiając nawet zwyczajowych prezentów. Też miałam kaca, ale z powodu narażenia zaproszonych gości na takie ekscesy! Od tej pory nie daję się naciągnąć na żadne więcej prezentacje1
OdpowiedzUsuńEwa P. genialne! :))
OdpowiedzUsuńIw - nowa...
OdpowiedzUsuńjasne. Moja babcia zawsze powtarzała że tanie mięso to psy jedzą;D
Voluś...
OdpowiedzUsuńTY uważaj! Bo jeszcze raz o tej kawie to przyjade i wypije tyle, że zbankrutujesz;D
Iva Pas...
OdpowiedzUsuńroztocza mozna welimonować. Ale tylko te obecnae i na dana chwilę. Potem przyłażą nowe.
A z centralnym eksprymentowałam... I czasami nawet nadal uzywam:)
Jaskółka...
OdpowiedzUsuńWodnik stoi gdzies na strychu - stanowczo odmówiliśmy; ja i mój kręgosłup dźwigania tego ustrojstwa:)
Ewa...
OdpowiedzUsuńI podstawiać co raz to innny metr kwadratowy do wysprzatania? No... jest to jakiś pomysł:)
Floska...
OdpowiedzUsuńNo jasne że pamiedam paste Erdol! A pani pieniaczka raczej długo nie zagrzałą miejsca w tym zawodzie;D
Genialny post!
OdpowiedzUsuń