Duch...
...Bożego Narodzenia
Z początkiem grudnia zaczyna się zbiorowa paranoja.
Wszyscy jakoś dziwnie maja zwiększane potrzeby żywieniowe i nie tylko. Oczywiście kalendarzowo, jest to jak najbardziej uzasadnione i powiedzmy nawet, że ma rację bytu.
Na ulicach co chwila zaczepiają różnej maści i tuszy Mikołaje. Pohukują rubasznie, potrząsają dzwoneczkami, a zamiast cukierków rozdają ulotki reklamowe.
Sklepy pełne kupujących. Raj dla sprzedawców. Jest szansa, że coś co zalega magazynowe półki, zniknie teraz cudownie.
Są tacy, którzy już teraz zaczynają gromadzić zapasy na te trzy dni świąteczne (trzy, bo wigilię też wliczyłam). Patrząc na wypchane po brzegi wózki w marketach odnoszę wrażenie, że ludzie jadają tylko dwa razy do roku. Na święta.
Święta znacznie straciły na wartościach duchowych. Skomercjalizowały się za to potwornie. 3 listopada z sieciowych megasamów znikają dynie i pojawiają się choinki. Oraz inne bożonarodzeniowe durnostojki. Zewsząd słychać kolędy, a reklamy wrzeszczą żeby kupować, kupować i jeszcze raz kupować.
Więc kupujemy. Nie ważne czy potrzebne czy nie. Nie ważne czy mamy pieniądze czy bierzemy w tym celu kredyt. Ostatecznie bank tez musi zarobić. Tam przecież pracują ludzie, którym przyda się świąteczna premia. Grunt żeby mieć, żeby staropolskiej zasadzie „zastaw się a postaw się” stało się zadość, a spłacać i myśleć co dalej można juz po wszystkim. Jak lodówka i portfel zaświeca pustką.
Kiedyś było trochę inaczej. Święta miały inny wymiar. I smak.
Okres postu przed Wielkanocą, czy adwentu przed Bożym Narodzeniem, był faktycznie czasem pozbawionym uciech kulinarnych.
- Piachem, albo popiołem szorowaliśmy ganki, żeby nie pozostał na nich nawet ślad tłuszczu - opowiadała moja babcia - Po takim poście, szynka smakowała świątecznie. A zwykły drożdżowy placek - to dopiero był rarytas!
Odkąd mam swój własny dom, swoją rodzinę, nie ulegam. Zbiorowej świątecznej paranoi.
Sprzątam na bieżąco, więc nie muszę urządzać hurtowego odkurzania, wymiatania, prania, dywanów trzepania i innych takich.
Kolacja wigilijna jakkolwiek tradycyjna to nie koniecznie składa się z dwunastu potraw (chyba że policzymy wszystkie składniki kompotu z suszu;) Kto jest w stanie tyle tego zjeść? Prezenty? Owszem kupuję. Ale nie do przesady.
Teraz puenta. Co dzięki temu zyskuję? Czas. To przede wszystkim. Oraz fakt że mogę się cieszyć świętami razem z najbliższymi, a nie podpierać się nosem ze zmęczenia:)
Bo przecież w gruncie rzeczy nie o prezenty, i nie o zastawione stoły chodzi …
Jeśli wszystko nadal będzie szło w tym kierunku, to ducha świąt Bożego Narodzenia zobaczymy tylko na kartach "Opowieści wigilijnej" Dickensa….
Źródło zdjęcia: http://pl.wikipedia.org/wiki/Duch_minionych_%C5%9Bwi%C4%85t_Bo%C5%BCego_Narodzenia
Z początkiem grudnia zaczyna się zbiorowa paranoja.
Wszyscy jakoś dziwnie maja zwiększane potrzeby żywieniowe i nie tylko. Oczywiście kalendarzowo, jest to jak najbardziej uzasadnione i powiedzmy nawet, że ma rację bytu.
Na ulicach co chwila zaczepiają różnej maści i tuszy Mikołaje. Pohukują rubasznie, potrząsają dzwoneczkami, a zamiast cukierków rozdają ulotki reklamowe.
Sklepy pełne kupujących. Raj dla sprzedawców. Jest szansa, że coś co zalega magazynowe półki, zniknie teraz cudownie.
Są tacy, którzy już teraz zaczynają gromadzić zapasy na te trzy dni świąteczne (trzy, bo wigilię też wliczyłam). Patrząc na wypchane po brzegi wózki w marketach odnoszę wrażenie, że ludzie jadają tylko dwa razy do roku. Na święta.
Święta znacznie straciły na wartościach duchowych. Skomercjalizowały się za to potwornie. 3 listopada z sieciowych megasamów znikają dynie i pojawiają się choinki. Oraz inne bożonarodzeniowe durnostojki. Zewsząd słychać kolędy, a reklamy wrzeszczą żeby kupować, kupować i jeszcze raz kupować.
Więc kupujemy. Nie ważne czy potrzebne czy nie. Nie ważne czy mamy pieniądze czy bierzemy w tym celu kredyt. Ostatecznie bank tez musi zarobić. Tam przecież pracują ludzie, którym przyda się świąteczna premia. Grunt żeby mieć, żeby staropolskiej zasadzie „zastaw się a postaw się” stało się zadość, a spłacać i myśleć co dalej można juz po wszystkim. Jak lodówka i portfel zaświeca pustką.
Kiedyś było trochę inaczej. Święta miały inny wymiar. I smak.
Okres postu przed Wielkanocą, czy adwentu przed Bożym Narodzeniem, był faktycznie czasem pozbawionym uciech kulinarnych.
- Piachem, albo popiołem szorowaliśmy ganki, żeby nie pozostał na nich nawet ślad tłuszczu - opowiadała moja babcia - Po takim poście, szynka smakowała świątecznie. A zwykły drożdżowy placek - to dopiero był rarytas!
Odkąd mam swój własny dom, swoją rodzinę, nie ulegam. Zbiorowej świątecznej paranoi.
Sprzątam na bieżąco, więc nie muszę urządzać hurtowego odkurzania, wymiatania, prania, dywanów trzepania i innych takich.
Kolacja wigilijna jakkolwiek tradycyjna to nie koniecznie składa się z dwunastu potraw (chyba że policzymy wszystkie składniki kompotu z suszu;) Kto jest w stanie tyle tego zjeść? Prezenty? Owszem kupuję. Ale nie do przesady.
Teraz puenta. Co dzięki temu zyskuję? Czas. To przede wszystkim. Oraz fakt że mogę się cieszyć świętami razem z najbliższymi, a nie podpierać się nosem ze zmęczenia:)
Bo przecież w gruncie rzeczy nie o prezenty, i nie o zastawione stoły chodzi …
Jeśli wszystko nadal będzie szło w tym kierunku, to ducha świąt Bożego Narodzenia zobaczymy tylko na kartach "Opowieści wigilijnej" Dickensa….
Źródło zdjęcia: http://pl.wikipedia.org/wiki/Duch_minionych_%C5%9Bwi%C4%85t_Bo%C5%BCego_Narodzenia
święte słowa, podpisuję się recami i nogoma:)
OdpowiedzUsuńOLQA...
OdpowiedzUsuńA moja mama nadal hołduje tradycji, że przed świetami trzeba się narobić;)
Nic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńNawiasem mówiąc, zrobiłem eksperyment: w witrynie sklepu wywiesiłem kartkę - Świąteczna promocja olei silnikowych. Idą jak woda :)
nasi rodzice też sprzątali na bieżąco, wiec to sprzątanie na święta wpisywało się niejako w tradycje, nie konieczność. Ach, zapach pasty do podłogi...
OdpowiedzUsuńNiestety czasy zmieniły się - pomarańcze kuszą na straganach przez cały rok i są zawsze pyszne, o pięknym pomarańczowym kolorze.
Przykro się robi, przynajmniej mi, na wspomnienie wstrętnych w smaku 'pomarańczy', o skórce w kolorze zielonym, jak kiwi w środku. Ale to też była tradycja, by pomarańcze, banany były na święta. I były jakie były. A bieganie za serem na sernik? To dopiero było wyzwanie, by znaleźć ten niekwaśny...
Tak, to prawda duch świat jakby coraz mniejsze ma znaczenie, ale ja i tak wolę te skomercjalizowane święta od tamtych i cieszę się, że tamte pozostały w moich wspomnieniach, a moje dzieci mogą się tylko dziwić, że tak to wtedy było. Nieprawdopodobnie.
A o ducha świat możemy sami zadbać, na pewno nie odmówi bytności w naszym domu:)
Jestem za i nawet praktykuję dokładnie to samo :)
OdpowiedzUsuńObawiam si tylko, że "Kevin sam... gdziekolwiek" i tak nas nie ominie :)
Zgadzam się z każdym słowem. A zresztą, ja i tak gotować nie umiem, tylko nie mów nikomu ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i chyba już.. świątecznie? ;)
Buziak ;*
okien nie umyłam... nie wiem czy przez to bedzie widać choinkę w dużym pokoju :) jednakże, nawet jak sie będę o nią potykać ( z powodu niewidzenia ) to nie będę powielała tradycji mojej babci, która zasypiała ze zmęczenia przy wigilijnym stole, a już nie wspomnę o głośnym chrapaniu na pasterce :)
OdpowiedzUsuńDucha Bożego Narodzenia serdecznie zapraszam pod swój dach!
ps. za pałera nie dziękuj, ja naprawdę jestem zakochana w Twoich tekstach :P
skomercjalizowane społeczeństwo, postrzega, że wszytsko ma się, można mieć, lub należy mieć za, i, przez, pieniądze, święta też, niestety...
OdpowiedzUsuńSwięte słowa! No coż... Ale musze zrobić karpia po żydowsku!
OdpowiedzUsuńŚwięta skończyły się wtedy, gdy obudziłam się rano w wigilię i nie było w domu ubranej choinki.
OdpowiedzUsuńŚwięta, w tym czarownym znaczeniu, odeszły razem z dzieciństwem. Gdy już byłam na swoim, to do chwili urodzenia dziecka zawsze spędzaliśmy ten czas poza domem, w górach.A potem to bardzo dbałam o to, by nie dać się ponieść świątecznej wariacji.I tak mi zostało.
Miłego, ;)
Voluś...
OdpowiedzUsuńPromocja jaka by nie była kusi;)
Iva...
OdpowiedzUsuńJeśli coś było dostępne tylko raz w roku,tak jak wspomniane przez ciebie pomarańcze, to i smakowało odświętnie:)
Magenta...
OdpowiedzUsuńKewin oczywiście będzie. Na Polsacie. I to na wyraźne życzenie widzów, którzy z krzyknęli się na fajsie żądając (!) emisji w jakiejkolwiek stacji;)
Pozytywka...
OdpowiedzUsuńBrak umiejętności gotowania w dzisiejszych czasach nie stanowi problemu. Pozdrawiam:)
Anonimowa!
OdpowiedzUsuńPrzyznam, ze tez nie myłam. Zadymę za oknem widać, a mnie zdrowie milsze nad estetykę i zwyczaje.
PeeS. A ja i tak dziękuję i... możesz przestać być Anonimem?Plissssssssss:)
Jazz...
OdpowiedzUsuńMożna mieć, oczywiście ale... namiastkę. Nawet jeśli będzie bardzo okazała, nie przestanie być namiastką:)
Butterfly...
OdpowiedzUsuńKarp jest dla ludzi. A najważniejsze to nie dać się zwariować:)
Anabell...
OdpowiedzUsuńRobiłam dziś służbowe zakupy w księgarni. Musiałam, rok się kończy kasę trzeba wydać. Naroduuuu że ciężko się wcisnąć a wybierać tez już nie bardzo było w czym:(
ja też jestem ZA i mam tak samo :)
OdpowiedzUsuńsłyszałam o Kevinie, o tym zbiorowym proteście, o tym, że polsat uległ i nawet w pierwszy dzień świąt będzie powtórka
Nivejko dopiero dojrzałam twój komunikat tam u góry, w razie czego to proszę mnie dopisać zielinska.beata@gmail.com :)
OdpowiedzUsuńNivejko jaką jesteś mądrą kobietą:).Też tak czynię. Nie sprzątam, nie odsuwam mebli, nie podnoszę paneli (dywanów nie mam). Święta zaczynają się wtedy gdy ubiorę w światełka moje drzewko świąteczne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam świątecznie. Nie Dająca się Zwariować.
Nivejko, o tak. Cieszę się, że nie jestem kuriozum jakimś. :) Są jeszcze ludzie, którzy nie dali się wprząść w tryby machiny marketingowo-świątecznej. A ja na prezenty zazwyczaj kupuję książki. Zwłaszcza dzieciom. :-)
OdpowiedzUsuńRodzina, bliskość, miłość i duuużo czasu tylko dla siebie. Gdziekolwiek :)
OdpowiedzUsuńNivejko, popieram. Ja nie daje się zwariować, tak jak Ty :-). Spokoju i miłości życzę przed świętami.
