Łamaga
... na dodatek z głową w chmurach.
- Zasadzka - rzekła Sowa - jest to coś w rodzaju przykrej niespodzianki.
- Tak samo bywa czasami z Posadzką - rzekł Puchatek.*)
- Jaaaaaaaaaasne... - mruknęłam. Nie dlatego, że miała do powiedzenia coś w temacie posadzkowych zasadzek tylko tak po prostu. Bo czasami wypada wtrącić cokolwiek do rozmowy. Najlepiej właśnie takie słowa klucz typu; jasne, dokładnie, aha.
Trzy pary plastikowych oczu spojrzało na mnie ze zdziwieniem.
- Myślałem, że śpisz - powiedział Puchatek z pewną taką niewiarą. Zupełnie jakby pokładał w wątpliwość własne słowa.
- No co ty! - zaprzeczyłam gorliwie. Sam fakt podziwiania chmurek na niebie przez na wpół przymknięte oczy nie świadczył przecież o tym, że śpię! Co najwyżej myślę o niebieskich migdałach. Rozmarzam się. Snuję plany. A raczej przypuszczenia.
- Spoko - Królik udobruchał mnie swoim ulubionym słówkiem.
- No właśnie, spoko - poparł go Kubuś i za chwilę dodał z entuzjazmem - To opowiedz jak to było!
Po dłuższej chwili usłyszałam niecierpliwe wiercenie się na leżaczku obok. Oraz krótkie ale dosadne przekomarzanie się;
- Ty no weź się posuń!
- Ałaaaaaaaaaaa! Moja łapka. Złaź bo cię pacnę!
- Słuchaj no Sowa, odlot mi stąd!
Zupełnie jakbym własne dzieci słyszała. Otworzyłam więc niemrawo jedno oko przerywając na chwilę sen na jawie. Pluszowe towarzystwo usadowiło się wreszcie jako - tako na leżaczku i z poduchami powtykanymi pod tyłki wlepiło we mnie plastikowe gały.
- Noooo! - Sowa ponagliła mnie nieco zniecierpliwiona.
- Co znowu?
- No masz ci babo placek ze śliwkami! - Kubuś prawie ryknął i pociągnął nosem - Z jabłkami?
- Oczywiście, jestem baba i mam placek. Z jabłkami - potwierdziłam jakże słuszne przypuszczenia Puchatka - Ale nie dam, bo jeszcze gorący.
- Phi - miś wydął pluszowe wargi pogardliwie - Wiesz gdzie ja mam ten twój placek? Wiesz?
- Domyślam się - powiedziałam z przekąsem patrząc jednocześnie na jego okrągły brzuszek.
- No właśnie! A dla twojej informacji to właśnie jestem na diecie! - wrzasnął i się nadąsał.
- Od kiedy?
- Od teraz! - odpowiedział i nadąsał się jeszcze bardziej.
Wiadomo, nie tylko Polak jak głodny to zły. Ta sama zasada dotyczy misiów i wszystkich innych niekoniecznie pluszowych gatunków zwierząt.
- Nie zagaduj tylko opowiadaj - Sowa Przemądrzała znowu mnie ponagliła.
- O czym?
- No o tej zasadzce na posadzce. Przykra była?
Coś mnie jednak ominęło. Tak to jest jak się zamiast słuchać duma. Usiłowałam coś szybko nazmyślać żeby nie wyjść na taką co na zasadzkach się nie zna. Fakt faktem że o posadzkach wiedziałam więcej. Znacznie więcej. Wszak w domu byłam niekwestionowaną królową! Mopa...
- No więc... Trzeba bardzo uważać na zasadzki zastawiane przez posadzki bo może się to źle skończyć. Można sobie złamać nogę, nabić guza albo siniaka na tyłku. A jak są mokre to trzeba uważać podwójnie. A nawet potrójnie. Zwłaszcza łamagi i ci którzy chodzą z głową w chmurach.
- A nie mówiłam! - Sowa zrobiła minę wszechwiedzącej.
Kubuś i Królik jednak zamiast przyklasnąć i złożyć gratulacje Przemądrzałej, która najwyraźniej tego właśnie oczekiwała, zupełnie ją zignorowali i patrzyli się na mnie. Ze współczuciem. A nawet z litością
- Biedactwo. Musi cię strasznie boleć...
- Że niby co?
- No te wszystkie guzy, siniaki i połamane nogi.
*) A.A Milne "Kubuś Puchatek"
- Zasadzka - rzekła Sowa - jest to coś w rodzaju przykrej niespodzianki.
- Tak samo bywa czasami z Posadzką - rzekł Puchatek.*)
- Jaaaaaaaaaasne... - mruknęłam. Nie dlatego, że miała do powiedzenia coś w temacie posadzkowych zasadzek tylko tak po prostu. Bo czasami wypada wtrącić cokolwiek do rozmowy. Najlepiej właśnie takie słowa klucz typu; jasne, dokładnie, aha.
Trzy pary plastikowych oczu spojrzało na mnie ze zdziwieniem.
- Myślałem, że śpisz - powiedział Puchatek z pewną taką niewiarą. Zupełnie jakby pokładał w wątpliwość własne słowa.
- No co ty! - zaprzeczyłam gorliwie. Sam fakt podziwiania chmurek na niebie przez na wpół przymknięte oczy nie świadczył przecież o tym, że śpię! Co najwyżej myślę o niebieskich migdałach. Rozmarzam się. Snuję plany. A raczej przypuszczenia.
- Spoko - Królik udobruchał mnie swoim ulubionym słówkiem.
- No właśnie, spoko - poparł go Kubuś i za chwilę dodał z entuzjazmem - To opowiedz jak to było!
Po dłuższej chwili usłyszałam niecierpliwe wiercenie się na leżaczku obok. Oraz krótkie ale dosadne przekomarzanie się;
- Ty no weź się posuń!
- Ałaaaaaaaaaaa! Moja łapka. Złaź bo cię pacnę!
- Słuchaj no Sowa, odlot mi stąd!
Zupełnie jakbym własne dzieci słyszała. Otworzyłam więc niemrawo jedno oko przerywając na chwilę sen na jawie. Pluszowe towarzystwo usadowiło się wreszcie jako - tako na leżaczku i z poduchami powtykanymi pod tyłki wlepiło we mnie plastikowe gały.
- Noooo! - Sowa ponagliła mnie nieco zniecierpliwiona.
- Co znowu?
- No masz ci babo placek ze śliwkami! - Kubuś prawie ryknął i pociągnął nosem - Z jabłkami?
- Oczywiście, jestem baba i mam placek. Z jabłkami - potwierdziłam jakże słuszne przypuszczenia Puchatka - Ale nie dam, bo jeszcze gorący.
- Phi - miś wydął pluszowe wargi pogardliwie - Wiesz gdzie ja mam ten twój placek? Wiesz?
- Domyślam się - powiedziałam z przekąsem patrząc jednocześnie na jego okrągły brzuszek.
- No właśnie! A dla twojej informacji to właśnie jestem na diecie! - wrzasnął i się nadąsał.
- Od kiedy?
- Od teraz! - odpowiedział i nadąsał się jeszcze bardziej.
Wiadomo, nie tylko Polak jak głodny to zły. Ta sama zasada dotyczy misiów i wszystkich innych niekoniecznie pluszowych gatunków zwierząt.
- Nie zagaduj tylko opowiadaj - Sowa Przemądrzała znowu mnie ponagliła.
- O czym?
- No o tej zasadzce na posadzce. Przykra była?
Coś mnie jednak ominęło. Tak to jest jak się zamiast słuchać duma. Usiłowałam coś szybko nazmyślać żeby nie wyjść na taką co na zasadzkach się nie zna. Fakt faktem że o posadzkach wiedziałam więcej. Znacznie więcej. Wszak w domu byłam niekwestionowaną królową! Mopa...
- No więc... Trzeba bardzo uważać na zasadzki zastawiane przez posadzki bo może się to źle skończyć. Można sobie złamać nogę, nabić guza albo siniaka na tyłku. A jak są mokre to trzeba uważać podwójnie. A nawet potrójnie. Zwłaszcza łamagi i ci którzy chodzą z głową w chmurach.
- A nie mówiłam! - Sowa zrobiła minę wszechwiedzącej.
Kubuś i Królik jednak zamiast przyklasnąć i złożyć gratulacje Przemądrzałej, która najwyraźniej tego właśnie oczekiwała, zupełnie ją zignorowali i patrzyli się na mnie. Ze współczuciem. A nawet z litością
- Biedactwo. Musi cię strasznie boleć...
- Że niby co?
- No te wszystkie guzy, siniaki i połamane nogi.
*) A.A Milne "Kubuś Puchatek"
Im cieplej, tym częściej pluszaki gadają, zastanawiające ;)
OdpowiedzUsuńA tekie pskudne złośliwce-ironiwce bym zaraz na szafę wrzuciła!
Widać działają na energię cieplną;)
Usuńi weź tu i przegadaj futrzaki, ups pierzate też są;-) wygadane to , że hej, ale dasz radę, nawet dumając w chmurach;-)
OdpowiedzUsuńA bo rozwydrzone jakieś;)
UsuńBo posadzka to wyjątkowo wredna potrafi być i naskoczyć na człowieka lub misia w niespodziewanym zupełnie momencie!
OdpowiedzUsuń:)
No ale co... na klepisko już nie zamienimy;)
UsuńPuchatek rozumku ma nadal niewiele, za to tupetu mu przybyło, że hej!
OdpowiedzUsuńMoże to przeze mnie? Wyzwalam w nim takie podłe instynkty;)
UsuńMusisz mi te puchatkowe zawiłości wytłumaczyć jak krowie na rowie
OdpowiedzUsuńPuchatek jaki jest każdy widzi...;)
UsuńPosadzka potrafi zaatakowac znienacka:))
OdpowiedzUsuńWredna@;)
Usuń:))))))
OdpowiedzUsuńW ostatni weekend posadzka na wsi zastawiła na mnie pułapkę. Skończyło się szczęśliwie potłuczonym tyłkiem
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To ja chyba nie chcę wiedzieć jakie zakończenie nazwiesz nieszczęśliwym;)
UsuńA najwredniejsza jest wtedy, kiedy niesiesz talerz z tortem, a jej się zechciało być na glanc :(
OdpowiedzUsuńPodgląda i szykuje się do ataku?;)
UsuńNapiszę Ci jak łamaga łamadze...same sobie zgotowałyśmy ten los.
OdpowiedzUsuńChciały my przestronnych salonów, chciały jasnych i lśniących płytek pod stopkami to mamy.A w nagrodę za ślizgi i niekontrolowane upadki mamy berła w postaci mopów.:)
Oj tam! czym to jest wobec swobody i przestrzeni:)
UsuńI dlatego od ładnych paru lat śpię SAMA! Nikt nie będzie się we mnie wgapiał, kiedy śpię. Ani szeleścił, ani dogadywał. A już najgorsze jest dopytywanie: Nie śpisz? No, nie śpisz? Można kogoś za to zabić:)) Moja koleżanka z pracy miała taki zwyczaj, że kiedy już musiała się odezwać, bo głupio jej było milczeć, rzucała filozoficznie, jak ta Sowa: Różnie to bywa... Nic więcej do powiedzenia nie miała.
OdpowiedzUsuńCo prawda to prawda.
Usuń- Różnie to bywa;)
mnie też zaatakowała znienacka siniak był na pół pleców, łamaga ze mnie nie ma co!
OdpowiedzUsuńj
A może masz tylko głowę w chmurach?;)
UsuńW Twoim wypadku chodziło pluszaczkom o tę TWOJĄ głowę w chmurach, oczywiście - przecież nie o ŁAMAGĘ, która się ślizga na posadzce ( wpada w zasadzkę posadzki ) ;)))
OdpowiedzUsuńPamiętam, że ten fragment książki o zasadzce powodował konwulsje ze śmiechu u mych dzieci ( taaak, tylko kiedy to było? ...ALE BYŁO ! )
No nie wie... nie byłabym tego taka pewna. Ostatecznie mogę założyć że o jedno i drugi im chodziło;)
UsuńCześć Nivejko, na poczytanie jeszcze wpadnę, ale wysłałam Ci coś na maila :) Zerknij, może Ci się spodoba! :)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu!
Niczego nie dostałam. Możesz jeszcze raz?
UsuńWysłałam na maila z profilu: nivejkab@gmail.com, może podaj mi innego bezp. na maila :)
Usuń