Biegun

- Już? - Miś zwany Puchatkiem wychylił ostrożnie łepek z szafy.
- Co "już"? - udawałam głąba. Doskonale  wiedziałam co już. Sama miałam tego wszystkiego po kokardę. A że potem zapomniałam to po prostu czysty przypadek.
- Nie rżnij głąba! - Kubuś nie dał się nabrać. - Już czy nie?
- Już. A właściwie to- juuuuuuuuż!
Bo takie "już" zasługuje na milion pińcet i jeszcze trochę wykrzykników. Gdybym miała głos Walewskiej to bym to nawet wyśpiewała. Altem, sopranem czy czym tam ona dysponuje.
- Całe szczęście - z wyraźną ulgą w głosie wysapał Kubuś, wturlał się z szafy i poczłapał do lustra.
Przez chwilę podskakiwał myśląc, że da radę.
- Podsadzisz mnie czy będziesz się tak pastwić? I kiedy właściwie miałaś zamiar mi o tym powiedzieć? - zapytał miś nie tyle o małym rozumku co o krótkich nóżkach.

- Czyżbyś, nieopatrznie jak mniemam, posądzał mnie o sadyzm? - wycedziłam przez zęby. Można mi wszakże zarzucić wiele; że jestem zołzą, że mam pstro w głowie, i że zielono, że jestem najzupełniej jawnym kawoholikiem, że mam nadwagę (znaczną!), że nie lubię zmywać lakieru do paznokci, a nawet to że organicznie nie znoszę prasowania! Ale żeby sadyzm?
- A jak to niby mam nazwać? Nie dość, że mi nie pomagasz to jeszcze nie informujesz?
- O czym to niby cię nie poinformowałam? - Kubuś irytował mnie coraz bardziej.
- A jednak rżniesz głupa... - Puchatek zakończył wypowiedź westchnieniem godnym największych artystów scen polskich. A kto wie czy nawet nie światowych!
Wobec powyższego miałam dwa wyjścia; obrazić się albo wręcz przeciwnie. Wybrałam to drugie.
- Słucha no... Kubusiu! Nie wnerwiaj mnie tylko mów jak przyzwoity pluszak! - grałam na zwłokę
- Bo miałaś  mi powiedzieć jak będzie ten dzień. A tym czasem "ciemno wszędzie, głucho wszędzie" - poleciał klasykiem - A ja czekam...
Musiałam mieć strasznie durną minę bo za chwilę dodał.
- No biegun chciałem zdobyć! Przecież! A to jest możliwe tylko w dniu kiedy wszystko jest możliwe!
- A! To! No to właśnie maiłam ci powiedzieć, że to dziś - skłamałam chyba źle skrywaną ulgą. Myślałam, że będzie miał za złe, że zapomniałam mu powiedzieć o remoncie. W sensie, że się skończył,
 Puchatek przez chwilę analizował, trawił, marszczył nosek. No bo Kubuś najbardziej lubił robić nic a zdobywanie bieguna jednak z jakimś wysiłkiem się łączyło.
-  Konkretnie który biegun masz na myśli - zapytałam wrednie, niby od niechcenia.
- A bo ja wiem? - Kubuś wzruszył ramionami - Jest Biegun Południowy i jest chyba jeszcze Biegun Wschodni i Zachodni, choć ludzie nie lubią o nich mówić.*)
- To może zdobądź Biegun Nadmorski - zasugerowałam nieśmiało wiedząc, że nawet taki dzień rządzi się jakimiś ograniczeniami. A krótkie pluszowe nóżki Kubusia są w stanie zdobyć tylko Biegun Nadmorski.
- Nadmorski?  Nie słyszałem, Ale jak ja nie słyszałem to znaczy, że należy go nie tylko zdobyć ale i odkryć! - stwierdził z właściwą sobie logiką - Idziemy?!
No i poszliśmy. A Biegun Nadmorski wygląda tak. Oczywiście mniej niż więcej;)



*)A.A Milne "Kubuś Puchatek"

Komentarze

  1. Fajnie wygląda ten Biegun Nadmorski, bardzo rzadko tam bywałam, może przydało by się go zdobyć na nowo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, ze nie tylko Ty wrocilas ale i Puchatek :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzies sie podziewala tyle czasu?
    No ale wazne, ze wrocilas.

    OdpowiedzUsuń
  4. zachęciliście, też się wybiorę...
    chocby, zeby Was spotkać po drodze... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To może jak będzie mniej wiało? Dzisiaj nie polecam;D W każdym razie, jak będziesz się wybierać to daj znać:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z przyjemnością rozpoczynam dzień od wizyty u Ciebie. No i u Misia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rajusiu! Czekałam na Ciebie! Dobrze, że jesteś:)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz