Zimna (2)
Transformacja zaczynała się w windzie. Zyta rozluźniała ciasny węzełek gładko upięty z tyłu głowy. Z każdą wyciąganą spinką jej twarz traciła ostrość. Myszowata szarość stopniowo ustępowała miejsca przytulnej kobiecości. Na siódmym, tuż przed otwarciem się drzwi windy energicznie potrząsała głową. Ten gest nadawał włosom puszystości i strząsał resztki oziębłości.
Odległość do mieszkania, dokładnie 21 kroków, to dodatkowe 25 do 30 sekund. Pani Natalia zwykle stała już przy drzwiach, gotowa do natychmiastowego opuszczenia miejsca pracy. Jeśli jej nie było to od naciśnięcia dzwonka do czasu, aż pielęgniarka przyczłapała do przedpokoju i powolnym ruchem otworzyła wszystkie zamki, nie mijała więcej niż minuta. Czasami półtorej.
Natalia skrupulatnie liczyła czas. Każdą dodatkową chwilę, którą spędzała na posterunku odnotowywała w specjalnym kajeciku, zliczała i kazała sobie płacić za nadgodziny. Stawka była wysoka. Nawet bardzo wysoka. Pani Natalia była jednak warta każdej wydanej złotówki. Profesjonalistka w każdym calu. Doskonale wywiązywała się z powierzonych obowiązków. Niczego nie zaniedbywała i natychmiast reagowała w razie sytuacji alarmowych które na szczęście nie zdarzały się często.
- Wszystko w porządku - powiedziała zakładając płaszcz - Nic się nie działo, pacjent spokojny i nakarmiony. Leki podane.
- Dziękuję - Zyta postawiła torbę na szafce przy lustrze. Kątem oka zerknęła na swoje odbicie. Całodzienne zmęczenie odbijało się na twarzy. Pomyślała, że musi je zamaskować. Odrobina pudru, trochę rozświetlającej pomadki i mocna kawa powinny załatwić sprawę.
- Nie ma za co. Robię tylko to za co mi pani płaci. Do jutra - Natalia pożegnała się bez zbędnych czułości.
- Do widzenia - Zyta powiedział już do siebie. jej głos odbił się od zamkniętych drzwi. Stukot wysokich obcasów po lastrykowej posadzce przypomniał jej o planowanym urlopie.
- Pani Natalio! - nie bacząc na to, że ktoś może ja zobaczyć z rozwianymi włosami wybiegła za pielęgniarką.
- Tak? - widok bosej i rozemocjonowanej pracodawczyni bardzo ją zdziwił - Coś się stało?
- Nie, to znaczy tak. Od poniedziałku mam urlop. Cały tydzień.
- Rozumiem. To wszystko? Trochę się spieszę.
- I nie ma pani nic przeciwko? No bo ja... - Zyta straciła wątek.
- Histeryzuje pani! Umowa była jasna, wiec nie będziemy się nad tym rozwodzić - odpowiedziało rzeczowo - Zresztą, mnie też przyda się nieco odpoczynku. Jestem już stara - pielęgniarka frywolnie puściła oko i raźnie skierowała się w kierunku schodów. Nigdy nie jeździła windą. Strach przed zamknięciem się w malutkim ruchomym pomieszczeniu był silniejszy niż wysiłek codziennego wdrapywania się na siódme piętro i schodzenia na parter po brudnej klatce schodowej.
Zyta wróciła do mieszkania. Szybko przebrała się w welurowe, delikatnie wrzosowe dresy. Fakt, że wolała stonowane odcienie zieleni i ciepłe brązy niewiele znaczył wobec tego, że Markowi od zawsze bardziej podobała się w fioletach, wrzosach i różach. Była mu to winna...
- Boję się, boję - z za drzwi sypialni Marka rozległy się pojękiwania.
Zyta wzięła się w garść. Obowiązki wzywają - pomyślała i poszła w kierunku jaskini law.
Lew leżał w rozgrzebanej pościeli w pozycji embrionalnej. Zaciśnięte pieści przyciskał do ust z których co chwila wydobywały się jękliwe dźwięki;
- Boje się - powtarzał.
- Napijemy się herbaty? - Zyta dobrze wiedziała, że nie może skupiać się na strachach. Inaczej lęk rozrasta się do niebotycznych rozmiarów. I opanowuje ich oboje - Chcesz owocową czy elgreya?