OdpowiedzUsuńMasz jak zwykle rację Zołzuniu. Paranoja miesza się z tandetą i drożyzną. Ot cały nastrój. Kiedy siadam do wigilijnego stołu, choinki mam już właściwie dość. Przecież we wszystkich marketach jest ona obecna, jak sama powiedziałaś od 3 listopada.
OdpowiedzUsuńJak stary dziadek, opowiadam- daaawniej to były święta. Niby biedne, skromne, ciche, ale za to.... była magia
Euforka...
OdpowiedzUsuńTaka wola narodu, a Polsat, dobry wujek ...;)
Ida...
OdpowiedzUsuńI tak trzymać;)
Zwariowanie jest dobre pod warunkiem, ze nie jest męczące;)
Jolu...
OdpowiedzUsuńMyślę, że jest nas wiecej, tych nieulegających;)
Ja kupuję to co dzieci chcą ( w granicach rozsądku oczywiście;)
Beatta...
OdpowiedzUsuńOtóż to! To jest czas kiedy można razem ponicnierobić;D
Madmargot...
OdpowiedzUsuńWzajemni:) Spokoju i radości:)
Mota...
OdpowiedzUsuńCo za dużo to nie zdrowo! I łatwo o przesyt:)
Ze sprzątaniem nie szaleję, bardziej w kuchni, ale to lubię i mam dużo czasu... Do Wigilii nie zasiadam wycieńczona do cna, bo robotę rozkładam na parę dni. Ducha odczuwam!
OdpowiedzUsuńPosprzątałam dziś w pracowni. I wystarczy! ;)))
OdpowiedzUsuńA tak serio, to ja lubię się trochę urobić przed świętami. Nie tak, żeby od razu lecieć na pisk, ale jak włożę w przygotowania nieco więcej pary niż zwykle, to wtedy czuję świąteczną atmosferę. Dbam jednak o to, żeby się przy tym nie denerwować. Żadnego wyścigu z czasem. Jak czegoś nie zdążę zrobić, to niebo na ziemię nie spadnie, a i tak nikt nie zauważy. :)
Pozdrawiam.
Powiem Ci, że ja też od lat staram się nie wariować na święta.
OdpowiedzUsuńJem tyle, ile zwykle. Sprzątam tak samo, jak zwykle albo i mniej, bo właśnie wolę spędzić czas z rodziną.
Poza tym męczące są prezenty z okazji, zawsze wolałam te bez okazji ot tak od serca.
Nivejko, a co to znaczy:
OdpowiedzUsuńZ przyczyn różnych, aczkolwiek bardzo ważnych zmuszona byłam zamknąć na chwilę bloga. Ponieważ sytuacja może się powtórzyć z przyczyn j/w, chętnych proszę o podanie adresów meilowych:)
?????
oszczędzam nerwy...nie daję się porwać euforii zakupów przedświątecznych..i biegania 'na szmacie'..w domu mam czysto na co dzień..a i czasem od święta :)) ale odpowiada mi to..co nie znaczy, że odpuszczam..raczej wartościuję..Wszystkiego dobrego! A.
OdpowiedzUsuńZgaga...
OdpowiedzUsuńKażdy ma swój sposób na święta. Ja w kuchni szaleję tylko odrobinę. Sami siebie nie przeskoczymy i nie zjemy więcej niż normalnie;)
Akwarelia...
OdpowiedzUsuńJak posprzątam w jadalni, która aktualnie robi za warsztacik podręczny przy produkcji bombek i kartek, to i tak będzie odświętnie;)
Iw...
OdpowiedzUsuńPrezenty lubię zawsze. Z i bez okazji;)
A to że z przyczyn różnych znaczy dokładnie tyle co napisałam;)
Pchełka...
OdpowiedzUsuńPrzewartościowałam to już jakiś czas temu. szaleństwa na szmacie a potem leżenie odłogiem są nie dla mnie.
:) dla mnie zdecydowanie też nie :))
OdpowiedzUsuńDlatego ostatnio omijam hipermarkety :) Pojadę po składniki na ciasta, bo te zgodnie z tradycją robimy my :), z durnostejek zakupiłam trzy wiklinowe bombki po 4,99 :), przy okazji kupowania śniadania, w zwyczajnym Samie, wiszą już na gałęziach, oplecionych lampkami. Jest świątecznie :), sprzątam na bieżąco, więc nie mam problemu, a tej góry do prasowania jak mnie wena nie najdzie to i tak nie ruszę, dobrze ukryta w oczy nie kłuje :)!
OdpowiedzUsuń