Leć Kuba!

- Kubusiowi
Kubuś ma 12 lat. Na siódme urodziny dostał od babci, kobiety, która nigdy w niego nie zwątpiła, która od zawsze kochała go miłością bezwzględną, zwykły - niezwykły prezent.
- Otwórz -  zachęciła babcia. Kuba bez słowa, jak zwykle wykonał polecenie.
- To jest latawiec.  Kiedy byłam mała bardzo lubiłam puszczać latawce. Pierwszy zrobiłam razem z moim tatą...
I tak to się zaczęło. Rodzice, starsza siostra, dziadek, pani ze szkoły, prywatna terapeutka, a nawet sama babcia nie przypuszczała jak ów prezent zmieni życie Kubusia.

Od tego momentu latawiec towarzyszył chłopcu zawsze. W szkole, w domu, przy śniadaniu, na podwórku, w kościele do którego czasami na jakieś mniej uczęszczane msze (Kuba nie lubi tłumów) zabierała go babcia, podczas wakacji i snu. Wszędzie gdzie był Kuba był i latawiec. Rzecz jasna latawców przez ten czas było kilkanaście. Kolejne takie same leżały na najwyższej półce w szafie.
Podobnie było z ulubionymi koszulkami, spodenkami, czapkami, sweterkami... Kiedy tylko jakaś rzecz przypadała chłopcu do gustu, rodzice kupowali takie same w kilku egzemplarzach i różnych rozmiarach.
Na początku nigdy nie było wiadomo co go może drażnić albo co się spodobać. Z czasem wszyscy nauczyli się ulubionych smaków, kolorów, struktur materiału. Nauczyli się kochać Kubę takiego jakim był. Cóż, nie była to łatwa miłość. Musiała się zmagać z atakami histerii albo upiornej wręcz bierności. Miłość, która tułała się między blaskami spokoju , a cieniami autoagresji.  Przetrwała jednak i trwa. Pewnie dlatego, że jest prawdziwa.
Chłopiec z latawcem. Tak mówili o nim sąsiedzi, nauczyciele, dzieciaki w szkole. Z czasem nikogo nie dziwiła niezwykła zażyłość Kubusia i jego latawca. Bo o ile latem latawiec był czymś naturalnym o tyle zimą w towarzystwie śniegu i sanek mógł przecież budzić dziwne skojarzenia.
Z latawcem pod ręką Kuba uczył się pór roku. Bezbłędnie poznawał kiedy można pozwolić szybować latawcowi, a kiedy bezpieczniej jest trzymać go na uwięzi.
Można by przypuszczać, że patrzący na porywany podmuchami wiatru, błądzący wśród błękitu Kubuś szybuje razem z nim. Widzi więcej. Rozumie świat. Wszystko może.
Może. Może faktycznie tak jest.
Leć Kuba! Leć!

PeeS. Historię Kubusia (imię zmienione) przypomniałam sobie w związku z Międzynarodowym                 Dniem Latawca. który w moim kalendarzu przypada właśnie na dzisiaj.


Komentarze

  1. Dziwna data i pora roku na dzien latawca, jesien bylaby wlasciwsza. Choc dla Kubusia dzienlatawca trwa przez caly rok.

    OdpowiedzUsuń
  2. Autyzm i latawiec, niesamowicie ciekawe zestawienie. I jedno i drugie trzeba mocno trzymać aby nie poleciało za daleko, lub nie poszybowało za wysoko...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy masz ten kalendarz....

    To dobrze, że Kuba ma Rodzinę, r
    która go kocha :)
    Alis

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień Latawca - czyli dzień tych, którzy ani przez chwilę nie mogą usiedzieć w jednym miejscu:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. U Ciebie to można szaleć z latawcami. mam nadzieję, że Kuba ma się dobrze.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz