Przypadek czyli nie wszystko w życiu można przewidzieć cz. 2


- Spokojnie -mruknęła  blondynka przestępując z nogi na nogę, zupełnie jakby chciała rozprostować zastygłe podczas stania w autobusie kości - Ja też wysiadam.
Agata nawet nie starała się ukryć zniecierpliwienia patrząc jak  jej towarzyszka podróży niezdarnie gramoli się przez drzwi. Poszłoby jej może sprawniej gdyby nie wielka jutowa torba w czerwono niebieskie pasy, którą taszczyła. Prawie ciągnęła ją za sobą. Torba wyglądała na ciężką. I taką zapewne była. Na twarzy blondynki wykwitł za jej przyczyną rumieniec, który mimo, że naturalny nie dodawał jej uroku. Zresztą, może i dodawał. Agacie trudno było zdobyć się na obiektywizm. Śpieszyła się. No i była wściekła. Przede wszystkim na tę guzdrzącą się  kobietę, a mimo wszystko na siebie. Mogła szybciej się zastanawiać w co się ubrać. Nie mogła stracić tej pracy! Wciąż była na okresie próbnym i nie mogła pozwolić sobie na takie głupie wpadki!
- Spokojnie - ponownie sapnęła blondynka kiedy tylko udało jej się wydostać z autobusu - Pani się tak nie denerwuje.

- Phi - odburknęła  nieco wyniośle. Wszak wcale nie byłą zdenerwowana. Ona była na maksa wkurzona! Żeby nie powiedzieć dosadniej. Tym bardziej, że jej idealnie wyprasowany, ledwie wczoraj  odebrany z pralni płaszcz z eleganckiego ciuszka, za który zapłaciła kwotę niebagatelną po bliższym kontakcie z autobusowym tłokiem zmienił się w ścierkę do podłogi. Z markową metką ale jednak ścierkę.
- Spokojnie... - blondyna po raz kolejny użyła tego słowa drepcząc tuż obok. Ciężka torba mocno utrudniała jej dotrzymanie kroku Agacie ale mimo to dawała radę  - Nie ma się co denerwować i spieszyć. Nie słyszała pani takiego powiedzenia, że śpieszyć się należy powoli?
- Nawet jeśli śpieszymy się do pracy? - zapytała zastanawiając się czemu w ogóle wdaje się w dyskusję. Nie znała tej kobiety. Trudno wszak uznać przypadkowe spotkanie w autobusie i zamienienie ze sobą kilku zdań za znajomość.
- Jak do pracy to tym bardziej spokojnie - odpowiedziała blondyna. Postawiła torbę na chodniku głośno sapnęła - Pani poczeka, zmęczyłam się. Muszę deczko odzipnąć.
Agata przystanęła. Trochę się zaniepokoiła. Jej bądź co bądź towarzyszka sapała w sposób mocno podejrzany. Po chwili jednak oddech blondyny uspokoił się na tyle, że mogła bez wyrzutów sumienia odejść.
- Sorry, ale jak już słusznie pani zauważyła śpieszę się. Jestem spóźniona - dodała nerwowo spoglądając na zegarek. - I niech pani nie mówi "spokojnie" bo mnie zaraz trafi. Do widzenia!
- Spokojnie - blondyna postawiła na swoim. - Jak mówię, że nie trzeba się śpieszyć to wiem co mówię. Dziś go nie będzie.
- Kogo?
- Szefa. - odpowiedziała rzeczowo chwytając za torbę - Nie musimy gnać na złamanie karku, co nie znaczy, że możemy zupełnie olać sprawę. Obowiązek rzecz święta.
Ruszyły. Noga w nogę. W ciszy. Blondyna po prostu nie marnowała energii na kłapanie językiem. Agata rozmyślała. Dość intensywnie choć chaotycznie.
- Znamy się? - zapytała w końcu.
- I tak i nie. - blondyna znowu przystanęła. Torba musiała być cięższa niż się wydawało. - Ja ciebie, to znaczy panią znam. Pani mnie niekoniecznie. Rzadko tu bywam
- A skąd pani wie że go, to znaczy jego, czyli że szefa dziś nie będzie?
- Unieszkodliwiłam go - odpowiedziała ze śmiechem.
Agacie zrobiło się słabo. Z przerażeniem patrzyła na blondynę. Po chwili przeniosła wzrok na torbę. Wyobraźnie zadziała. Krew. Dużo krwi. I nóż, którym blondyna unieszkodliwiała szefa. A efekt tego unieszkodliwiania niechybnie znajduje się w torbie.
- Biedny szef... Był narwany, choleryczny, często złośliwy ale to jednak człowiek... Muszę działać. Jeny! W co ja się władowałam! Spokojnie, spokojnie, spokojnie... Ciekawe co jej zrobił. Pozbawił premii czy może zwolnił z roboty? Nie można dać jej uciec. - tysiące niewypowiedzianych myśli kłębiło się pod gładko ułożoną grzywką Agaty.
- Pomóc pani? - zapytała odważnie
- Pewnie! - propozycja została przyjęta entuzjastycznie. - Idziemy zanim na dobre się spóźnimy.

                                                                       CeDeeN...

Zdjęcie gdzieś z sieci:)




Komentarze

  1. Ale trzymasz w napięciu - uwielbiam sensacje - ciekawe co jest w torbie ? noga,ręka głowa ? a może nic :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A niech Cie! W takiej chwili przerwac!
    To sie nie godzi... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. z rana krwawe historie, aż mnie dreszcz przechodzi
    :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piła łańcuchowa na pewno...:)
    Tylko po co ją taszczyć gdzieś, gdzie denat pracował a Policja będzie węszyć...?
    Wiem! To są jej rzeczy osobiste, bo właśnie przejmuje gabinet szefa!

    OdpowiedzUsuń
  5. ale żeby tak od razu nożem?? nieeee czekam na dalszy
    j

    OdpowiedzUsuń
  6. fajny nóż:)))

    no czekam czekam:) na cedeen:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz