Symulacja

Cudowność cieplutkiego wczesnego wieczoru przerwała nagle Osobista wpadając w towarzystwie michy młodych, ugotowanych ziemniaczków. Malutkich jak orzeszki. - Co to? - zapytałam głupawo. - Kolacja - rzuciła lakonicznie. Zaszeleściła letnią, leciutką jak mgiełka, entuzjastycznie różową spódnicą w wesolutkie stokrotki, rozsiadła się obok i z dumą dodała - Sama obierałam. - Jestem pod wrażeniem - mruknęłam - No ja myślę! Że jesteś! Godzinę starczałam przy tym obieraniu! - Osobista najwyraźniej domagała się hołdów za odwagę i poświecenie. Ostatecznie cała godzina cennego życia poświęcona na coś tak przyziemnego jak nomen omen ziemniaki to nie w kij dmuchał. - A kto ci kazał? Mogłaś usiąść - odpowiedziałam wzruszając ramionami. Wątpliwej jakości ozdoba pod tytułem "jestem obrażona" tylko na chwilę zagościła na twarzy Osobistej. Chyba zrozumiała, że takie poświecenie to nic wobec wieczności i głodu w Etiopii. - Zrobisz coś z tym? - zapytała wskazując ufryzowaną modnie główką na mich...