Finito
Żeby wstrząsnąć Osobistą nie trzeba trzęsienia ziemi. Wystarczy zawód. Na przykład miłosny. Chociaż z zawodów ów nomen omen zawód był księgowym. Na dodatek głównym.
- Jakbym złapała takiego co tak smaruje po murach ... - wściekle wycedziła przez zęby Osobista.
- To byś mu rączki połamała. - dokończyłam za nią. Bo byłam zdania identycznego. Patrząc na świeżutką elewację jednorodzinnej posesji upaćkaną czarną farbą w spreju przez jakiegoś pseudo graficiarza budził się we mnie odruch bliżej nie określony. W każdym razie z gatunku obsesyjno-zwlaczająco- wkurzający.
Obrazek stworzony przez artysto-wandala przedstawiał coś bliżej nieokreślonego. Pod dziełem był podpis, który też niewiele wyjaśniał. Całość budziła obrzydzenie. No bo jak można!? No jak!?
- I to przy samej dupce! - warknęła Osobista i odwróciła się ostentacyjnie. Żeby doszczętnie nie zrujnować i tak zdechłego nastroju. - Wyjdzie człowiek na spacer, a tu nie lepiej niż w telewizji. Syf , malaria i ...
- Błoto - dodałam. Tylko trochę złośliwie. Pogoda nie była spacerowa, ale Osobista się uparła. No to zwlokłam się z mięciutkiej kanapy. I towarzysko brodziłam w świeżutkim błotku. Bo podobno nic nie robi tak dobrze na doła jak wietrzenie. Mózgu.
- To mówisz że finito? - zaczęłam nieśmiało wracając do wątku księgowego. Osobista nie była co prawda już w stanie szczątkowego rozkładu, ale strzeżonego itd... Ostatecznie zainwestowała w księgowego cztery miesiące życia, trzy wizyty u fryzjera, szpilki z modnego butiku, nowiutką torebkę i kilka innych gadżetów. Pal licho fryzjera, buty i gadżety. Czasu szkoda. Zwłaszcza na frajera. I to właśnie usiłowałam Osobistej uświadomić podczas tego nieszczęsnego spaceru. Że nie ma co jęczeć bo szkoda życia na pierdoły.
- Definitywne - odpowiedziała. A zabrzmiało to wręcz wojowniczo - I niech się buja!
- Dobrze! - pochwaliłam entuzjastycznie. Pilna z Osobistej uczennica - A co teraz?
- Teraz pójdziemy na kawę. I ciastko. Z podwójnym kremem! - bojowo recytowała za nic mając zbędne centymetry i ciasne dżinsy. Swoje i moje.
- Jasne! - mruknęłam ze znacznie mniejszym entuzjazmem. Bo z jednej strony perspektywa przytulnej kawiarni, a z drugiej to nieszczęsne ciastko... Czegóż się jednak nie zje w imię przyjaźnie damsko-damskiej;)
Kryzys został zażegnany. Osobista posklejana. Ja nawet zaklejona. Podwójnym kremem.
Z okazji Dnia Pisania Odręcznej Notatki do Samego Siebie chyba to przepiszę. Do mojego kalendarza naturalnie;)
- Jakbym złapała takiego co tak smaruje po murach ... - wściekle wycedziła przez zęby Osobista.
- To byś mu rączki połamała. - dokończyłam za nią. Bo byłam zdania identycznego. Patrząc na świeżutką elewację jednorodzinnej posesji upaćkaną czarną farbą w spreju przez jakiegoś pseudo graficiarza budził się we mnie odruch bliżej nie określony. W każdym razie z gatunku obsesyjno-zwlaczająco- wkurzający.
Obrazek stworzony przez artysto-wandala przedstawiał coś bliżej nieokreślonego. Pod dziełem był podpis, który też niewiele wyjaśniał. Całość budziła obrzydzenie. No bo jak można!? No jak!?
- I to przy samej dupce! - warknęła Osobista i odwróciła się ostentacyjnie. Żeby doszczętnie nie zrujnować i tak zdechłego nastroju. - Wyjdzie człowiek na spacer, a tu nie lepiej niż w telewizji. Syf , malaria i ...
- Błoto - dodałam. Tylko trochę złośliwie. Pogoda nie była spacerowa, ale Osobista się uparła. No to zwlokłam się z mięciutkiej kanapy. I towarzysko brodziłam w świeżutkim błotku. Bo podobno nic nie robi tak dobrze na doła jak wietrzenie. Mózgu.
- To mówisz że finito? - zaczęłam nieśmiało wracając do wątku księgowego. Osobista nie była co prawda już w stanie szczątkowego rozkładu, ale strzeżonego itd... Ostatecznie zainwestowała w księgowego cztery miesiące życia, trzy wizyty u fryzjera, szpilki z modnego butiku, nowiutką torebkę i kilka innych gadżetów. Pal licho fryzjera, buty i gadżety. Czasu szkoda. Zwłaszcza na frajera. I to właśnie usiłowałam Osobistej uświadomić podczas tego nieszczęsnego spaceru. Że nie ma co jęczeć bo szkoda życia na pierdoły.
- Definitywne - odpowiedziała. A zabrzmiało to wręcz wojowniczo - I niech się buja!
- Dobrze! - pochwaliłam entuzjastycznie. Pilna z Osobistej uczennica - A co teraz?
- Teraz pójdziemy na kawę. I ciastko. Z podwójnym kremem! - bojowo recytowała za nic mając zbędne centymetry i ciasne dżinsy. Swoje i moje.
- Jasne! - mruknęłam ze znacznie mniejszym entuzjazmem. Bo z jednej strony perspektywa przytulnej kawiarni, a z drugiej to nieszczęsne ciastko... Czegóż się jednak nie zje w imię przyjaźnie damsko-damskiej;)
Kryzys został zażegnany. Osobista posklejana. Ja nawet zaklejona. Podwójnym kremem.
Z okazji Dnia Pisania Odręcznej Notatki do Samego Siebie chyba to przepiszę. Do mojego kalendarza naturalnie;)
Taaa... tych wandali ze sprayami karalabym smiercia. Nastepny by sie zastanowil, czy warto.
OdpowiedzUsuńŚmiercią to może nie, ale jest wina powinna być kara!
UsuńGrubo, ten podwójny krem, ale przyjaźń uniesie wszystko :)
OdpowiedzUsuńCzego się nie robi... :D
UsuńJesteś fantastyczna.Kocham Twoje tekściory.Aga
OdpowiedzUsuńJeju... dzięki:)
Usuńbłoto jest najlepsze w wannie ;) albo latem, żeby się potaplać gołą dupą...a na frajerów faktycznie szkoda czasu ))
OdpowiedzUsuńJa to nawet w wannie nie przepadam za błotem. O, w mleku to bym się wykąpała. albo w szampanie;D
UsuńRadosna twórczość graffitomaniaków i mnie doprowadza do szału. Tak łatwo przychodzi im niszczenie cudzego mienia.
OdpowiedzUsuńI żeby jeszcze coś ładnego wysmarowali...
Usuńojej, tego to ja mam na pęczki...
OdpowiedzUsuńna biurku takie żółte karteczki...
o i jedna notatka na białej...
Stymulowanie ośrodka nagrody w mózgu, poprzez jedzenie np. ciastek z kremem (nawet podwójnym) jest dosyć skuteczną metodą radzenia sobie z obniżonym nastrojem lecz zazwyczaj wystarcza jedynie na chwilę. Co innego rozmowa z mądrą przyjaciółka ... :)
OdpowiedzUsuń