Kolory
Pamiętacie jak kiedyś pisałam, że zanudziłam dzieci, psa, a nawet kota? Moja bajka zadziałała na nie nasennie, lepiej niż farmaceutyczny specyfik. Dzieciaki miały rację. Potwierdziła to szacowna komisja w równie szacownym konkursie. Zresztą, przekonajcie się sami:)
Dawno temu, w czasach kiedy ludzie nie nadawali sobie imion, bo musieli nazwać całą masę rożnych innych, nienazwanych dotąd rzeczy, w niewielkim domu u podnóża najwyższej góry jaka była w okolicy urodziły się bliźnięta. Nienazwany chłopczyk i bezimienna dziewczynka. On był okropnym urwisem. Takim jakiego w okolicy jeszcze nie było. Był przy tym uroczy, więc nawet jeśli narozrabiał i tak wszystko uchodziło mu na sucho.
Dawno temu, w czasach kiedy ludzie nie nadawali sobie imion, bo musieli nazwać całą masę rożnych innych, nienazwanych dotąd rzeczy, w niewielkim domu u podnóża najwyższej góry jaka była w okolicy urodziły się bliźnięta. Nienazwany chłopczyk i bezimienna dziewczynka. On był okropnym urwisem. Takim jakiego w okolicy jeszcze nie było. Był przy tym uroczy, więc nawet jeśli narozrabiał i tak wszystko uchodziło mu na sucho.
- Masz ci los! Co z ciebie wyrośnie! - rodzice załamywali ręce.
Wszyscy
wiedzieli jednak, że kochali swojego synka miłością prawdziwą choć
jeszcze przez nikogo nienazwaną. Trudno żeby było inaczej. Mały miał
wesołe usposobienie, a w błękitnych oczach tyle szczerości, że nie
sposób było się na niego gniewać dłużej niż kilka nienazwanych chwil.
-
Nie będzie tak źle! - pocieszała ich młodsza o całe 5 nienazwanych
minut córka. Była zupełnie inna niż brat. Zawsze potrafiła ich
rozweselić, dodać otuchy. Była niczym nienazwany jeszcze miód. We
wszystkim umiała znaleźć coś dobrego, a co ważniejsze wszystkich starała
się tą umiejętnością zarazić.
Pewnego dnia, kiedy słońce skryło się już za wielką jabłonią rosnąca w sadzie, do drzwi ktoś zapukał.
- Pokój temu domowi - powiedział siwobrody wędrowiec przekraczając próg - Nazywam się Świat.
-
Witaj Świecie - odpowiedziała dziewczynka i grzecznie dygnęła. Jej
brat w tym czasie oglądał już wielkie nienazwane coś przyniesione przez
wędrowca.
- Co to? - zapytał ciekawie nie odrywając wzroku od tajemniczych pakunków.
- Torby - odpowiedział Świat i usiadł przy kominku.
-
Aha. Torby - mały pokiwał ze zrozumieniem głową. Tak naprawdę to wcale
nie wiedział o co chodzi. Jeszcze nigdy nie słyszał słowa torba. Nic
więc dziwnego, że nie rozumiał jego znaczenia.
Świat zachichotał cichutko, pogłaskał się po brodzie i zanim wyjaśnił ciekawskiemu dzieciakowi o co chodzi, zwołał
rodzinę do siebie. Minęło trochę czasu zanim wszyscy przyszli. Matka
właśnie wyjmowała ostatnie bochenki chleba z pieca i układała je na
dębowych półkach w spiżarni. Ojciec zaganiał zwierzęta na noc do
zagrody. Zaś mała złotowłosa dziewczynka zbierała do kubeczka okruchy ze
stołu.
- To dla ptaszków - wyjaśniła - Jak przyjdzie zima, muszą wiedzieć, że ktoś o nich pamięta.
Tylko jej brat nic nie robił. Stał i ciekawie przyglądał się torbom, marszcząc przy tym piegowaty nosek.
-
Przychodzę do was w ważnej sprawie - Świat zaczął przemowę - Jak
widzicie, jestem stary. Nie ze wszystkim nadążam. Na ziemi mieszka
coraz więcej ludzi i nie mogę każdemu osobiście dać tego co dla niego
zaplanowałem. Potrzebuję pomocników. I wy nimi będziecie - powiedział
stanowczo. Dzieci zareagowały dokładnie tak jak Świat przypuszczał.
- Hura! Będę pomocnikiem Świata - Mały chłopczyk wykrzyknął wesoło skacząc z radości raz na jednej raz na drugiej nodze.
- Hura! Będę pomagać! - ucieszyła się dziewczynka i zaklaskała z radości małymi rączkami.
-
W tych torbach są prezenty dla waszych dzieci.- Świat zwrócił się do
rodziców - Nie są to jednak zabawki. Musicie wiedzieć, że ich życie od
chwili kiedy je przyjmą bardzo się zmieni. Będą odpowiadać za niezwykle
ważne rzeczy.
-
No nie wiem - ojciec niepewnie spojrzał na staruszka - To jeszcze
dzieci. A ten tu- wskazał na skaczącego dookoła stołu chłopca - Jak
widać. Straszny rozrabiaka.
- A jak kaprysi - dodała milcząca dotąd matka.
-
Właśnie - poparł ją mąż - Trudno będzie od niego wymagać
odpowiedzialności. Córka za to, panie Świat, jest zupełnie inna.
Zupełnie. Grzeczna, pracowita i odpowiedzialna.
Rodzice
wcale nie wyglądali na ucieszonych. Jak wszyscy inni, oni też
chcieli dla swoich dzieci jak najlepiej, a propozycja siwobrodego starca
przerażała ich.
-
Oni są jeszcze tacy mali ...- kobieta nieśmiało spojrzała Światu w
oczy. Mimo, że nie wiedziała w czym ani jak mają pomagać jej pociechy
zapytała - Może my moglibyśmy, zamiast nich? Jesteśmy dorośli, silni i
odpowiedzialni.
-
Nie - Świat stanowczo pokręcił głowa - Oni urodzili się specjalnie po
to żeby mi służyć. Nikt inny nie może tego robić. Tylko oni.
W oknie
ukazała się blada twarz księżyca. Świat pomyślał, że dość wrażeń na
dziś. Że resztę powie im jutro. Jak ochłoną. I przemyślą co nieco.
- Pójdę już- powiedział podnosząc się z ławy przy kominku na której siedział.
- Zostań u nas - poprosili gospodarze.
-
Będąc u was jestem u siebie. A wy nawet jak jesteście u siebie to
jesteście u mnie - powiedział uśmiechając się pod nosem i zasnął. A wraz
z nim posnęli ludzie, jeszcze nie nazwane ptaki i zwierzęta. Nawet
wiatr co hulał za oknem usiadł na gałęzi i uciął sobie drzemkę. Tylko
rodzice bezimiennych dzieci nie mogli zasnąć. Przewracali się na łóżkach
z boku na bok i cały czas myśleli co też czeka ich syna i córkę i jakie
prezenty ma dla nich drzemiący przy piecu siwobrody gość.
-
Idę - ojciec powiedział wstając - Zanim zdecyduję czy pozwolę dzieciom
iść ze Światem na poniewierkę muszę zobaczyć co jest w tych torbach.
- Idę z tobą! - powiedziała matka, która też była ciekawa.
Po cichu, ostrożnie stawiając stopy, tak żeby nie obudzić dzieci i ci ważniejsze Świata skradali się do izby w której stały tajemnicze torby. Z niepokojem zajrzeli do ich wnętrza.
-
Coś takiego nie może być groźne - pomyśleli. Uspokojeni poszli spać, a
Świat który przyglądał im się spod na wpół przymkniętych powiek
uśmiechnął się nieznacznie i ponownie zasnął.
CeDeeN...
CeDeeN...
O żesz, że się powtórzę... Zołzo Jedna i Jedyna!
OdpowiedzUsuńBajki mają uspokajać, a nie pobudzać i rozstrajać niecierpliwoscią! :)
Wytrzymasz;)
UsuńCoś takiego czy i co do jasnej anielki. Zołzik Ty małpo zielona, mogłabyś przynajmniej te kolerne, znienawidzone cedeen zrobić zdeczko potem.Kilka bardzo istotnych jak dla mnie zdań potem?
OdpowiedzUsuńZ małpą mogę się zgodzić ale z zielną nie! Ruda albowiem od jakiegoś czasu jestem;D
Usuńnie lubię cedeen
OdpowiedzUsuńOj tam... jedno małe słowo:D
Usuńno wiesz!!!... to miało być nudne a nie tak... rozbudzić i zostawić... cała Zołza :)
OdpowiedzUsuńNo bo jak ktoś się znudzi to daję czas na wyspanie się;D
Usuńto ja już się wyspałam :) i... czekam !!!!
UsuńUsypiało ?? No nie
OdpowiedzUsuńAleż tak:)
UsuńBardzo mi się podoba to " nienazwanie ", tworzy nastrój ija mam wrażenie, że to ciekawa bajka dla dorosłych - nieco filozoficzna...tak mi się wydaje na początku. I bardzo mnie ciekawi, co dalej... :))
OdpowiedzUsuńZ filozofia raczej mi nie po drodze:)
Usuńnono :) komisja to tylko komisja
OdpowiedzUsuńNiby tak. Jednak ma władzę;D
UsuńTak się zaczynają najlepsze horrory: coś takiego nie może być groźne...
OdpowiedzUsuńAlbo: Ciekawe co to jest?
;)
No nie:D Horror to to na pewno nie jest:D
UsuńTym bardziej intrygujące ;)
UsuńNic to... czekam na to CeDeeN...
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej będę mogła zrobić sobie przerwę na papierosa...:).
"Rób co chcesz, tylko nie pal":D
UsuńTeż czekam... a że lubi trochę znęcać się nad czytelnikami... Nic to...
OdpowiedzUsuńZaraz znęcać... po prostu dozuję nudę;D
UsuńNo jak można tak przerwać??;/Przecież nie zasnę!:))
OdpowiedzUsuńZaśniesz, przecież to nasennie działa;D
UsuńA ja już polubiłam cdn-y!
OdpowiedzUsuńUfffffffff... przynajmniej Ty:)
UsuńJak ja nie lubię cdn-ów :(
OdpowiedzUsuńNo przykro mi. Trochę;)
Usuńczekam na cdn!!!!!
OdpowiedzUsuńoj, jak nie lubię czekać....
Już jest;)
Usuń