Wino
Osobista posiada Yorka i w razie potrzeby nie zawaha sie go użyć. Powszechnie albowiem wiadomo, że York psem obronnym jest. On szuka zaczepki a Osobista z racji z chwilą zakupu czworonoga powziętych zobowiązań niejako musi go bronić...
- Nie wiedziałam - powiedziała i zamarła. Na krótko. Zmartwychwstała po mniej więcej kilku sekundach. No może kilkunastu. W każdym razie nie zdążyłam przybrać żałobnej miny, a co dopiero szat - Mogę ci jakoś pomóc? - zapytała troskliwie. I współczująco.
- Jak chcesz możesz skopać ogródek - odpowiedziałam przytomnie. Osobista na takie dictum wzruszyła ramionami. Zdziwić mnie to raczej nie zdziwiło, ani ociupinkę. Osobista albowiem fanką prac ogródkowych nigdy nie była i nie ma najmniejszych przesłanek ku temu, żeby jej z wiekiem awersja do grabi i łopatki przeszła.
- Mam na myśli raczej to - powiedziała wyniośle i znacząco spojrzała na butelkę. Z czerwonym wytrawnym produkcji greckiej. Moim ulubionym.
- Taa... - stęknęłam, że niby boleśnie - Chęć pomocy jak widzę mocno wybiórcza.
- Nie pajacuj tylko mów co sie dzieje! - Osobista ryknęła rezolutnie. Za chwile jednak zapytała podejrzliwie - Nie chcesz chyba powiedzieć że to normalne? I że regularnie sie upijasz!
Płetwy mi opadły. Doprawdy nie wiem skąd u Osobistej podejrzenia jakobym się alkoholizowała i to jeszcze regularnie. Co prawda dowód rzeczowy w postaci butelki oraz kieliszka był namacalny ale przecież nie będę , jak pierwszy lepszy spod budki z piwem próbowała z gwinta czy mi wino nie zwietrzało! A próbowałam w celu ... Żeby za chwilę w towarzystwie wyżej wymienionej wznieść toast za pomyślność. Oraz sukcesem zakończone mediacje w sprawie wagi życia na poziomie, we względnej stabilnej sytuacji finansowej.
Pisk i skomlenie rozległo się dokładnie w chwili kiedy postanowiłam sie taktycznie pogniewać. Pies marki York który jak się okazało przybył w towarzystwie Osobistej zamiast usiąść jak przystało na dobrze wychowanego zwierzaka u stóp swojej pańci powędrował prosto do miski. Nie swojej. W Wenie, będącej ostatnio na samowolnej diecie natychmiast odezwał się syndrom psa ogrodnika. W obronie własności zaatakowała intruza. Przyjęłam to jako rzecz jak najbardziej naturalną. Osobista rzecz jasna była zdania z goła odmiennego i rzuciła się na pomoc swojemu pupilowi. Sytuacja po chwili została opanowana. Kiedy tylko Osobista przestała wilkiem patrzeć na mnie i na moją pupilkę ponownie wróciła do tematu przewodniego. Nic nie mówiła tylko z wyrzutem spoglądała w stronę butelki.
- Mam etat! Głupolu! - teraz to ja ryknęłam - I właśnie sprawdzałam czy będziemy miały czym świętować!
Osobista przez chwilę poddawała analizie zasłyszane informacje. W wyniku obróbki danych musiała dojść do wniosku, ze jest ok. Skoro tylko przyjęła to do wiadomości rozpromieniła się i kłapnęła z niebywałą gracją na sofę.
- Chwała najwyższemu - mruknęła zamiast przeprosin.
- Oraz szefowej jednej i drugiej, kuratorium, urzędnikom i wszystkim świętym! - dodałam stukając się z Osobista kieliszkami.
- Nie wiedziałam - powiedziała i zamarła. Na krótko. Zmartwychwstała po mniej więcej kilku sekundach. No może kilkunastu. W każdym razie nie zdążyłam przybrać żałobnej miny, a co dopiero szat - Mogę ci jakoś pomóc? - zapytała troskliwie. I współczująco.
- Jak chcesz możesz skopać ogródek - odpowiedziałam przytomnie. Osobista na takie dictum wzruszyła ramionami. Zdziwić mnie to raczej nie zdziwiło, ani ociupinkę. Osobista albowiem fanką prac ogródkowych nigdy nie była i nie ma najmniejszych przesłanek ku temu, żeby jej z wiekiem awersja do grabi i łopatki przeszła.
- Mam na myśli raczej to - powiedziała wyniośle i znacząco spojrzała na butelkę. Z czerwonym wytrawnym produkcji greckiej. Moim ulubionym.
- Taa... - stęknęłam, że niby boleśnie - Chęć pomocy jak widzę mocno wybiórcza.
- Nie pajacuj tylko mów co sie dzieje! - Osobista ryknęła rezolutnie. Za chwile jednak zapytała podejrzliwie - Nie chcesz chyba powiedzieć że to normalne? I że regularnie sie upijasz!
