Po prostu
... czyli dzień jak co dzień.
Obudziłam się wcześniej niż zwykle. Nie dlatego, że ptaki za oknem darły mordy. Powodem wcześniejszej pobudki nie był też wielki jak baobab wóz śmieciarski popiskujący i panowie śmieciarze pobrzękujący.
- Bransoletkami? - zapytała od czapy córka sąsiadki. Jej zdaniem pobrzękiwać można jedynie biżuterią i to najlepiej w kolorze złotym, przy czym rodzaj kruszcu czy też raczej tworzywa jest tu najmniej istotny. Barwa! Tylko ona jest ważna. Można dziecinie wybaczyć ignorancję, albowiem mała jeszcze i życie dopiero poznaje. Fakt, że źródłem pobrzękiwania były niezbyt przyjemnie wyglądające kubły na śmieci przyjęła ze zdziwieniem ale też i ze zrozumieniem. Punkt dla niej.
Przechodząc jednak do sedna, czyli przebudzenia, dodam że nie było również spowodowane
deszczem delikatnie pukającym w szybę ani ziewaniem psa leniucha.
Po prostu, obudziłam się bo musiałam. Iść jechać siedzieć w poczekalni u lekarza pierwszego kontaktu. Z synem. Szczęściem okazał się być już niemal zdrowym.
Potem była muzyka. Z głośnika naturalnie. I niezbyt udana, co stwierdzam z całą stanowczością aczkolwiek mocno subiektywnie.
Ugotowałam bigos. Chudziutki, z młodej kapusty. Będzie na dwa dni z okładem. I dobrze. Stanie przy garach w chwili kiedy ma się do zrobienia milion pińcet innych rzeczy mija się z celem.
Bigos wyszedł pycha. Może trochę za bardzo pikantny, zbyt słony, za bardzo tłusty. Poza tym jednak wszystko ok. Z dużą ilością chleba da się go przerobić. Najwyżej dzieciom ugotuję jutro rosołku. Albo pierogów z jagodami. A kto wie, może i na placki ziemniaczane się skuszę.
Zadzwonił raz. Tylko. A wedle wszelkich przesłanek powinien zadzwonić dwa razy. Otworzyłam. Przez nieuwagę moją i listonosza, pies zwiał i poleciał obszczekiwać kota sąsiadów. Nic to jednak; wróci. zawsze wraca.
Doręczyciel przyniósł książkę. Wena wróciła z kleszczem. Nie wiem co gorsze. Pajęczaka można się łatwo pozbyć. I psu nic a nic nie będzie, bo zaszczepiony. ja za to mam dylemat; czytanie czy półka.
Wybieram herbatę. Aromatyczna, mocna, z miętą prosto z ogrodu. A dla osłody pączka z lukrem. Cieniutkie strużki lukru, którym został przyozdobiony nie były w stanie przynieść rozwiązania dylematu. Pozornie. rozsypane okruchy zbezcześciły słowo drukowane. Zadecydowały?
Telefon do przyjaciela. Niemal koło ratunkowe.
- Nie ma takiego numeru - oznajmia głos z próbówki.
Wybieram inny. To znaczy drugi. Przyjaciół nigdy za wiele, ale co za dużo to nie zdrowo. Przyjaciel jest wariatem. Nieważne. Ja też jestem. Wariatką. W zwariowanym świecie nie ma miejsca na normalność. Kup, sprzedaj, napisz, oddaj, pomnóż, wytnij, zapomnij, oddaj do naprawy, uprasuj, wyjmij z zamrażarki. Co? Na przykład rybę. Zimną, pozbawioną kręgosłupa. Również moralnego, o ile go naturalnie posiadała. Bo i po co rybie moralność. Etyka jest przereklamowana. Głównie dlatego, że mało kto stosuje się do jej nakazów. A już tym bardziej ryba, której życie polega na tym żeby z ikry przemienić się w małą rybkę, urosnąć i uciekać. Przed wędką, siecią, prądem, większą rybą. Tej z zamrażarki się nie udało. Pozbawiona wszystkiego co rybie, skończy na patelni.
- Rybko, rybko powiedz przecie...
Nie odpowiedziała. Nawet nie plusnęła ogonkiem. Ani nie wybałuszyła na mnie okrągłych, paciorkowatych rybich oczu. Filety są do niczego...
PeeS. Nudy? Nooooo... i właśnie dlatego nie czytam dzienników literackich:D
Źródło zdjęcia w sieci: http://pl.wikipedia.org/wiki/Ryby
Obudziłam się wcześniej niż zwykle. Nie dlatego, że ptaki za oknem darły mordy. Powodem wcześniejszej pobudki nie był też wielki jak baobab wóz śmieciarski popiskujący i panowie śmieciarze pobrzękujący.
- Bransoletkami? - zapytała od czapy córka sąsiadki. Jej zdaniem pobrzękiwać można jedynie biżuterią i to najlepiej w kolorze złotym, przy czym rodzaj kruszcu czy też raczej tworzywa jest tu najmniej istotny. Barwa! Tylko ona jest ważna. Można dziecinie wybaczyć ignorancję, albowiem mała jeszcze i życie dopiero poznaje. Fakt, że źródłem pobrzękiwania były niezbyt przyjemnie wyglądające kubły na śmieci przyjęła ze zdziwieniem ale też i ze zrozumieniem. Punkt dla niej.
Przechodząc jednak do sedna, czyli przebudzenia, dodam że nie było również spowodowane
deszczem delikatnie pukającym w szybę ani ziewaniem psa leniucha.
Po prostu, obudziłam się bo musiałam. Iść jechać siedzieć w poczekalni u lekarza pierwszego kontaktu. Z synem. Szczęściem okazał się być już niemal zdrowym.
Potem była muzyka. Z głośnika naturalnie. I niezbyt udana, co stwierdzam z całą stanowczością aczkolwiek mocno subiektywnie.
Ugotowałam bigos. Chudziutki, z młodej kapusty. Będzie na dwa dni z okładem. I dobrze. Stanie przy garach w chwili kiedy ma się do zrobienia milion pińcet innych rzeczy mija się z celem.
Bigos wyszedł pycha. Może trochę za bardzo pikantny, zbyt słony, za bardzo tłusty. Poza tym jednak wszystko ok. Z dużą ilością chleba da się go przerobić. Najwyżej dzieciom ugotuję jutro rosołku. Albo pierogów z jagodami. A kto wie, może i na placki ziemniaczane się skuszę.
Zadzwonił raz. Tylko. A wedle wszelkich przesłanek powinien zadzwonić dwa razy. Otworzyłam. Przez nieuwagę moją i listonosza, pies zwiał i poleciał obszczekiwać kota sąsiadów. Nic to jednak; wróci. zawsze wraca.
Doręczyciel przyniósł książkę. Wena wróciła z kleszczem. Nie wiem co gorsze. Pajęczaka można się łatwo pozbyć. I psu nic a nic nie będzie, bo zaszczepiony. ja za to mam dylemat; czytanie czy półka.
Wybieram herbatę. Aromatyczna, mocna, z miętą prosto z ogrodu. A dla osłody pączka z lukrem. Cieniutkie strużki lukru, którym został przyozdobiony nie były w stanie przynieść rozwiązania dylematu. Pozornie. rozsypane okruchy zbezcześciły słowo drukowane. Zadecydowały?
Telefon do przyjaciela. Niemal koło ratunkowe.
- Nie ma takiego numeru - oznajmia głos z próbówki.
Wybieram inny. To znaczy drugi. Przyjaciół nigdy za wiele, ale co za dużo to nie zdrowo. Przyjaciel jest wariatem. Nieważne. Ja też jestem. Wariatką. W zwariowanym świecie nie ma miejsca na normalność. Kup, sprzedaj, napisz, oddaj, pomnóż, wytnij, zapomnij, oddaj do naprawy, uprasuj, wyjmij z zamrażarki. Co? Na przykład rybę. Zimną, pozbawioną kręgosłupa. Również moralnego, o ile go naturalnie posiadała. Bo i po co rybie moralność. Etyka jest przereklamowana. Głównie dlatego, że mało kto stosuje się do jej nakazów. A już tym bardziej ryba, której życie polega na tym żeby z ikry przemienić się w małą rybkę, urosnąć i uciekać. Przed wędką, siecią, prądem, większą rybą. Tej z zamrażarki się nie udało. Pozbawiona wszystkiego co rybie, skończy na patelni.
- Rybko, rybko powiedz przecie...
Nie odpowiedziała. Nawet nie plusnęła ogonkiem. Ani nie wybałuszyła na mnie okrągłych, paciorkowatych rybich oczu. Filety są do niczego...
PeeS. Nudy? Nooooo... i właśnie dlatego nie czytam dzienników literackich:D
Źródło zdjęcia w sieci: http://pl.wikipedia.org/wiki/Ryby
Oszzzzz!!! Ależ pojechałaś z tymi pierogami z jagodami... I z tą herbatą z miętą prosto z ogrodu. Jutro raniutko zasuwam na targowisko po jagody. Na szczęście miętę mam własną, ogrodową - znaczy się z doniczki za oknem, ale nic to ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSmacznego więc życzę:)
Usuńhttp://youtu.be/pwO4y5FN7BA
OdpowiedzUsuńWolna milość w domach z betonu nie istnieje;D
UsuńJedzenie aż kapie od cholesterolu.
OdpowiedzUsuńTakie jest najlepsze
Zazdroszczę i pozdrawiam
Widziałeś kiedyś na oczy cholesterol?;)
UsuńNie widziałem też witamin
UsuńIdę o zakład, że kalorii też nie widziałeś;)
UsuńNie widziałem
UsuńZwyczajne życie,a czyta się jak kryminał:) A podasz tytuł dostarczonej książki ?
OdpowiedzUsuńNudnawy ten kryminał;) Tytuł zdradzę...
UsuńAch, mieć czas na herbatę, książkę i pączka z lukrem... Tak brzmi relaks doskonały.
OdpowiedzUsuńW końcu mam wakacje. Mogę się nudzić;)
UsuńWstałam dziś o 5.30, w dodatku kompletnie bez powodu. Z przerażeniem również stwierdziłam o tej niemiłosiernie wczesnej porze, że nie mam nic do czytanie. Dosłownie. Z nudów umyłam włosy :)
OdpowiedzUsuńCzasami lepiej czytać nic... Serio! Z pożytkiem dla włosów;)
UsuńZgadzam się. Zwłaszcza z przedostatnim nawiasem;)
OdpowiedzUsuńW końcu odebrałam... Książki, które możemy łatwo skrytykować, nie nadają się do pisania o nich. Nie reklamujemy słabych książek... No! A tym biosem, to mi narobiłaś smaku!
OdpowiedzUsuńbigosem :P
OdpowiedzUsuńTo wpadnij. Na bigos, nie na książkę;)
UsuńA ja standardowo obudziłam się później niż zwykle, wstałam z łózka w radiu mówili o ogródkach działkowych bo rano na TOK FM muzyki jak na lekarstwo!
OdpowiedzUsuńŚmieciarka przybywa jutro, pan Kazek kosi, sąsiad z przeciwka ma rottweilera i opla, jeden pies ma cieczke, a drugi z wrażenia nasikał w przedpokoju, dentysta:/ o pączkach mogłam zapomnieć, z tego wszystkiego nie zauważyłam, że jestem szczęśliwa bo się ochłodziło. Chyba cos zjem i zapiję miętą.
Z rottweilerem do opla? Przenigdy. Tam można co najwyżej z ratlerkiem;)
Usuń1. Tak z pozycji "grammar nazi": chodziło Ci zapewne o strużki (zdrobnienie od 'strugi')?
OdpowiedzUsuń2. Takiej to dobrze, że tylko raz musiała wstać wcześniej niż zwykle... Ja mam od jakiegoś czasu za oknem atrakcje w postaci kilku wytatuowanych łysych, którzy łążą po rusztowaniu, oplatającym sąsiedni budynek. Od szóstej rano do którejś -nastej bluzgi, wiertarka, młotek, wiadra z klejem i zaprawą, dyskusje na tematy zasadnicze i bardziej wzniosłe... Ech... :-/
1. Tak, właśnie o to mi chodziło.
Usuń2. Jestem na w pełni zasłużonych wakacjach. Wstaję o nieprzyzwoicie późnych godzinach.
