Smarkula (2)
Elżbieta  nie była pięknością. Przynajmniej w  klasycznym rozumieniu. Niewysoka,  niezbyt szczupła, siwiejące włosy ukrywała pod farbą w kolorze ciemnej  wiśni. Miała za to szereg innych zalet które sprawiły, że to właśnie ją  prezes Wieczorek wybrał na kochankę. Przede wszystkim nie miewała  humorów, a jeśli nawet to starannie ukrywała ich obecność. Dla Antoniego  zawsze miała czas, miłe słowo i jego ulubione piwo. Poza tym Elżbieta  była dyskretna i mieszkała w miejscu, które absolutnie nie wzbudzało  niczyich podejrzeń. Dawno temu, kiedy teść obecnego prezesa kupował ten  mocno podówczas zadłużony budynek w umowie znalazła się klauzula;  że na  górze z gwarancją dożywotniej nietykalności ma się zmaleć miejsce na  przytulne aczkolwiek niezbyt małe mieszkanie. Jego właścicielką a  zarazem jedyną lokatorką była Elżbieta.  Mieszkanie było tuż nad  gabinetem prezesa. Antoni słyszał kiedy była w domu, wiedział kiedy  sprząta, kiedy bierze prysznic i jak jej szklanka spadnie. Wtedy oprócz  brzęczenia potłuczonego szkła słychać było też jej dźwięczny śmiech.  Szklanka nie była problemem, jeśli coś nim było to tylko sprzątanie  bałaganu.
- I co ty na to? - zapytał kiedy już wypił czekające na niego piwo.
- Nie wiem, sam musisz podjąć decyzję - odpowiedziała wymijająco.
- Nie pytam cię co mam zrobić tylko co o tym sądzisz - Antonii nieco się zirytował. 
- No dobrze, ja myślę, że powinieneś zaryzykować. Kto nie ryzykuje...
-  Ten nic nie ma - dokończył za nią i wyszedł. Zawsze tak wychodził. Bez  słowa. Nie było to wynikiem braku szacunku tylko umowy. Reguły były  jasne od początku; dwoje ludzi których łączy jedynie seks i to że lubią  czasami przebywać w swoim towarzystwie. Nic poza tym. Żadne uczucia nie  wchodziły w grę.
Noc  była długa. Jeśli nawet od strony formalnej ładowanie się w projekt  który wymagał zastawienia własnej firmy nie był w świecie biznesu czymś  niezwykłym to jak by nie było łączył się z ryzykiem. Z ryzykiem które  skutecznie spędzało sen z powiek Antoniego Wieczorka, prezesa. Wstając z  łóżka był pewien, że trzeba zaryzykować. Przy myciu zębów nagle zmienił  zdanie. Przekręcając kluczyki w statyce auta mruknął jednak " ryzyk  fizyk".
Wchodząc  do firmy zatrzymał się obok biurka przy którym wedle wszelkich znaków  na niebie, ziemi i liście płac powinna od z górą 15 minut urzędować  Pyskata Karolina. Fakt , że jej nie było nie był niczym dziwny. Rzadko  siedziała na tyłku. 
- Jak się pojawi proszę ją przysłać do mnie. Natychmiast - mruknął i poszedł do siebie.
Panna  Karolina ubrana wedle najnowszej biurowej mody; skromnie ale z klasą  wtargnęła do gabinetu szefa nie dając sekretarce nawet cienia szansy na  zapowiedzenie jej wizyty. 
- Mam się pakować? - zapytała.
-  Siadaj - prezes huknął na niepokorną, gestem odprawił sekretarkę i  założył nogę na nogę. Ręce złożył w trójkącik. Dokładnie przyłożył palce  do palców; kciuk do kciuka, wskazujący do wskazującego i tak aż do  małych z którymi zawsze miał kłopot. W dzieciństwie wlazł na płot i  spadł. Tylko trochę niefortunnie. Konsekwencją był uraz małego palca  lewej ręki, właśnie tego który sprawiał kłopot przy składaniu rąk w  trójkącik. 
Karlina  usiadła grzecznie na miejscu które jej wskazał. Czekała na wyrok. Nie  to żeby się bała. Po prostu chciała usłyszeć co prezes tchórz ma jej do  powiedzenia.
- To jak będzie kretyn w wołaczu? - prezes zapytał puszczając do niej oko.
-  Nie! Kurde, niech mnie pan uszczypnie, bo nie uwierzę! Zdecydował się  pan! - krzyknęła. Mało brakowało a dodałaby że to pierwsza męska decyzja  w jego życiu.
-  Nie zawołałem cię tu po to żeby cię szczypać. Po pierwsze jesteś za  młoda a po drugie absolutnie nie w moim typie - prezes wysilił się na  dowcip po czym już mocno rzeczowym tonem dodał - Więcej szczegółów  poproszę. I żeby było jasne; odpowiadasz głową za ten projekt.
- Tak jest szefie! - krzyknęła uradowana i wybiegła z takim samym impetem z jakim wpadła.
- Szatan nie dziewczyna - powiedział do zdziwionej sekretarki i odwrócił się do okna. 
Lubił myśleć patrząc w okno. 
-  Zawsze w ciebie wierzyłam. Wiedziałam, że kiedyś, jeśli ci się da wędkę  złowisz złotą rybkę. Mój tatuś byłby z ciebie dumny - żona przemawiała  słodkim głosem. O dziwo wyszła z norki. O dziwo nie bolała jej głowa. I o  dziwo nie marudziła tak jak to miała w odwiecznym zwyczaju.
W  odpowiedzi tylko się uśmiechnął. Nie czuł się ojcem tego sukcesu. Ten  sukces miał tylko matkę. Była nią panna Karolina, od dziś dyrektor  działu marketingu. Młoda, przebojowa, dynamiczna.
Antoniemu  wystarczyło to że ryzyko nie zakończyło się fiaskiem i że wreszcie  przestał być tym który spija śmietankę ubitą przez tatusia swojej żony.
***
Prosta biała koperta leżąca na środku biurka nie była niczym niezwykłym. W końcu to biuro. Antonii jednak podświadomie czuł, że to nie jest jakiś tam kolejny list ze służbową korespondencją.
- Skąd się to tutaj wzięło?- huknął na sekretarkę.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia panie prezesie - sekretarka, mocno prostoduszne dziewczę nie śmiałoby skłamać.
Oczywiście uwierzył, a jej sugestię jakoby tam miała być bomba zbył lekceważącym machnięciem ręki.
Koperta nie była zaklejona. Nie było na niej znaczka, adresata a ni nadawcy. Nawet bez tego wiedział kto napisał ten list. Znał ten zapach na pamięć. Delikatna kwiatowa nuta z odrobiną piżma. Kombinacja ryzykowna ale w końcowym rozrachunku dająca ciekawy zapach.
Wyjeżdżam. Nie pytaj dlaczego ani gdzie. Po prostu wyjeżdżam.
***
Prosta biała koperta leżąca na środku biurka nie była niczym niezwykłym. W końcu to biuro. Antonii jednak podświadomie czuł, że to nie jest jakiś tam kolejny list ze służbową korespondencją.
- Skąd się to tutaj wzięło?- huknął na sekretarkę.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia panie prezesie - sekretarka, mocno prostoduszne dziewczę nie śmiałoby skłamać.
Oczywiście uwierzył, a jej sugestię jakoby tam miała być bomba zbył lekceważącym machnięciem ręki.
Koperta nie była zaklejona. Nie było na niej znaczka, adresata a ni nadawcy. Nawet bez tego wiedział kto napisał ten list. Znał ten zapach na pamięć. Delikatna kwiatowa nuta z odrobiną piżma. Kombinacja ryzykowna ale w końcowym rozrachunku dająca ciekawy zapach.
Wyjeżdżam. Nie pytaj dlaczego ani gdzie. Po prostu wyjeżdżam.
Pamiętasz jak pytałeś mnie co sądzę o przypadkach? Nie odpowiedziałam. Za to teraz czuję się w obowiązku.
To  nie był przypadek że się spotkaliśmy, trudno zresztą było się nie  spotkać. Prawda? To po prostu było przeznaczenie, którym po mistrzowsku  sterował twój teść a mój kochanek. Nikt więcej tylko kochanek. Tak samo  jak ty.
Nie wiedziałeś o tym, wiem. Nikt nie wiedział. To on to wszystko zaplanował. Chciał żebym była zabezpieczona. Lubił bawić się w Boga i kierował przeznaczeniem po swojemu.To jednak chyba wiesz. Znałeś go tak samo długo jak ja.
