Pajac
Dzieci są jak niezapisana tablica. Albo jak gąbka. Siedzą sobie cichutko w kąciku, układają puzzle albo inne klocki i udają że nic poza tym ich nie interesuje. Nic bardziej mylnego. One w tym czasie chłoną. Kontrwywiad mógłby się wiele nauczyć od tych małych przebiegłych istot. Niestety spece od szpiegowania mają za nic dziecięce instynkty pierwotne, które potem , z wiekiem i nabywanym życiowym doświadczeniem zanikają.
Przy cwanych małolatach trzeba stale uważać na to co i jak się mówi. Pomijając fakt, że dzieci należy oswajać z językiem poprawnym literacko, to wiedza zdobyta podstępem może być użyta przeciwko nam. I to w najmniej oczekiwanym momencie.
Każdy posiadacz potomstwa musi się liczyć z ryzykiem, że mały Pyskaty lub Pyskata wyskoczy z czymś absolutnie kompromitującym w sytuacjach najczęściej towarzyskich. Sama zaliczyłam kila takich wpadek, a dzieci odpłacają mi teraz pięknym za nadobne. I jeszcze na dodatek nie można ich za to , że tak się wyrażę skrzywdzić, bo mówią cała prawdę, tylko prawdę i na dodatek w ich mniemaniu w słusznej wierze...
Zima zła nie ominęła Wsi Nadmorskiej. Napadało tego roku panie dzieju po same pachy. Ale drogi i owszem, odśnieżone. Tyle, że na biało. Ślizgawica w związku z tym jak diabli, a wiatr od morza smaga mrozem po nieosłoniętych odzieżą wierzchnią częściach ciała.
Wracamy sobie grzecznie z przedszkola. Ja i mój dzielny Pyskaty. Prujemy z zawrotną prędkością 20 na godzinę, aż tu nagle ... zawalidroga. Czyli ni mniej ni więcej tylko osobnik płci męskiej pomykajacy lokalna drogą na rowerze. Desperat - pomyślałam - Przy temperaturze na zewnętrzu bliskiej --minus dziesięć i wietrze niemal sztormowym, jeżdżenie na rowerze to rodzaj powolnego samounicestwienia. Się.Na dodatek chyba nie miał opon zimowych. Przy okazji uprawiał na zlodowaciałym śniegu jazdę figurową na rowerze.
- No co robisz Pajacu jeden! - ryknęłam usiłując jakoś go wyminąć.
Pyskaty do tej pory siedzący w miarę grzecznie na tylnej kanapie, zainteresował się nagle sytuacją. I uważnie przyjrzał się obiektowi matczynej irytacji.
- Mamo! To nie jest pajac! - powiedział z pełnym przekonaniem - Przecież to ten co się szwenda po domach, ten no... No ten co listy roznosi...
Młody myślał intensywnie, a ja nie raczyłam pomóc.
- Już wiem! - wykrzyknął radośnie - To był Powsinoga!
Tym razem zdemaskowanie podwórkowego języka matki odbyło się za zamkniętymi drzwiami. Następnym razem mogę mieć mniej szczęścia...
Przy cwanych małolatach trzeba stale uważać na to co i jak się mówi. Pomijając fakt, że dzieci należy oswajać z językiem poprawnym literacko, to wiedza zdobyta podstępem może być użyta przeciwko nam. I to w najmniej oczekiwanym momencie.
Każdy posiadacz potomstwa musi się liczyć z ryzykiem, że mały Pyskaty lub Pyskata wyskoczy z czymś absolutnie kompromitującym w sytuacjach najczęściej towarzyskich. Sama zaliczyłam kila takich wpadek, a dzieci odpłacają mi teraz pięknym za nadobne. I jeszcze na dodatek nie można ich za to , że tak się wyrażę skrzywdzić, bo mówią cała prawdę, tylko prawdę i na dodatek w ich mniemaniu w słusznej wierze...
Zima zła nie ominęła Wsi Nadmorskiej. Napadało tego roku panie dzieju po same pachy. Ale drogi i owszem, odśnieżone. Tyle, że na biało. Ślizgawica w związku z tym jak diabli, a wiatr od morza smaga mrozem po nieosłoniętych odzieżą wierzchnią częściach ciała.
