O Kubusiu, zębach i pękaniu


Od rana był jakiś nieswój. A może raczej nabzdyczony? Tak, zdecydowanie się nabzdyczył. Marudził, robił łaskę, odmówił nawet małego "co nieco"" na obiad.
- Nie to nie - powiedziałam wzruszając ramionami. Że niby nie wiem o co chodzi i takie tam.
Tak naprawdę to nie mogłam się doczekać kiedy w końcu sobie pójdzie na tą drzemkę i przestanie truć tyłek.
- Idę sobie - mruknął wyniośle - Poleż trochę. Pomyślę...
I tyle go widzieliśmy.

- Jestem! - Kubuś wparował niczym czołg i zanim zdążyłam postawić wszystkich w pozycji baczność wtoczył się do jadalni.
- A to co? - zapytał stając w pozycji żony Lota. Szklane oczka niemal wyskoczyły z orbit. Najbardziej chyba zachwyciły go kolorowe baloniki dyndające pod żyrandolem. 
Puchatek rzecz jasna udawał. Albo był znakomitym aktorem. Przecież doskonale wiedział, że dziś jest jego dzień! Podobnie jak ja wiedziałam dlaczego się nabzdyczył.

- Wszystkiego dobrego Kubusiu! - wrzasnęliśmy zgodnym chórem.
- Zdrowia!
- Szczęścia!
- Pomyślności!
- Beczkę wina!
- I żeby cię nie bolały zęby - nieco bez sensu pisnął Prosiaczek.
- Zęby? Przecież mnie nie bolą zęby?- Kubuś nieco się zirytował.
- Wiem. Ale chciałem, żeby było oryginalnie - Prosiaczek bronił "zębów" jak ... odyniec.
- No właśnie... - jęknęłam nieśmiało - Ja też chciałam, żeby było oryginalnie. I wierz mi Puchatku że się starałam, i usiłowałam jakiś wierszyk okolicznościowy choćby z rymem częstochowskim i nic. No wiesz, że ze mnie poetka żadna.
- Spoko - Kubuś uśmiechnął się uspokajająco - Bo układanie Wierszy i Piosenek to nie są rzeczy, które się łapie w powietrzu. To one cię łapią i wszystko, co można zrobić, to pójść tam, gdzie one mogłyby cię znaleźć.
- No wiem.Teoretycznie...
- Dość gadania! - wykrzyknął tygrysek i bryknął pod sufit - Pora na prezent i Pikolo! - dodał kiedy z  wdziękiem opadł na podłogę.
- Racja! - wykrzyknął Królik i zaintonował - Sto lat, sto lat...

Potem było jeszcze Niech mu gwiazdka pomyślności i Góralu czy ci nie żal. Imprezowaliśmy na całego!  Tańce, hulanki i swawolne żarty. Oraz balony.
- Mogę? - Zapytał Puchatek jak tylko zatarliśmy ślady biesiadowania.
- Jasne - odpowiedziałam myśląc naiwnie, że chodzi mu o przycupnięcie na sąsiednim fotelu.
- Super! - krzyknął radośnie i uzbrojony w szpilkę poturlał się w kierunku wciąż dyndających balonów - Traaach! W urodzinach najfajniejsze są balony. Traaaaaaaach! Uwielbiam je pękać. Traaaach! Traaaach! Traaach!....


Komentarze

  1. Właśnie dowiedziałam się "W szkle kontaktowym" że dzisiaj jest międzynarodowy Dzień Kubusia Puchatka :)
    Najlepszego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Puchatkowi rozumku nieco większego i miodku na co dzień!

    OdpowiedzUsuń
  3. Eee nie! Puchatek z duzym rozumkiem to nie bylby ten sam Puchatek.
    Nie zycze 100 lat, bo Puchatek jest i tak wieczny! :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. no dobra, najfajniejsze są balony, huura
    j

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo zabawa bez huku, to nie zabawa :) dobry jest :) Puchatek

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma czego Mu życzyć, bo i tak nas wszystkich huncwot przeżyje:) I jeszcze zapomnieć zdąży, że znał kiedykolwiek...:((
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zołzunia, przejdź się tam, gdzie Twoje teksty Cię złapią :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tez lubię je pękać. Nadal.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojej, ja też, ja też:))) ale zawsze lubiłam rzucać sie na balony i tłamsić, tłamsić, aż pękły:)) taki rodzaj wyszalni, chyba:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kubuś był, jest i zawsze będzie! A pękanie balonów jest super;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ooo, ile tu pękacieli balonów :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz