Gość w dom

    Był jeden z tych dni kiedy to miałam do zrobienia więcej niż zawsze, a nie chciało mi się bardziej niż zwykle. Na szczęście nie były to rzeczy niecierpiące zwłoki. Prasowanie można zrobić kiedykolwiek, na obiad zamiast pierogów mogą być przecież pyzy z marketu, a naczynia zmyje zmywarka zwana w w kręgach zbliżonych do domowych Bosią.
Siedziałam zatem na kanapie i nie malowałam paznokci. Ku wielkiej uciesze psa i kota. Jeden zwierz siedział po lewicy, a drugi wręcz przeciwnie. Ja stanowiłam centrum. Ściślej; Centrum Domowego  Dopieszczania  Zwierzyny Domowej. Oba darmozjady kudłate skwapliwie korzystały, że nie maluję i że mam wolne. Ręce. Umysł zresztą też nie skalał się  żadną głębszą myślą.


Książę Małżonek bynajmniej nie dla odmiany był w nastroju podobnym. Błogo leniwym. I jeśli drzemało w nim jakieś zwierze to zdecydowanie był to leniwiec. Tak też znalazł nas Nadworny, który napatoczył się jak zwykle; niezapowiedzianie i niewiadomo skąd. Tylko z grzeczności nie dodam, że nie wiadomo po jakiego grzyba.  Bo gość w dom i tak dalej. I jakiejś kawy by wypadało. Jeśli nie zrobić to przynajmniej zaproponować.
- Praca widać wre - ni to stwierdził, ni zażartował nasz gość nieoczekiwany składając w fotelu swoje nadworne cztery litery. Na drugim niedbale rozłożył okrycie wierzchnie. Oraz czapeczkę niegustowną zresztą.
- Jak widać - odparłam nie zaprzestając działalności Domowego Centrum i tak dalej. W sumie to mogłam nie odpowiadać. Nadworny ślepy nie jest i doskonale widzi jak się sprawy mają.
-Chwila,  zrobię kawy - zaproponował sam z siebie. Gość w dom poczłapał do kuchni, którą na szczęście znał jak własną. Dzięki temu nie musiałam go instruować, że filiżanki są  w szafce nad zlewem,  kawa puszce po herbacie, a cukier tam gdzie zwykle.
- Czego chce? - konspiracyjnie zapytało Książątko
- A bo ja wiem - odpowiedziałam obojętnie. Bo czego by nie chciał, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, możliwości i zasad moralnych dostanie bez gadania. Znamy się jak łyse konie, a wieloletnia przyjaźń do czegoś zobowiązuje.
Proces parzenia kawy w wykonaniu Nadwornego trwał wspomnianą przez niego chwilę i pięć sekund. Po tym czasie wtoczył się do salonu z dumnie uniesioną niczym u rasowego kelnera tacą na której parowały trzy filiżanki po brzegi wypełnione aromatyczną kawą.
- Nie ma miejsca na mleko - zirytował się Książę małżonek.
- Abo mi się za dużo zrobiło. A zmarnować szkoda. - tłumaczył się Nadworny. Bardziej dla podtrzymania nieistniejącej rozmowy niż z powodu poczucia winy.
Podtrzymywanie zdało się na nic. Kawę sączyliśmy w milczeniu.Tylko kot mruczał coraz głośniej. Psu nawet tego się nie chciało. Merdał jedynie bezgłośnie ogonem.
- Bo słuchajcie jest taka sprawa, ja przyjechałem tutaj w sprawie takiej, że no wiecie ja, to znaczy Ula, to znaczy my oboje. Oraz Potomek i Potomkini my byśmy chcieli żebyście ... no bo my mamy  za tydzień...
- Do brzegu Nadworny! - jego brak zdecydowania zaczynał mnie irytować. Tym bardziej, że podejrzewałam, że chce nam podrzucić potomków a sam w towarzystwie ponętnej małżonki czmychnąć na narty. Nie to żebym miała coś przeciwko ale nie dziś! Błagam!
- Reasumując, 
za tydzień mamy rocznicę ślubu - Nadworny najwyraźniej zebrał się w sobie - i chcielibyśmy Was zaprosić. Jeśli naturalnie nie macie innych planów.
- Nie mamy - Książę Małżonek wyraźnie się ożywił.
- Może wam coś zrobić? Jakieś ciasto bo sałatkę? - zapytałam uprzejmie i wcale nie kurtuazyjnie. Z takiej okazji chętnie pomogę. Z innej zresztą też. Pod warunkiem, że mi się w końcu zechce chcieć.

PeeS. Dzisiaj jest Dzień Jedzenia Orzechów. Zatem smacznego. I na zdrowie! Ale pamiętajcie; garść! Nie więcej:)



Komentarze

  1. Zanim przeczytałam to o jedzeniu orzechów, sięgnęłam po migdały, zaliczone? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam się na oficjalnej systematyce roślin ale w mojej własnej migdały to jak najbardziej orzechy. Zaliczone;D

      Usuń
  2. Owadzi market za daleko aby skoczyć po swoje ulubione słone orzeszki, więc uraczę się zwykłą herbatą. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słone orzeszki to już nie to samo (w kwestii zdrowotno-dietetycznej) więc dobrze, że owadzi daleko;D

      Usuń
  3. jadłam orzechy przed chwilą!!!
    rządek czekolady milki mnie skusił... ale zaliczone

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja właśnie zeżarłam paczkę podpłomyków. Też chrupiące, a o tej porze i w tej ilości to i tuczące zapewne. Ale co tam, zajadam stres.
    Gratulacje dla Nadwornego...która to już rocznica?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Która by nie była! szczęśliwi czasu nie liczą;D

      Usuń
  5. Nie wiedząc, jakie dziś święto, niecnie odmówiłam konsumpcji gorzkiej czekolady z laskowymi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że dzisiejszego dnia nie przegapisz! To by była nie tylko strata ale i grzech;D

      Usuń
  6. Na galę rocznicy ślubu raczej wypada jakiś prezencik gustowny tudzież okolicznościowy uskutecznić, a nie z ciachem czy zieleniną wyskakiwać w ramach umacniania przyjaźni międzyrodzinnej ...;)
    Wszystkiego najlepszego dla Nadwornego i Ponętnej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście. Gala wymaga czegoś więcej niż ciacho albo śmieciowa sałatka:)

      Usuń
  7. Skąd ja to znam! Zaproponować trzeba, ale w duchu się modlę, żeby nie chciał, bo nie chce mi się tyłka z kanapy ruszyć :D

    A dzisiaj jest światowy dzień przytulania O!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesuuuuuuuuu... jak dobrze, że nie jestem osamotniona w lenistwie;D

      Usuń
  8. Oj orzechy,orzeszki czasem trudne do zgryzienia.Chyba wybiorę migdały w płatkach.Oczywiście przytulam mocno{bez podtekstów}Aga,Agata jak wolisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Migdały w płatkach powiadasz... Też lubię! Bo ja ogólnie lubię wszystko co orzechowe i kawowe;D
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  9. Orzeszek, zurawinka, orzeszek, zurawinka, itd, az do wyczerpania filizanki! Skonczylam! Zaliczone? Przytulam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak dobrze mieć towarzystwo w nicnierobieniu :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz