Pułkownikowa
Język mam nie tyle giętki co wyrywny. I może trochę zbyt ostry. Taka przypadłość, od urodzenia. Na konsekwencje paplania co ślina na język przyniesie czasami czekam latami. Bywa jednak, że skutki pojawiają się niemalże natychmiast.
- Możesz mi z łaski swojej powiedzieć co takiego nagadałaś Igrekowskiemu? - Książę Małżonek wycedził do słuchawki. Mam przyjemność znać go lat wiele i doskonale wiem, że zadowolony to on nie był.
- A bo co? I kim do jasnej... Aaaapsik! - tu zdrowo kichnęłam dając upust nagromadzonym w nosie alergicznym emocjom - ... zasmarkanej, jest Igrekowski? Nie znam człowieka.
- Nie znam, nie znam... Wystarczy, że on ciebie zna. I kojarzy ze mną. - Książątko gderało pod nosem - Siedział z nami przy stole. Przy Iksińskim.
Iksiński? Jego też nie kojarzyłam. To znaczy z nazwiska. Tylu nowych ludzi i każdy podobny do nikogo.
Że oni kojarzyli mnie to insza inszość. Nowych zawsze się zauważa. Zwłaszcza na firmowej imprezce, gdzie wszyscy się znają.
- No, taki z wąsem. Niezbyt wysoki. - Książę Małżonek za wszelką cenę usiłował odświeżyć moją pamięć.
Szybko przeleciałam w myślach ostatnio poznanych kurduplowatych wąsaczy i ... viola!
- Taki w brązowej koszulce? Mały, krępy, niewywrotny?
- Ten sam! - wrzasnął uszczęśliwiony. Po chwili jednak powrócił do pierwotnego, groźnego tonu - No to co mu nagadałaś? Babo pyskata!?
- Nic takiego. W sumie...
- Skoro tak to dlaczego chodzi i rozpowiada, że moja żona to baba z jajami i że ma niewyparzony jęzor?
Zgłupiałam. Zawsze mi Książątko powtarzało, że z żołnierzami trzeba po żołniersku. Konkretnie; krótko i na temat. A jak już w końcu raz jedyny byłam posłuszna i mężowską wolę spełniłam to znowu źle. No nie dogodzisz!
- Powiedziałam mu tylko, że jak już musi mnie tytułować to niech z łaski swojej używa tytułu który zdobyłam głową a nie dupą. To wszystko. - wyznałam szczerze. Bez skruchy jednakowoż, bo gdyby jeszcze raz taka sytuacja, to jak nic powiedziałaby to samo. Toczka w toczkę. A kto wie czy dla lepszego efektu, niby to przypadkiem, w trakcie walcowania lub innych wygibasów przy discopolowych przebojach nie wbiłabym obcasa w stopę.
Konsternacja po drugiej stronie słuchawki trwała ledwie jakieś setne ułamki sekundy. Po chwili Książątko ryknęło gromkim śmiechem. Nie ma dziwne. Zna mnie tak samo długo jak ja jego i wie, że nie lubię być traktowana przedmiotowo. Pułkownikowa! Też mi coś!
Źródło zdjęcia w sieci: http://www.ekartki.wolsztyn24.pl/ekartka-polskie-wojsko,58,0,3613.html
- Możesz mi z łaski swojej powiedzieć co takiego nagadałaś Igrekowskiemu? - Książę Małżonek wycedził do słuchawki. Mam przyjemność znać go lat wiele i doskonale wiem, że zadowolony to on nie był.
- A bo co? I kim do jasnej... Aaaapsik! - tu zdrowo kichnęłam dając upust nagromadzonym w nosie alergicznym emocjom - ... zasmarkanej, jest Igrekowski? Nie znam człowieka.
- Nie znam, nie znam... Wystarczy, że on ciebie zna. I kojarzy ze mną. - Książątko gderało pod nosem - Siedział z nami przy stole. Przy Iksińskim.
Iksiński? Jego też nie kojarzyłam. To znaczy z nazwiska. Tylu nowych ludzi i każdy podobny do nikogo.
Że oni kojarzyli mnie to insza inszość. Nowych zawsze się zauważa. Zwłaszcza na firmowej imprezce, gdzie wszyscy się znają.
- No, taki z wąsem. Niezbyt wysoki. - Książę Małżonek za wszelką cenę usiłował odświeżyć moją pamięć.
Szybko przeleciałam w myślach ostatnio poznanych kurduplowatych wąsaczy i ... viola!
- Taki w brązowej koszulce? Mały, krępy, niewywrotny?
- Ten sam! - wrzasnął uszczęśliwiony. Po chwili jednak powrócił do pierwotnego, groźnego tonu - No to co mu nagadałaś? Babo pyskata!?
- Nic takiego. W sumie...
- Skoro tak to dlaczego chodzi i rozpowiada, że moja żona to baba z jajami i że ma niewyparzony jęzor?
Zgłupiałam. Zawsze mi Książątko powtarzało, że z żołnierzami trzeba po żołniersku. Konkretnie; krótko i na temat. A jak już w końcu raz jedyny byłam posłuszna i mężowską wolę spełniłam to znowu źle. No nie dogodzisz!
- Powiedziałam mu tylko, że jak już musi mnie tytułować to niech z łaski swojej używa tytułu który zdobyłam głową a nie dupą. To wszystko. - wyznałam szczerze. Bez skruchy jednakowoż, bo gdyby jeszcze raz taka sytuacja, to jak nic powiedziałaby to samo. Toczka w toczkę. A kto wie czy dla lepszego efektu, niby to przypadkiem, w trakcie walcowania lub innych wygibasów przy discopolowych przebojach nie wbiłabym obcasa w stopę.
Konsternacja po drugiej stronie słuchawki trwała ledwie jakieś setne ułamki sekundy. Po chwili Książątko ryknęło gromkim śmiechem. Nie ma dziwne. Zna mnie tak samo długo jak ja jego i wie, że nie lubię być traktowana przedmiotowo. Pułkownikowa! Też mi coś!
Źródło zdjęcia w sieci: http://www.ekartki.wolsztyn24.pl/ekartka-polskie-wojsko,58,0,3613.html
Pani Doktor kojarzy się z lekarze, a magister z farmaceutką
OdpowiedzUsuńweź mnie nie stresuj, jak mam się do Ciebie zwracać? Zołzoukochana?
Najwolę po imieniu, ale jak już musisz, to "Zołzoukochana" brzmi nieźle;)
Usuńjacie !!! tos zastrzelila dziada hahahaha. podoba mi sie
OdpowiedzUsuńNiechcący... Serio;)
UsuńA czy ten kurduplowaty wąsacz to nie był czasem zaś aby porucznik Rżewski? Bo jeśli tak, to należy mu to i owo wybaczyć, on ma liczne zalety ;)
OdpowiedzUsuńAleż skąd! Rżewskiemu wybaczyłaby wszystko! I jeszcze trochę;)
Usuńposzłaś na całość!:)
OdpowiedzUsuńA tu zong;)
UsuńZaraz zaraz, ale jaka półkownikowa? Po mężu to Księżna Małżonka powinno być, jak on śmiał Cię tak...zdegradować?
OdpowiedzUsuńpuł*
Usuńkrótko i na temat.. i niewątpliwie po żołniersku;-)
OdpowiedzUsuńKto z kim przestaje...;)
UsuńMocna riposta! ;D
OdpowiedzUsuńDupna;)
Usuńa mnie się widzi, i to bardzo, zołzoukochana, ha ha ha!
OdpowiedzUsuńj
Miłe, ale trochę długie. No chyba że na zasadzie kopiuj-wklej;)
UsuńTeż nie lubię przedmiotowego traktowania.
OdpowiedzUsuńChyba byśmy się jako emancypantki sprawdziły:D
UsuńZołza to brzmi dumnie!
OdpowiedzUsuńNo ba!
UsuńNa mojego chłopa czasami mówia "mąż nauczycielki" to wtedy on w jaki sposób zdobył ten tytuł? :)))))))
OdpowiedzUsuńObrączką?;)
UsuńGenialna riposta;-))
OdpowiedzUsuńPozostaje mieć nadzieję że mały, krępy, niewywrotny ma poczucie humoru;)
UsuńTa skłonność do tytułowania, chociaż przeżytek trzyma się jednak mocno. W pewnych kręgach oczywiście. Kiedyś jednego profesora do spółki w tytułach z doc,dr hab, nazwałem w zdenerwowaniu magistrem. On bez mrugnięcia okiem załatwił moją sprawę, a na do widzenia podał mi rękę i rzekł- następnym razem niech mi pan mówi po prostu Józek.
OdpowiedzUsuńMile wspominam. Pozdrawiam
Ja tam mu się nie dziwię. Magistrów teraz jak kusych psów, a Józków wręcz odwrotnie;)
UsuńOn pewnie z Krakowa lub spod Krakowa. Tam uwielbiają się wzajemnie tytułować. A tak ogólnie to dobrze mu palnęłaś.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Niestety to tytułowanie niekoniecznie zawsze wypływa od samych tytułujących. Była kiedyś taka jedna co w będąc w pracy odbierała telefon i przedstawiała się jako pułkownikowa Sz...wa;) Po prostu niektórzy muszą się tak dowartościowywać;D
UsuńMatko kochana moja...to ja zgłupłam:) Pułkownikowa to jest dupny tytuł, a magister głowny ? To po czemu pułkownikowa brzmi tak nobliwie i dumnie ?Dla zmyły?
OdpowiedzUsuńChodzi o to, że żoną mojego męża i "pod pułkownikiem" to ja jestem prywatnie;)
UsuńTaaa.. to może tytuł PODpułkownikowa byłby bardziej stosowny...prywatnie:)
UsuńAleż z Ciebie, Zołzo luba, Półkownikowa przez o z kreską przeca... Ach, i ja nią niegdyś byłam...
OdpowiedzUsuńZnaczy się pilnowaczka półek z książkami?:D
UsuńPeeS. Nawet nie przypuszczałam, że chłopak z mapnikiem...;)
Kto to był Kownikow, że teraz jest go Pół? ;)
OdpowiedzUsuńPrzeważnie nie wiadomo. Krążą jednakowoż jakieś niesprawdzone pogłoski;)
UsuńDobrze, że od pułkownika, a nie od półki :)
OdpowiedzUsuńhej, moge dolaczyc? ... do 'wesolej gromady' blogerskiej? Jestem Echo :/ ... :)
UsuńPrzypomnialo mi sie nazewnictwo wspolmalzonek - zona draba to drabina a zona popa - popażona ... zona 1/2 Kownikowów to podpulkownikowa (z wymiennym ó na u)?
Pozdrawiam
Witaj Echo:)
Usuń"Popażona" wymiata:D
A na mojej wsi, po mężu mnie ostatnio nazwano T...owa, normalnie jak moja teściowa się poczułam, która powszechnie jest tak nazywana. Nie powiem, żeby mi się to podobało :/
OdpowiedzUsuńChociaż ... w szkole dawno temu, pani od rosyjskiego wołała na dziewczęta P...ówna, S...ówna i mówiła piękną polszczyzną :))
To jeszcze zależy ta T...owa to od imienia czy nazwiska. Wersja odimienna jest zdecydowanie gorsza;D
UsuńNIE MA TO JAK SWIEZOŚĆ UMYSŁU NA FIRMOWYM "BALU"
OdpowiedzUsuń1-0 DLA CIEBIE :)
Firmowe są po prostu niesamowite;D Za dwa tygodnie będzie u mnie bibka;D
UsuńGratuluję refleksu, jednak chyba zbyt wysoko oceniłaś rozmówcę:)Myślę, że nie od razu załapał. Dla mnie zupełnie kretyńskie jest mówienie - "idziemy do Zbyszków", "jedziemy na urlop z Heńkami" itd. Jakoś nigdy nie słyszałam: "idziemy do Basiek". Ale na tym kończy się moja walka o parytet:)))
OdpowiedzUsuńO ja tam jestem za parytetem. To całkiem dobra broń. Jak się go tak porządnie zwinie w rurkę to można komuś nieźle głupotę wybić z głowy:D
UsuńBrawo ! pułkownikowo jedna. Kiedyś na mnie mówiono kierownikowa a teraz jestem żoną emeryta to niby jak by mówili ? emerytowa ? a moja córka emerytówna ? Dzidka
OdpowiedzUsuńNo patrz a ja byłam pewna że robiłaś zawrotną karierę prezesowej;)
UsuńZareagowalabym dokladnie tak samo:)
OdpowiedzUsuńA może pułkownikowa - bo zarządza pułkownikiem? Dzwigowy na ten przykład szefuje dzwigowi:)))
OdpowiedzUsuń