Płetwy mi opadły. Doprawdy nie wiem skąd u Osobistej podejrzenia jakobym się alkoholizowała i to jeszcze regularnie. Co prawda dowód rzeczowy w postaci butelki oraz kieliszka był namacalny ale przecież nie będę , jak pierwszy lepszy spod budki z piwem próbowała z gwinta czy mi wino nie zwietrzało! A próbowałam w celu ... Żeby za chwilę w towarzystwie wyżej wymienionej wznieść toast za pomyślność. Oraz sukcesem zakończone mediacje w sprawie wagi życia na poziomie, we względnej stabilnej sytuacji finansowej.
Pisk i skomlenie rozległo się dokładnie w chwili kiedy postanowiłam sie taktycznie pogniewać. Pies marki York który jak się okazało przybył w towarzystwie Osobistej zamiast usiąść jak przystało na dobrze wychowanego zwierzaka u stóp swojej pańci powędrował prosto do miski. Nie swojej. W Wenie, będącej ostatnio na samowolnej diecie natychmiast odezwał się syndrom psa ogrodnika. W obronie własności zaatakowała intruza. Przyjęłam to jako rzecz jak najbardziej naturalną. Osobista rzecz jasna była zdania z goła odmiennego i rzuciła się na pomoc swojemu pupilowi. Sytuacja po chwili została opanowana. Kiedy tylko Osobista przestała wilkiem patrzeć na mnie i na moją pupilkę ponownie wróciła do tematu przewodniego. Nic nie mówiła tylko z wyrzutem spoglądała w stronę butelki.
- Mam etat! Głupolu! - teraz to ja ryknęłam - I właśnie sprawdzałam czy będziemy miały czym świętować!
Osobista przez chwilę poddawała analizie zasłyszane informacje. W wyniku obróbki danych musiała dojść do wniosku, ze jest ok. Skoro tylko przyjęła to do wiadomości rozpromieniła się i kłapnęła z niebywałą gracją na sofę.
- Chwała najwyższemu - mruknęła zamiast przeprosin.
- Oraz szefowej jednej i drugiej, kuratorium, urzędnikom i wszystkim świętym! - dodałam stukając się z Osobista kieliszkami.
gratuluję;)
OdpowiedzUsuńGratuluję etatu :))
OdpowiedzUsuńNo to super :))
OdpowiedzUsuńNo to hip hip i hurra:) Oraz moje najszczersze, najgłębsze wyrazy gratulujące:)ps. Pozwolisz,że pod pretekstem wzniesienia toastu na cześć etatu sobie chlapnę mojego ulubionego francuza ze szczepu Merlot? choć grekiem też bym nie pogardziła jedakowoż:)
OdpowiedzUsuńto i ja się dołączam, ale toast dopiero wieczorem. Tylko czym by tu?...
OdpowiedzUsuńsię przyłączam do gratulacji :) i jednocześnie upraszam o wybaczenie lecz toastu winem nie wzniosę... no, chyba, że jakiś mały drink :)
OdpowiedzUsuńChwała! :)
OdpowiedzUsuńTa wiadomość jest warta i dwie butelki czerwonego, wytrawnego, greckiego
OdpowiedzUsuń:))))
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńi ja dołączam się do gratulacji:))))
OdpowiedzUsuńTo i ja z tej okazji nabędę coś droga kupna, aby wieczorem uczcić Twój sukces, wznosząc toast :)
OdpowiedzUsuńNo to chwała! Gratuluję! Tak? To i ja się napiję :P
OdpowiedzUsuńCzy ja dobrze przeczytałam? Dzięki Kuratorium ten etat? Cuda jednak się zdarzają :)))) Podwójne gratulacje :))))
OdpowiedzUsuńTo wspaniale, a Ciebie w roli alkoholizującej się jakoś nie widzę :), za to z toastem na cześć to i owszem! :) Szczególnie, że okazja doskonała!
OdpowiedzUsuńGratulacje, i chciałam zapytać czy tylko jedna poszła? czy...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
j
Gratuluję, to ważne.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
P.S.
Na psi strajk głodowy najlepszym lekarstwem jest inny pies, atakujący jego miskę.
Ja dla odmiany gruzińskim wytrawnym wznoszę za etat!
OdpowiedzUsuńJa tez wypije,moje australijski za Twoja radosc .
OdpowiedzUsuńTo ja wypiję gruzińskie słodkie i wzniosę toast za Twoją radość :):) Moje gratulacje :):):) A moje wielkie psy bardzo się boją Yorków , czy to nie dziwne ?:):):)
OdpowiedzUsuńZ tym etatem to jest tak, że ja go miałam, ale w związku z niżem demograficznym mogło byc różnie. I nie wszyscy niestety bedą go mieli:(
OdpowiedzUsuńTo najlepszego, za ciąg dalszy etatu i dalsze zabawne wpisy na blogu:)
OdpowiedzUsuń