Nie wiedziałeś o tym, wiem. Nikt nie wiedział. To on to wszystko zaplanował. Chciał żebym była zabezpieczona. Lubił bawić się w Boga i kierował przeznaczeniem po swojemu.To jednak chyba wiesz. Znałeś go tak samo długo jak ja.
Pozostaje jeszcze  jedna sprawa; Karolina, ta smarkata która cię tak irytuje. To moja  córka. To największa zagadka. Obiecał mi że Karolina będzie pracowała w  jego firmie. I tak się stało. Zatrudnił ja zza grobu?
Moja córka jest szalona ale w gruncie rzeczy bardzo odpowiedzialna. Opiekuj się nią. Proszę. W końcu to w pewnym sensie twoja rodzina.
Moja córka jest szalona ale w gruncie rzeczy bardzo odpowiedzialna. Opiekuj się nią. Proszę. W końcu to w pewnym sensie twoja rodzina.
Nie mówię żegnaj bo nigdy nie wiadomo co przeznaczenie dla nas szykuje. Piszę  do kiedyś.
Elżbieta.
 
 
 
Czytałam z zapartym tchem - dzięki
OdpowiedzUsuńO Zołzo... Ty to umiesz naplątać tych nici :))
OdpowiedzUsuńSparafrazuję - nigdy nie wiadomo, co dla nas szykujesz :D
To chyba dobrze nie?;)
UsuńNiebieski- kolor nadziei, będzie ciekawie..........:)
OdpowiedzUsuńA nie zielony?
UsuńUUuuuu ale się czytało. Super!
OdpowiedzUsuńMasz talent, co od tego chyba nikt nie ma watpliwosci. Zaskakujesz mnie ciagle takimi drobiazgami jak np. ten maly palec, ktory nie dal sie zlozyc w trojkacik:)))
OdpowiedzUsuńNiby nic, a tak wiele.
Dzieki, ze dzielisz sie z nami swoja tworczoscia.
Zastanawiałam się czy ktoś ten motyw zauważy. Cieszę się że tak się stało. Dzięki Star:)
Usuńkawał dobrego czytania - dzięki:)
OdpowiedzUsuńMiło:)
UsuńAle co??? Nie ma "cdn"??? A ja juz sie napalilam na powiesc w odcinkach.... ;-/ A swoja droga ciekawe ja to sie niektorym losy potrafia potoczyc, nie?
OdpowiedzUsuńPozdrowienia przesylam:)
No nie ma. Tasiemce się jakoś nie sprawdzają;)
Usuńśmiem suponować, że tylko dlatego, iż, azaliż i tym podobne, zwyczajnie za duże odstępy między nimi były :)
UsuńPierwszy odcinek tym razem zlekceważyłam, a drugi mnie porwał i ciężko się pogodzić, że... koniec :(
Pewnie tak ale jakoś mi nie szła ta opowieśc;D
UsuńBardzo przyjemne:)
OdpowiedzUsuńDziękuję jak nie wiem co:)
UsuńCiekawie, jak zawsze:)
OdpowiedzUsuńDzięki ale... napiszę do Ciebie:)
UsuńA ciag dalszy bedzie?
OdpowiedzUsuńTym razem nie:)
UsuńPodejrzewałam, że to Córka Elżbiety, fajnie się skończyło, dzięki za fajną lekturę :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Skoro podejrzewałaś to ... znaczy że mi się nie udało. Musze poćwiczyć;D
UsuńBo ja uwielbiam wszelkie filmy detektywistyczne i zgaduję zagadki najczęściej już w ciągu pierwszych pięciu minut filmu i książki, ale lubię to oczekiwanie i rozwój akcji, więc jest DOBRZE! :)
UsuńNo super :))))
OdpowiedzUsuńWięc widzisz, tekst się podoba! :*
OdpowiedzUsuńWidzę. I oczywiście się cieszę:)
UsuńNie ma przypadków - wszystko jest ukartowane...
OdpowiedzUsuńCiekawe:) Podwójnie ciekawe:)
Przypadki są. I to aż siedem;)
UsuńA może dlatego tak Cię lubię czytać, bo Ty jesteś skorpionica jak i ja??
OdpowiedzUsuńSkorpiony wszystkich krajów łączmy się!:)
UsuńPiękne, proszę pani.
OdpowiedzUsuńDzięki Elu:)
UsuńTen komentarz mi się stale nasuwa - no masz talent kobieto. Kurczę, lubię te Twoje teksty. :))))
OdpowiedzUsuń