Wracamy sobie grzecznie z przedszkola. Ja i mój dzielny Pyskaty. Prujemy z zawrotną prędkością 20 na godzinę, aż tu nagle ... zawalidroga. Czyli ni mniej ni więcej tylko osobnik płci męskiej pomykajacy lokalna drogą na rowerze. Desperat - pomyślałam - Przy temperaturze na zewnętrzu bliskiej --minus dziesięć i wietrze niemal sztormowym, jeżdżenie na rowerze to rodzaj powolnego samounicestwienia. Się.Na dodatek chyba nie miał opon zimowych. Przy okazji uprawiał na zlodowaciałym śniegu jazdę figurową na rowerze.
- No co robisz Pajacu jeden! - ryknęłam usiłując jakoś go wyminąć.
Pyskaty do tej pory siedzący w miarę grzecznie na tylnej kanapie, zainteresował się nagle sytuacją. I uważnie przyjrzał się obiektowi matczynej irytacji.
- Mamo! To nie jest pajac! - powiedział z pełnym przekonaniem - Przecież to ten co się szwenda po domach, ten no... No ten co listy roznosi...
Młody myślał intensywnie, a ja nie raczyłam pomóc.
- Już wiem! - wykrzyknął radośnie - To był Powsinoga!
Tym razem zdemaskowanie podwórkowego języka matki odbyło się za zamkniętymi drzwiami. Następnym razem mogę mieć mniej szczęścia...
Mój syn ma kryptonim operacyjny "Gumowe ucho" :)
OdpowiedzUsuńViluś...
OdpowiedzUsuńNo niestety. Słysza widza i co gorsza paplaja wszstko;)
Gumowe ucho działa...u nas doskonale. A wstydu się najadłam nie raz!
OdpowiedzUsuń:) Się ciesz, że się Dzieciątko nie przywitało grzecznie: "Dzień dobry, panie Powsinogo... :D
OdpowiedzUsuńA i u mnie jest podobnie. Najbardziej narażone na uważne słuchanie są moje poufne rozmowy przez telefon. Ton i przyciszony głos inicjuje działania podsłuchowe mojego dziecka.
OdpowiedzUsuńGdy jednak czegoś nie dosłyszy, krzyczy z drugiego pokoju, żebym powtórzyła, bo ona nie dosłyszała :)
Bestyjeczka...
OdpowiedzUsuńPrawo dzieci gadać, a nasz obowiązek trzymać język za zębami w ich obecności;D
Akwarelia...
OdpowiedzUsuńOj, to by dopiero był wstyd;D
Mota...
OdpowiedzUsuńPatrz pani jaka chitruska, no! :D
ludzie zejdźcie z drogi bo listonosz jedzie lalala a raczej powsinoga;-) dzisiaj moi koledzy jechali za takim zmotoryzowanym inaczej, no i ślizgiem bocznym poooooooooooszedł w zaspę.. ufff, dobrze że nie pod samochód, dlatego lepiej trzymać się z dala.. tak dla spokojności;-)
OdpowiedzUsuńJazz...
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu dla pana Powsinogi, że w ogóle zdołał się utrzymać na tym rowerze;D
A następnie taki małolat występuje jako świadek oskarżenia. Świadków obrony musimy sobie sami organizować ;)
OdpowiedzUsuńOj, życiowy ten post, życiowy. :-) Dodałbym jeszcze, że dzieciaki - jako że niewiele mają na głowie - wszystko pamietają. Ty dawno zapomnisz, co tam mimochodem palnąłeś, a te "psubraty" wszystko ci wyciągną i rzeczywiście w najmniej spodziewanym momencie.
OdpowiedzUsuńpzdr.
Doświadczyłam osobiście. Znam ten ból...
OdpowiedzUsuńTrzeba uważać jak szlag. Ostatnio wyrwalo mi się, jak coś robiłam w kuchni: "No i dupa". W tem za plecami echo powtórzyło: dupa, dupa. No i matka spłoneła ze wstydu ;)
OdpowiedzUsuńNIVEJKO, DOSZŁO. BARDZO CI DZIEKUJĘ. WZRUSZYŁ MNIE TEN GEST. JUTO OPUBLIKUJĘ W BLOGU, CO OD CIEBIE DOSTAŁAM :) TO JEST CUDNE !!!!!
No niestety, wszystko te kajtki słyszą a potem nadają w eter.Moja mała słodka księżniczka w wieku lat dwóch wprawiła nas w głębokie zdumienie, oczywiście przy gościach. Mała niosła klocki, które jej z łapki wypadły.Przystanęła, rozłożyła rączki i wyskandowała: "Cholela, systko Mai wypadlo".Towarzystwo ryknęło śmiechem, zauważając,że mała jest bystrotą, bo wiedziała kiedy rzucić brzydkim słowem. A mnie to się nieco głupio zrobiło.
OdpowiedzUsuń:))) oj trzeba uważać co się mówi
OdpowiedzUsuńBeatta...
OdpowiedzUsuńZawsze jednak mam nadzieję że się opamięta. Że więzy krwi zwyciężą;D
Romeus...
OdpowiedzUsuńPamięć skubaniutkie to mają. Zwłaszcza do głupot. Durnego wierszyka nauczą się migiem. Gorzej z czymś konkretnym;)
Tkaitka...
OdpowiedzUsuńKażdy chyba musi przez to przejść;)
Butterfly...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się spodobało:)
Anabell...
OdpowiedzUsuńCzłowiekowi się wyrwie w nerwach, albo zupełnie przypadkiem, a te małe gaduły szybko załapią;)
Euforka...
OdpowiedzUsuńPewnie. Cały czas uważasz żeby mówić, proszę, dziękuję i przepraszam i nie zapamiętają. A cholerę od razu;)
Mnie rodzina nazywała Klituś Bajduś. Wszystko można było ze mnie wyciągnąć, wszystko:) A co do zaczepiających Mikołajów z poprzedniego posta: mnie zaczepia Greenpeace...
OdpowiedzUsuńa co zwieksza czujnosc dzieci? nasze szeptanie,zeby wlasnie nie uslyszaly;)
OdpowiedzUsuńtez mialam kilka takich uroczych sytucji:) dziecko z siebie zadowolone,ja z rumiencami sile sie na zarty;)
Lelevina...
OdpowiedzUsuńOj, ja podobno tez byłam niezła paplą. Wystarczyło mnie podpuścić i wygadałam wszystko;)
Emocje...
OdpowiedzUsuńJedyna pociecha w tym, że kiedyś z tego wyrosną. A ich dzieci odpłacą się tym samym:)
Proponuję wańkowiczowską ,,listonogę''! Bezpieczna!
OdpowiedzUsuńWszystko cokolwiek powiesz przy dziecku, ono powie przy innych - w najmniej odpowiednich momentach zresztą! :)))
OdpowiedzUsuńZ biegiem czasu pewnie im to przejdzie. Ale tymczasem wstydu pewnie się najesz nie raz;). Ale czasem zazdroszczę dzieciom takiej spontaniczności w wyrażaniu poglądów ;).
OdpowiedzUsuńpamietam scenke z wczesnego dzieciństwa mojej córki.jakas pani zapytała ją: co robi twój tatuś? -pije odpowiedziała grzeczna dziewczynka:) (chodzilo o herbate w biurze!, bo jak go odwiedzala w pracy, to robił sobie przerwe i przy okazji herbate) :-))).
OdpowiedzUsuńhahahhaha i to wlasnie jest piekne w dzieciach ta prostota i swoboda slowa, nieskazitelnosc mysli, dzieci obsewrwuja i tez mysla, co prawda swiat dla nich nie jest jeszcze tak bardzo zawily i zaklamany, wywowywanie pociech to trudna sprawa, sama wielekrotnie mialam klopoty z wyjasnieniem czegos zeby przypadkiem nie zostalo zle zrozumiane,niestety ta prostolinijnosc kiedys sie konczy :)
OdpowiedzUsuńDaaawno temu gdy byłam baaardzo mała, zupełnie nie rozumiałam, dlaczego mi pewnego razu tak kategorycznie zabroniono gdziekolwiek użyć zasłyszanej informacji, że córka sąsiadów to prostytutka. Wtedy nie znałam znaczenia tego słowa, sprawę jednak pamiętam do dziś :D
OdpowiedzUsuńpowsinoga nie brzmi źle, w sumie jakaś noga snuje sie po wsi, gdyby powiedział że to penis jakiś to by było już nieciekawie:) Uważam, że masz bardzo bogate i ciekawe słownictwo i Twoje dziecie je naturalnie przejmuje:)
OdpowiedzUsuńdobre skojarzenie;))
OdpowiedzUsuń