Hałasów od siódmej rano mam pod dostatkiem, bo tuż obok jakiś warsztat pod chmurką, gdzie panowie od świtu rżną co popadnie... Piłą mechaniczną! Ach, wsi moja sielska, anielska...
OdpowiedzUsuńZblazowani śmieciarze tylko w sezonie sobie pozwalają na takie ekstrawagancje. Mszczą się?;)
UsuńNo cóz, śmieciara przyjeżdża jak chce, jak chce rano, jak chce w południe, panowie wykańczaja dom naprzeciwko od rana, więc lecąku...mi równo cały dzień, internet mi zabrał burza telefon mi zabrała druga burza, wczoraj dopiero zrobili, od dzisiaj chłodno, nareszcie spałąm dobrze
OdpowiedzUsuńj
A nawałnica z Pomorza ciągnie...
Usuńmus budzenia się mnie nie przerażą, ale przymus jedzenia - tak:( Zawsze uważałam, iż głupotą jest, że człowiek musi jeść. Ale... pierogi z jagodami - piękna rzecz:)))
OdpowiedzUsuńBigos tez ;)
UsuńPierogi mi za to wyszły na serio pierwsza klasa. Znak jakości "Q" normalnie;D
UsuńZastanowiłam się nad sobą, przez milisekundę.
OdpowiedzUsuńNie, nie mam zacięcia literackiego, kiedy piszę dziennik, jest bardzo nieliteracki :)
Resztki wyrzutów sumienia won, chociaż mnie się ten Twój opis całkiem nieźle czytało!
pozdrowienia!
Mój też koło literackiego nie leżał nawet. Po prostu, starałam się uchwycić klimat;)
UsuńBudze sie przed smieciarka i potem juz jej nie slysze;/
OdpowiedzUsuńJest to jakiś sposób;)
UsuńW sumie to ja się ciesze, że filety nie maja oczu...
OdpowiedzUsuń:-0
Możliwe że gdyby moje pierwsze w życiu krewetki były jedynie odwłokami a nie różowymi żyjątkami z czarnymi paciorkami teraz byłabym ich fanka;)
UsuńWot, żyźń :)
OdpowiedzUsuńDejstwitelna...;)
UsuńSwietny tekst.
OdpowiedzUsuńPo części wyssany z palca. Może dlatego nie umarłaś z nudów?;)
Usuń" Po prostu ...Zołza ", więc do czytania z przyjemnością - bez zaskoczenia - nie może być inaczej. Wypowiedziałam się pozytywnie, ale powinnam o nieco wcześniejszej porze, bo teraz raczej ogólnie ludzi śpią...Ale cóż jutro przeczytają to jeszcze jacyś inni czytelnicy...no i przecież, i przede wszystkim Autorka - POZDRAWIAM wakacyjnie !!( ja już je mam na okrągło i nie żałuję )
OdpowiedzUsuńDroga Kwoko, jako osoba wyjątkowo łasa na komplementy wszelakie każdy przyjmuję z wdzięcznością. Pora nie ma znaczenia:)
UsuńDzięki:)
Och Zołzik, najpierw pozbawiłaś rybę wszystkiego co rybie, a potem oczekujesz, że będzie na ciebie patrzeć albo pluskać ogonkiem! Doprawdy, wygórowane żądania. I jeszcze może królewicza miała ci podesłać, żeby cię zabawił rozmową...? Pozdr.:)
OdpowiedzUsuńJak żyje nie pozbawiłam ryby tego co rybie z przyczyny prostej; nie umiem. I brzydzę się;)
UsuńA królewicza mam;)
Powiązanie ryby z etyką jest zaskakujące chociaż... a bajkę o złotej rybce znasz? Hmmmmm..........
OdpowiedzUsuńNo jasne, że pamiętam. Artystycznie debiutowałam jako Złota Rybka... działo się to na deskach teatru domowego;D
Usuń