O chodzeniu, siadaniu i myśli ulotnej

 Nadworny pojawił się niczym królik z kapelusza podrzędnego magika.
- Tylko ciebie tu potrzeba - mruknęłam na powitanie.
- Do pieczenia chleba? - zapytał zaczepnie (punkt dla niego za skojarzenie) i zupełnie nie przejmując się moim przemiłym powitaniem rozsiadł się, na pierwszy rzut oka wygodnie. Na drugi też, ale każdy kto miał do czynienia ze szkolnymi krzesłami wie, że dłużej niż 45 minut wytrzymać się na nich nie da. Pewnie dlatego lekcje tyle właśnie trwają.
A tak w ogóle to Nadworny ma w tyłku robaki, albo ADHD jakieś bo wstał zanim zdążyło minąć pięć minut.
- Stało się coś? - zapytał podchodząc do otwartego na oścież okna.
- Zasadniczo nic - odpowiedziałam zgodnie z najprawdziwszą prawdą. Dzieci zdrowe, Księcia Małżonka przestało łupać w krzyżu, pies jak zwykle drze kota, a konto jeszcze nie jest do cna wyczyszczone. Czego więcej chcieć? I czym  wobec takich rewelacji jest to że , staram się, myślę, szukam i nic.
- No to o co chodzi? - Nadworny drążył, nie dawał za wygraną.
- Nie wiem o co ci chodzi - odpowiedź wcale, wbrew pozorom, nie była taka wymijająca.

- No tak to my rozmawiać nie będziemy moja panno! - protekcjonalny ton w jaki uderzył nie należy do moich ulubionych, ale samo "panno" to inna sprawa. Prawie zapomniałam jak to było jak sobie chodziłam samopas. - Masz mi tu natychmiast zeznawać!
- Bo widzisz chodzi o to, że chodzi, chodzi, chodzi, a jak siadam to raptem przestaje...
- Chodzić? - zapytał ale chyba dla zasady. Po oczach widać było, że raczej nic a nic. W sensie, że nie łapie.
- No - przytaknęłam niemal pewna że się odczepi - Kawy?
- Jasne - czego jak czego ale kawy to on nie odmawiał nigdy.
Zaszumiało, piknęło, zabulgotało, zapachniało...
- No to co? - Nadworny najwyraźniej nie miał zamiaru odpuścić.  Ledwie powąchał, łyknął, przełknął.
- Co co?
- No to co chodzi i przestaje jak siadasz.
- A to... Myśl.
- Przecież myślę! Sugerujesz, że jestem bezmy...
- Niczego nie sugeruję - przerwałam mu bo zaczynał czerwienieć niebezpiecznie - Myśl mi chodzi po głowie i zaraz jak siadam, żeby ją zapisać to przestaje. Rozumiesz? Już mi się wydaje, że wpadłam na genialny pomysł, a tu raptem pustka...
- Aha - mruknął i ukrył się za kubkiem. Tchórz! Zeznania to wymusił, a jakże, ale żeby coś poradzić to już nie!
A weny jak nie było tak nie ma. Dobrze, że chociaż Wena jest. I merda ogonkiem.

Rysunek: Andrzej Milewski, http://www.andrzejrysuje.cba.pl/?p=508

Komentarze

  1. A próbowałas pisać na stojąco? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze tylko na wisząco nie próbowałam. Wszystko jednak przede mną;)

      Usuń
  2. Oj mnie też by się przydała, bo cierpię na to samo. Niby już mam ten pomysł, tą wyczekiwaną myśl, a jednak ...jej nie ma;-(

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczekać i tyle. Sama przylezie w najmniej oczekiwanym momencie. Pewnie w WC Cię szalenie napadnie :)))) Na wszelki wypadek noś akcesoria do notowania :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle, że ja już tak długo czekam... Cierpliwość już tracę!

      Usuń
  4. Mam tak w nocy jak spać nie mogę, rano budzę się i nie pamiętam :) a nigdy nie chce mi się wstawać w środku nocy, żeby zapisać :). Milewski znajome nazwisko......moje rodowe, hehe:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to nawet pamiętam, tyle, że to co mi się w nocy wydaje takie cudne to rano okazuje się być niewiele wartą kalką:)

      Usuń
  5. Z tymi przychodzącymi myślami to trzeba uważać. Ostatnio, tuż przed zaśnięciem wpadł mi do głowy pomysł na pewien naszyjnik.Całą noc "koralikowałam" we śnie, ale tak realnie, że rano byłam bardzo rozczarowana, gdy owego naszyjnika nie zobaczyłam. Oczywiście gdy mi się już ten naszyjnik wyśnił to i pomysł gdzieś przepadł.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz wiem dlaczego twoje naszyjniki wyglądają jak wyśnione:)

      Usuń
  6. Ty i brak weny????!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Też uważam, że weny u Ciebie dostatek, a i psina Wena też posłuszna swej Pani - tak mi się widzi? ;)) I prawie co dzień nowa notka u Ciebie ( niekoniecznie zaraz utwór literacki w pełni ), a czytelnicy mają co czytać i snuć refleksje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mnie chodzi o coś innego niż zwykła blogowa notka. Chciałabym nareszcie napisać coś innego:(

      Usuń
  8. Zołzik? Czyli sugerujesz i aluzjujesz, że ten tu pościk wysmarowałaś bez pomocy niejakiej Weny T. No to Ci powiem, że wpływ owej na Twórczość jest przereklamowany:)Całkiem całkiem wyszło Ci to blablanie bez niej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dworuj sobie ze mnie imć pani Niko! Toż to najzwyklejsze w świecie blablablanie ...

      Usuń
  9. I ja się zgodzę, że ta wena (kimkolwiek by była ;) ) zupełnie Ci niepotrzebna, skoro bez niej tak zgrabnie pisanie Ci wychodzi :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie dopadło mnie totalne zniechęcenie. Chyba zrobię sobie przerwę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samolubnie powiem;Nie wolno ci tego robić!
      Jako człowiek wyrozumiały jednak muszę przyznać ci rację; skoro uważasz, że przerwa konieczna to pewnie tak jest:)

      Usuń
  11. Im bardziej tę wenę przywołuję - tym dalej ode mnie się trzyma ;) Jest jak nasz rodzinny kot. Przychodzi znienacka, wychodzi kiedy chce - i nie daje się przywołać. Ale nikt się tym nie przejmuje. Dopóki przychodzi ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. one tak mają..ulotne diabelstwo..ale w końcu je złapiesz:)

    OdpowiedzUsuń
  13. podejdzie cichutko i będzie, czekaj cierpliwie.......:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam bardzo podobnie, nawet czesto pamietam te mysli, ktore "tylko wystarczy rozwinac" ale potem jak im sie przyjrze, to juz nie ma co rozwijac:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Po co babrać się w oczywistym:)

      Usuń
  15. Przypomniał mi się monolog Smolenia sprzed lat:"... A niech se łazi... Nie takie rzeczy chodzą mi po głowie". I on chyba insekty miał na myśli:)
    Zgadzam się z przedmówcami - ty nawet potrafisz ciekawie napisać o tym, że nie masz o czym pisać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaaa... o niczym to każdy gupi potrafi nablablać;D

      Usuń
  16. Tak to już z weną bywa, że pojawia się, kiedy chce, a chodzi jak kot, własnymi drogami :)
    A człowiek nie automat, produkować bez przerwy nie może. Przerwy są nieodłączną częścią procesu tworzenia, że się tak górnolotnie wyrażę :)
    Przejdzie, a raczej - przyjdzie! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Odpowiedzi
    1. Czyli, że najlepiej wychodzi mi pisanie o niczym?:D

      Usuń
  18. "panno" hehe nie lubię tego powiedzonka, choć panną jestem ;P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz