Schematy
Jeśli ktoś kiedyś wypracował sobie przepis na sukces to brnie w niego nie bacząc przewidywanie. Przeczytałam w swoim życiu wiele powieści; mniej lub bardziej porywających. Mam na koncie romanse, powieści obyczajowe, thrillery, sensacje. Nie wszyscy, ale spora część autorów pisze według utartego schematu. Dotyczy to nie tylko romansów kiedy to z góry wiadomo, że jak on i ona się poznali to mimo najrozmaitszych kolei losów i przeszkód jakie stawiają przed nimi autorzy w końcu kiedyś będzie happy end. Niemal identycznie jest w przypadku powieści sensacyjnych. Męskich?
U Cusslera zawsze jest woda, duuuużo wody. I sporo brawury. Oraz historia jaką znają tylko pasjonaci. Trup oczywiście ściele się gęsto i broczy krwią zarówno tą sprawiedliwą jak i zbójecką.
Wątek romansowy, jako mocno poboczny pojawia się gdzieś w tle. Trudno zresztą żeby go nie było skoro główny bohater to po prostu chłop na schwał; przystojny, wysportowany, dobrze umięśniony, a przy tym inteligentny, sprytny i poukładany. Na koniec oczywiście wszystkie wątki łączą się w całość i tadaaaaaaaaaaaaam! Złoczyńcy złapani na gorącym uczynku, trupy pomszczone, Dirk Pitt znowu górą, a wraz z nim amerykańskie systemy bezpieczeństwa bo przecież on jako praworządny obywatel swojego kraju pracuje li tylko na zlecenie lub dla swojego państwa.
Bardzo podobnie jest u Ludluma. Tyle, że bez wody. Bohaterowie tego autora poruszają się po lądzie, w środowisku wielkiej polityki i jej ciemnych, żeby nie powiedzieć mrocznych niuansów. Finał podobny; wszelkiej maści dewianci, terroryści czy inne aspołeczne typy wsadzone za kratki, a Bourne (jeden z głównych bohaterów) świętuje zwycięstwo.
W przypadku medycznych thrillerów niejakiego Robina Cooka schemat jest nieco inny. Jest zagadka; ktoś na ten przykład masowo morduje ludzi wszczepiając im nieznana szerszym gronom lekarzy bakterię czy innego wirusa, albo usuwa narządy na zlecenie mafii. Ktoś to potem oczywiście wykrywa i uwalnia świat od zwyrodnialców.
Wszystkie te książki trzymają czytelnika w napięciu. Ich autorzy dobrze znają się na swoim fachu. Wiedza jak zagrać na emocjach, rozbudzić ciekawość. Działą ją schematycznie. Autorzy, a co za tym idzie również ich bohaterowie. Owszem, schemat się sprawdza. Ludzie lubią historię w których źli dostają za swoje a dobrzy w glorii chwały piją szampana za zwycięstwo. Do czasu jednakże. Po trzech z rzędu powieściach jednego autora następuje przesyt. Czytanie traci sens skoro na początku wiadomo jaki będzie finał.
U Cusslera zawsze jest woda, duuuużo wody. I sporo brawury. Oraz historia jaką znają tylko pasjonaci. Trup oczywiście ściele się gęsto i broczy krwią zarówno tą sprawiedliwą jak i zbójecką.
Wątek romansowy, jako mocno poboczny pojawia się gdzieś w tle. Trudno zresztą żeby go nie było skoro główny bohater to po prostu chłop na schwał; przystojny, wysportowany, dobrze umięśniony, a przy tym inteligentny, sprytny i poukładany. Na koniec oczywiście wszystkie wątki łączą się w całość i tadaaaaaaaaaaaaam! Złoczyńcy złapani na gorącym uczynku, trupy pomszczone, Dirk Pitt znowu górą, a wraz z nim amerykańskie systemy bezpieczeństwa bo przecież on jako praworządny obywatel swojego kraju pracuje li tylko na zlecenie lub dla swojego państwa.
Bardzo podobnie jest u Ludluma. Tyle, że bez wody. Bohaterowie tego autora poruszają się po lądzie, w środowisku wielkiej polityki i jej ciemnych, żeby nie powiedzieć mrocznych niuansów. Finał podobny; wszelkiej maści dewianci, terroryści czy inne aspołeczne typy wsadzone za kratki, a Bourne (jeden z głównych bohaterów) świętuje zwycięstwo.
W przypadku medycznych thrillerów niejakiego Robina Cooka schemat jest nieco inny. Jest zagadka; ktoś na ten przykład masowo morduje ludzi wszczepiając im nieznana szerszym gronom lekarzy bakterię czy innego wirusa, albo usuwa narządy na zlecenie mafii. Ktoś to potem oczywiście wykrywa i uwalnia świat od zwyrodnialców.
Wszystkie te książki trzymają czytelnika w napięciu. Ich autorzy dobrze znają się na swoim fachu. Wiedza jak zagrać na emocjach, rozbudzić ciekawość. Działą ją schematycznie. Autorzy, a co za tym idzie również ich bohaterowie. Owszem, schemat się sprawdza. Ludzie lubią historię w których źli dostają za swoje a dobrzy w glorii chwały piją szampana za zwycięstwo. Do czasu jednakże. Po trzech z rzędu powieściach jednego autora następuje przesyt. Czytanie traci sens skoro na początku wiadomo jaki będzie finał.
Mimo wszystko schemat się sprawdza i kiedy wybierasz się w podróż, albo na wakacje i chcesz przeczytać książkę, która da Ci ucieczkę od tego, co wokół, chętnie sięgniesz znowu po tego autora.
OdpowiedzUsuńChyba, że przesadził ze schematem i leci nim we wszystkich powieściach.
Mnie też czasem nudzą takie sensacje czy romanse, więc sięgam po innego autora/autorkę i znów mam z tego przyjemność, aż poznam jego/jej schemat :)
pozdrowienia letnie!:)
Jeśli schemat jest dobry to oczywiście że do niego wracam. Tyle, że nie jedna po drugiej:)
UsuńChyba Cię zainspirowałam :)
OdpowiedzUsuńSą jednak pisarze, którzy mimo schematyczności i własnego stylu pisania potrafią pisać różnorodnie :)
A ci wszyscy o których wspomniałaś to dobre czytadło na czas kanikuły. Byle nie więcej niż 2 książki jednego autora pod rząd :)
Dokładnie tak! Chociaż już mi to wcześniej po głowie się kołatało:)
UsuńDwa razy nie będe powtarzać - myślę tak jak Iw-nowa:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńA bohater Dana Browna spogląda zawsze na zegarek z Myszką Miki. Po którymś razie gdy przeczytałem ten zwrot, gotowałem
OdpowiedzUsuńBrown jest bardzo dobrym przykładem na to, że jak coś dobrze żre to po co zmieniać.
Pozdrawiam
No niech sobie patrzy na zegarek nawet z psem Pluto!;)
UsuńDlatego czytam głównie prasę a z książek bardziej popularnonaukowe, reportaże, biografie i inne. Chociaż od czasu do czasu w ramach przypomnienia też coś z tych "przewidywalnych" poczytam :)
OdpowiedzUsuńA ja lubię sobie czasami jakąś powieść strzelić;)
UsuńZołzik... kto jak to ale Ty co niejedną książkę już przeczytałaś ale ich tony wiesz doskonale, że w temacie fabuły i scenariusza wszystko już wymyślono. I bądź tu człeku oryginalny.Nie da rady kochana. A autora powieści właśnie za to się kocha i właśnie po niego się sięga.Bo ma swój styl, swoją manierę, która wielbicielowi jego pisania pasuje:) Jak dla mnie to nie jest wada,że autor przekazuje nam treść swoim charakterystycznym językiem i jest w jakiś sposób przewidywalny, nawet manieryczny.Wiem, jak piszę moja ukochana Isabel Allende, jak Stephen King, mój król horroru. Znam na pamięć ich myki i sposobiki, haczyki jakie zarzucają na czytelnika, ale kocham to w nich:)Bo to, że po kilku słowach czy rozdziale rozpoznajesz autora świadczy o ich niepowtarzalności, o charakterystycznym tylko dla nich sposobie wyrażania myśli i nich samych.W tym jak piszą pokazują siebie i to jest fascynujące:)Dlatego są autorzy, o których książki sięgam w ciemno i nigdy się nie rozczarowuję:)oraz nie nudzę:)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że jednak nie wszystko. Ciągle coś nowego ludzie wymyślają:)
UsuńAcha, ale zdarzają się i tacy, co od swgo schematu odchodzą i też się jest na nich złym - po to nie to, czego się oczekiwało! :D
OdpowiedzUsuńSzwaja w ostatniej książce zdecydowanie odeszła od schematu i wyszło to jej na dobre:)
UsuńLubię dobre zakończenia ale niespodziewany finał? jeszcze bardziej! dlatego nie mogę czytać romansów z omdlewającymi heroinami, bo sama omdlewam.Lubię Kinga jak Nika, ale bawią mnie też historie o zwykłym codziennym życiu ( stąd obecny u mnie zawsze nurt- wyjeżdżam, osiedlam się i remontuję:)
OdpowiedzUsuńO tak! King jest świetny!
UsuńA ja dawno nie trafiłam na powieść tego typu, która by mnie naprawdę wciągnęła. Wole biografię, czy coś refleksyjnego, po czyms coś we mnie zostaje. Lubię nieprzewidywalność, więc za schematami nie przepadam.
OdpowiedzUsuńWłaśni dlatego lubię dobre kryminały w których do końca nie wiadomo kto i dlaczego:)
UsuńJa ostatnio zaczytuję się w Zafonie:-) Niby schemat momentami się powtarza, jednak trzeba przyznać, iż z taką lekkością piszącego autora i zaskakującego fabułą rzadko się spotyka. Noce zarwane przy jego lekturze jak nic, wciąga niczym orzeszki:-)
OdpowiedzUsuńLekkość pisania to dar którego Zafon zdecydowanie nie zmarnował:)
UsuńA jednak wolę te z happy endem lektury od takich, gdzie problem jątrzy się jak otwarta rana od pierwszej strony i wiadomo, że na końcu będzie totalna tragedia... Dobrym schematem (jak u Agathy!) nigdy nie pogardzę...
OdpowiedzUsuńSchematy Agathy są takie nieprzewidywalne...
UsuńLubię, kiedy książka mnie zaskakuje. Niestety dzieje się tak coraz rzadziej, dlatego zdecydowanie wolę się skupiać na literaturze dawniejszej (jako historyk literatury i pasjonat) niż na współczesnej.
OdpowiedzUsuńChciałabym umieć zaskoczyć...
Usuńchyba jednostajność może zabić ducha czytelnictwa, ale czasem schematy się sprawdzają, często słyszę, że ktoś lubi czytać utwory np. danego autora.
OdpowiedzUsuńSprawdzają się ale nie wszystkie:)
UsuńJeśli chodzi o powieści kryminalne, to przeczytałam jedynie pierwszą część Millenium, bo to "nie moja bajka" (choć przyznam, czytałam z zainteresowaniem i pochłonęłam tomisko szybko). Za to właśnie zasłuchuję się w audiobook-u Pilcha, którego lubię za sposób pisania, choć on też pewnym schematem trąci...
OdpowiedzUsuńSchemat schematowi nierówny;)
UsuńChyba - że się jest autorką jednej powieści jak np. Margaret Mitchell ( w/g niektórych książki, a także filmu - na jej podstawie - wszech czasów ) - " Przeminęło z wiatrem " - raczej nie trąci schematem i nawet nie ma happy endu, jakby wielu wolało...
OdpowiedzUsuńPrawie nie czytam już beletrystyki - czasami...jak np. książki Doris Lessing (wstrząsające - "Piąte dziecko )lub dla przyjemnosci, - fragmenty, wielokrotnie - "Smażone zielone pomidory ".
Cóż...mnie teraz urzekł KOMPUTER i dla niego mam czas PRZEDE WSZYSTKIM !
Albo jak się pisze bloga o wszystkim i o niczym tak jak nie przymierzając ja;D
UsuńA co do komputera to ja ostatnio jakoś coraz mnie:)