Marek pokiwał głową. Zgoda nie była niczym nieoczekiwanym. Zwykle robił to o co go prosiła, nie awanturował się. Czasami tylko, kiedy nie zareagowała na czas Marek wymykał się spod kontroli. W takich przypadkach konieczne było podanie leku. Gotowa do użycia strzykawka i fiolka z łagodnym środkiem uspakajającym, leżała w bezpiecznym miejscu. Jak dotąd Zyta tylko dwa razy podała lek.
Pierwszy napad szału miał miejsce kiedy bez odpowiedniego przygotowania zmieniła pielęgniarkę. Poprzednia, pani Ela nie wytrzymywała tempa. Brakowało jej cierpliwości. Spotkanie z Natalią przyjął spokojnie. Odczekał aż opiekunka wyjdzie i dopiero wtedy dał upust emocjom.
Za drugim razem zirytowała go opieszałość Zyty. Nie dość szybko zareagowała na wyrażoną chęć wyjścia na spacer.
Tak naprawdę to nigdy nie mogła być pewna jego reakcji. Zawsze czujna i gotowa, odprężała się nieco dopiero po wieczornej dawce leków; kiedy pacjent otulony kołdrą i jej nieustanną opieką, spokojnie zasypiał.
Kolejny dzień mijał. Następny będzie podobny. I następny. I tak dalej.
Zyta nie pytała dlaczego. Nie nurtowało ją pytanie jak długo jeszcze to potrwa. Jedyne, co w chwilach emocjonalnego roztrzęsienia zaprzątało jej myśli to to czy kiedykolwiek zdoła odpokutować...
Odległość do mieszkania, dokładnie 21 kroków, to dodatkowe 25 do 30 sekund. Pani Natalia zwykle stała już przy drzwiach, gotowa do natychmiastowego opuszczenia miejsca pracy. Jeśli jej nie było to od naciśnięcia dzwonka do czasu, aż pielęgniarka przyczłapała do przedpokoju i powolnym ruchem otworzyła wszystkie zamki, nie mijała więcej niż minuta. Czasami półtorej.
Natalia skrupulatnie liczyła czas. Każdą dodatkową chwilę, którą spędzała na posterunku odnotowywała w specjalnym kajeciku, zliczała i kazała sobie płacić za nadgodziny. Stawka była wysoka. Nawet bardzo wysoka. Pani Natalia była jednak warta każdej wydanej złotówki. Profesjonalistka w każdym calu. Doskonale wywiązywała się z powierzonych obowiązków. Niczego nie zaniedbywała i natychmiast reagowała w razie sytuacji alarmowych które na szczęście nie zdarzały się często.
- Wszystko w porządku - powiedziała zakładając płaszcz - Nic się nie działo, pacjent spokojny i nakarmiony. Leki podane.
- Dziękuję - Zyta postawiła torbę na szafce przy lustrze. Kątem oka zerknęła na swoje odbicie. Całodzienne zmęczenie odbijało się na twarzy. Pomyślała, że musi je zamaskować. Odrobina pudru, trochę rozświetlającej pomadki i mocna kawa powinny załatwić sprawę.
- Nie ma za co. Robię tylko to za co mi pani płaci. Do jutra - Natalia pożegnała się bez zbędnych czułości.
- Do widzenia - Zyta powiedział już do siebie. jej głos odbił się od zamkniętych drzwi. Stukot wysokich obcasów po lastrykowej posadzce przypomniał jej o planowanym urlopie.
- Pani Natalio! - nie bacząc na to, że ktoś może ja zobaczyć z rozwianymi włosami wybiegła za pielęgniarką.
- Tak? - widok bosej i rozemocjonowanej pracodawczyni bardzo ją zdziwił - Coś się stało?
- Nie, to znaczy tak. Od poniedziałku mam urlop. Cały tydzień.
- Rozumiem. To wszystko? Trochę się spieszę.
- I nie ma pani nic przeciwko? No bo ja... - Zyta straciła wątek.
- Histeryzuje pani! Umowa była jasna, wiec nie będziemy się nad tym rozwodzić - odpowiedziało rzeczowo - Zresztą, mnie też przyda się nieco odpoczynku. Jestem już stara - pielęgniarka frywolnie puściła oko i raźnie skierowała się w kierunku schodów. Nigdy nie jeździła windą. Strach przed zamknięciem się w malutkim ruchomym pomieszczeniu był silniejszy niż wysiłek codziennego wdrapywania się na siódme piętro i schodzenia na parter po brudnej klatce schodowej.
Zyta wróciła do mieszkania. Szybko przebrała się w welurowe, delikatnie wrzosowe dresy. Fakt, że wolała stonowane odcienie zieleni i ciepłe brązy niewiele znaczył wobec tego, że Markowi od zawsze bardziej podobała się w fioletach, wrzosach i różach. Była mu to winna...
- Boję się, boję - z za drzwi sypialni Marka rozległy się pojękiwania.
Zyta wzięła się w garść. Obowiązki wzywają - pomyślała i poszła w kierunku jaskini law.
Lew leżał w rozgrzebanej pościeli w pozycji embrionalnej. Zaciśnięte pieści przyciskał do ust z których co chwila wydobywały się jękliwe dźwięki;
- Boje się - powtarzał.
- Napijemy się herbaty? - Zyta dobrze wiedziała, że nie może skupiać się na strachach. Inaczej lęk rozrasta się do niebotycznych rozmiarów. I opanowuje ich oboje - Chcesz owocową czy elgreya?
Marek pokiwał głową. Zgoda nie była niczym nieoczekiwanym. Zwykle robił to o co go prosiła, nie awanturował się. Czasami tylko, kiedy nie zareagowała na czas Marek wymykał się spod kontroli. W takich przypadkach konieczne było podanie leku. Gotowa do użycia strzykawka i fiolka z łagodnym środkiem uspakajającym, leżała w bezpiecznym miejscu. Jak dotąd Zyta tylko dwa razy podała lek.
Pierwszy napad szału miał miejsce kiedy bez odpowiedniego przygotowania zmieniła pielęgniarkę. Poprzednia, pani Ela nie wytrzymywała tempa. Brakowało jej cierpliwości. Spotkanie z Natalią przyjął spokojnie. Odczekał aż opiekunka wyjdzie i dopiero wtedy dał upust emocjom.
Za drugim razem zirytowała go opieszałość Zyty. Nie dość szybko zareagowała na wyrażoną chęć wyjścia na spacer.
Tak naprawdę to nigdy nie mogła być pewna jego reakcji. Zawsze czujna i gotowa, odprężała się nieco dopiero po wieczornej dawce leków; kiedy pacjent otulony kołdrą i jej nieustanną opieką, spokojnie zasypiał.
Kolejny dzień mijał. Następny będzie podobny. I następny. I tak dalej.
Zyta nie pytała dlaczego. Nie nurtowało ją pytanie jak długo jeszcze to potrwa. Jedyne, co w chwilach emocjonalnego roztrzęsienia zaprzątało jej myśli to to czy kiedykolwiek zdoła odpokutować...
CeDeeN...
właśnie obejrzałam film "Istota" z A. Brody ijuz miałam iść spać ale zajrzałam.. i widzę dalszy ciąg-musiałam przeczytać i teraz nie zasnę bo będę wymyślać kontynuacje pod wpływem Twojego posta i filmu, proszę o szybki cdn
OdpowiedzUsuńCeDeeN..., CeDeeN..., CeDeeN... i tak do końca tygodnia ;)
OdpowiedzUsuńAle z chęcią poczekam, bo wciąga.
OLQA...
OdpowiedzUsuńTaki film leciała? A ja durna jakiegoś posta pisałam! Ech...;)
Voluś...
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieje, że nie będzie to "czekaj tatka latka";D
Pokuta ma wiele twarzy. Każdego dnia ktoś za coś pokutuje, lecz nie zawsze pokuta uleczy sumienie... Tak jakoś o tym pomyślałam.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ciąg dalszy.
:o <- tak wyglądam, gdy czytam Twoje posty. A gdy skończę czytać wyglądam tak: :| . Bo po pierwsze żałuję że się skończyło, a po drugie uświadamiam sobie jak wielkim jestem leszczem, jeśli chodzi o pisanie. Pozdro.
OdpowiedzUsuńzazwyczaj potrafie przewidziec dalszy ciąg ale Ty mnie zawsze zaskakujesz
OdpowiedzUsuń;-/
Jeszcze nie wiem, w jakiej intencji owa pokuta, ale widzę, że straszna!
OdpowiedzUsuńAż się boję czytać ten CeDeeN...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
To się nazywa nieoczekiwany zwrot akcji. I ciekawa jestem za co pokuta musi być aż tak wielka...
OdpowiedzUsuńPewnie, że cedeen... Nivejko, jakbys zamykała, to nie zapomnij o mnie. Adres mailowy u mnie w profilu.
OdpowiedzUsuńTak mi się ostatnio zdawało, że Ciebie nie widywałam?
Pozdrawiam:)
aż trzy odcinki co najmniej będa? eM jak miłość czy cóś?
OdpowiedzUsuńIwa...
OdpowiedzUsuńWszystko zalezy od ciężaru gatunkowego winy:)
Z premedytacją nie komentowałam poprzedniego CeDeeNa czekając na zakończenie. Ale Ty jesteś perfidna Kobieto...TRZY CZĘŚCI?! A może więcej? Podaj numer konta, przeleję od razu za całą powieść, bo mnie ciekawość zeżre.
OdpowiedzUsuńRotek...
OdpowiedzUsuńCzy mógłbys mnie objaśnic w kwesti tego czegoś :0<- ? Wyglada mi to nasmutne zdziwienie:D
Małgośka...
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, ale to chyba dobrze?;D
Zgaga...
OdpowiedzUsuńWiesz jak to jest, dla jednego straszna jest dziura na kolanie a innego zabijanie nie wzrusza:)
Akwarelia...
OdpowiedzUsuńSpoko. Ja nie lubię horrorów:D
W drodze...
OdpowiedzUsuńT o się nazywa pomerdane myśli autorki :D
Lusija...
OdpowiedzUsuńPostaram się wysłać zaproszenie dziś. Na wszelki wypadek oczywiście:)
Beata...
OdpowiedzUsuńPlanowałam "Modę na sukces" ale nie wiem czy tak długo pożyje :D
Mira...
OdpowiedzUsuńWiesz, to by było interesujące. Po raz pierwszy w dziejach ktoś by płacił za byle co :D
Mogłam doczytać do końca przy porannej kawie :)
OdpowiedzUsuńTak ja też jestem ciekawa, co też zrobiła Zyta, że boi się pokuty. Czekam na CDN... :)
OdpowiedzUsuń:o = Wow, wow, wow. Wow! Szczena opada ;-)
OdpowiedzUsuńDoskonale napisane :)
OdpowiedzUsuńPisz, pisz, czekamy na CeDeeN.
pisz kobieto, pisz..
OdpowiedzUsuńMagenta...
OdpowiedzUsuńMoże przy jutrzejszej się uda;)
Butterfly...
OdpowiedzUsuńOna się nie boi. Ona się jej poddaje:)
Rotek...
OdpowiedzUsuńStraszna ciemnota jestem w tych emotkach. Dzięki dobry człowieku;D
Pozytywka...
OdpowiedzUsuńWista wio łatwo napisać ;D
Jazz....
OdpowiedzUsuńŻeby to było takie proste... To może bym i pisała;D
no nie powiem ten cdn to wyczekiwany moment... ciekawa jestem :D
OdpowiedzUsuńczy to na faktach autentycznych? bo aż ciarki czuję....
OdpowiedzUsuńgdyby to było proste, nie było by tak ciekawe;-) i nie sprawiało by Tobie takiej przyjemności, wszak dzieła rodzą się w bólach;-) ale później już tylko sama słodycz;-)
OdpowiedzUsuńMocno musiała Zyta narozrabiać, skoro uznała, że musi odpokutować ...
OdpowiedzUsuńHm..ciekawe
OdpowiedzUsuńIvon...
OdpowiedzUsuńLubię ciekawych ludzi:)
El...
OdpowiedzUsuńPodobno wszystko jest na fakach...
Jazz...
OdpowiedzUsuńMasz rację. Mam z tego nisamowitą frajdą :D
Iw...
OdpowiedzUsuńKategoie winy są różne:)
Ania...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję :D
No to jeszcze poczekam;żywy i stały wyrzut sumienia- zabić się można.
OdpowiedzUsuń