O psie
Ledwie wczoraj taka jedna Znajoma powiedziała prawie z wyrzutem;
- Te, Zołza, a czemu ty ten tego nic ostatnio co?
- W sensie że co ten i co tego? - zapytałam rzeczowo. Bo się jakoś nie mogłam połapać o co biega owej Znajomej.
- No że nie piszesz nic.
Już się chciałam oburzyć święcie, wybuchnąć, albo przynajmniej focha strzelić. Wcześniej jednak, żeby oddać sprawiedliwość przeleciałam w myślach to co ostatnio nablablałam i wyszło mi że faktycznie. Nic. Ni hu-hu.
- No tak jakoś wyszło- wyraziłam skuchę. Szczerą. A poprawy nie obiecałam z powodów czysto praktycznych; głupio tak nie dotrzymywać słowa.
- Natchnienie? - zapytała współczująco - Poszło sobie?
A co to w ogóle takiego to natchnienie - pomyślałam - Raczej się nie znamy. Głośno zaś zapytałam;
- Dowcip o migrenie znasz?
Wobec braku potwierdzenia opowiedziałam;
- Hrabina, mniejsza o nazwisko ale raczej kończyło się na "-ska" żaliła się swojemu mężowi - hrabiemu "-skiemu" że ma migrenę. Na co on, "-ski" znaczy się odpowiedział; Moja droga, migrenę to sobie może mieć księżna, królowa albo cesarzowa, a ciebie po prostu łeb na...ala.
- No a co to ma wspólnego z tobą?- Znajoma najwyraźniej nie chwytała analogii.
- A to, że natchnienie to może mieć taki dajmy na to Pilipiuk czy i inna Grochola , a ja mogę mieć co najwyżej psa.
- Psa? - oczy Znajomej robiły się z każdą chwilą coraz bardziej okrągłe.
- No przecież - odpowiedziałam usłużnie i zawołałam - Weeeeeeeeeeeeena! Choć psino, pańcia cię za uszkiem podrapie;)
- Te, Zołza, a czemu ty ten tego nic ostatnio co?
- W sensie że co ten i co tego? - zapytałam rzeczowo. Bo się jakoś nie mogłam połapać o co biega owej Znajomej.
- No że nie piszesz nic.
Już się chciałam oburzyć święcie, wybuchnąć, albo przynajmniej focha strzelić. Wcześniej jednak, żeby oddać sprawiedliwość przeleciałam w myślach to co ostatnio nablablałam i wyszło mi że faktycznie. Nic. Ni hu-hu.
- No tak jakoś wyszło- wyraziłam skuchę. Szczerą. A poprawy nie obiecałam z powodów czysto praktycznych; głupio tak nie dotrzymywać słowa.
- Natchnienie? - zapytała współczująco - Poszło sobie?
A co to w ogóle takiego to natchnienie - pomyślałam - Raczej się nie znamy. Głośno zaś zapytałam;
- Dowcip o migrenie znasz?
Wobec braku potwierdzenia opowiedziałam;
- Hrabina, mniejsza o nazwisko ale raczej kończyło się na "-ska" żaliła się swojemu mężowi - hrabiemu "-skiemu" że ma migrenę. Na co on, "-ski" znaczy się odpowiedział; Moja droga, migrenę to sobie może mieć księżna, królowa albo cesarzowa, a ciebie po prostu łeb na...ala.
- No a co to ma wspólnego z tobą?- Znajoma najwyraźniej nie chwytała analogii.
- A to, że natchnienie to może mieć taki dajmy na to Pilipiuk czy i inna Grochola , a ja mogę mieć co najwyżej psa.
- Psa? - oczy Znajomej robiły się z każdą chwilą coraz bardziej okrągłe.
- No przecież - odpowiedziałam usłużnie i zawołałam - Weeeeeeeeeeeeena! Choć psino, pańcia cię za uszkiem podrapie;)
Do serca przytul psaaaaa, a natchnienie Ci daaaaaa ;)
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba sformatować akumulatorki :)
Podrapanie pomogło Wenie? :-)
OdpowiedzUsuńEumenida
Wiesz, całkiem trudno napisać dobry tekst o psie.Do dziś ubóstwiam książkę "Puc, Bursztyn i goście". I wciąż czekam na powstanie następnej, równie zabawnej i miłej.I nawet miałam kiedyś dość nieśmiałe marzenia,żeby opisać życie codzienne mojego Flika, bo był cudownym psem, z bardzo ciekawym charakterkiem, ale każde wspomnienie o nim wypada mi sentymentalnie. Wtedy się nie złożyło, a teraz Flik hasa na Wielkich Łowach. I z pewnością Wena może być dla Ciebie natchnieniem - wiem, czasem o niej piszesz, ale jak dla mnie- zbyt mało. No a skoro "merdasz " Wenę za uszkiem, to ode mnie też ją zawsze pomerdaj.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Anabell, jeśli lubisz i psach, polecam Czarny Bim Białe Ucho (albo owrotnie z tymi kolorami) - choć to książka raczej nie do śmiechu :)
OdpowiedzUsuńA Weny (tej psiej) tu zdecydowanie mało :) zwłaszcza fotek
//iimajka
Podtrzymuje, jasne!
OdpowiedzUsuńWieczorem odezwe sie na priv i ustalimy co i jak:)
Kot juz spakowany...:)
Iimajka...
OdpowiedzUsuńCoś mi się dłuuuuuuugo formatują;D
Eumenida...
OdpowiedzUsuńOna, Wena znaczy się jest niestety bardzo podobna do mnie. Może tak się godzinami wystawiać na głaskanie i ciągle jej mało;D
Anabell...
OdpowiedzUsuńMam świadomość, że to nie jest łatwe. Ciągle usiłuję ale jakoś mi nie wychodzi. Już sobie nawet myślałam, że opowiem komuś te wenie historyjki żeby zrobił z nich jakieś warte czytania opowiastki:)
Baba ze wsi...
OdpowiedzUsuńRobić jej zdjęcia też usiłuję. Z efektem jak widać mizernym:)
Aggie...
OdpowiedzUsuńCiesze się:)
Po pierwsze - przypomniałam sobie, przy okazji, ten dowcip o migrenie ( dobry, dobry! )
OdpowiedzUsuńPo drugie - jeśli to zdjęcie autentyczne Twojej Weny, to uważam, że uroczy piesek i niebanalnie nazwany. Czy to może sznaucerek - bo aż taką znawczynią ras nie jestem ?(a lubię psy w ogóle i niekoniecznie czystej rasy, a czasami kundelki są najmilsze) :)
Piękna ta Twoja Wena...
OdpowiedzUsuńhehe:))ucałuj Wenę:)
OdpowiedzUsuńMargo...
OdpowiedzUsuńWiem. Po prostu cudna;D
I.Bo...
OdpowiedzUsuńWzajemnie;D
Mijka...
OdpowiedzUsuńTo może za chwilę, bo właśnie zwiała... wygłaskana i wypieszczona;D
Kwoka...
OdpowiedzUsuńSznaucerek. W wersji miniaturowej. Chociaż... głowy sobie nie dam uciąć, że nie jest trochę kundelkiem:)
No i cudnie zalatwilas sprawe:)) A Wene pomerdaj tez ode mnie czasem, bo w przeciwienstwie do miniaturowych tygrysow (koty) psy bardzo lubie:))
OdpowiedzUsuńKokietka ;)
OdpowiedzUsuńP.S.
Migrenę to jeszcze miała Pani Prezydentowa. Ale ta przed wojną :)
bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńStar...
OdpowiedzUsuńZrobione. pomerdałam;D
Voluś...
OdpowiedzUsuńSugerujesz że nie mam Weny? Otóż mam. I nawet ją przed chwilą w imieniu Star głaskałam;D
Iwa...
OdpowiedzUsuńNoo... urocza jest;D
Zarzut o tym, że NIC nie robiłaś, całkowicie bezpodstawny. Przecież ostatnio poprawiałaś świat, przynajmniej próbowałaś. I tak trzymać:))
OdpowiedzUsuńTo jednak trafnie rozpoznałam ( ciesze się ogromnie ), bo Wena b.podobna do pieska koleżanki - czyli sznaucerka-miniatury o nazwie Bajka ( też ładnie, ale imię Wena wymiata! )
OdpowiedzUsuńZaraz mi się zachciało pogłaskać moje "za uszka" bo nie ma nic bardziej relaksującego niż przytulenie się do ciepłego, śpiącego psa. Pozdrawiamy Wenę!
OdpowiedzUsuń