Posty

Andrzeja dziś....

Obraz
 Świętego? Możliwe. Tak się składa, że żaden którego znam osobiście do aureolki nie pretenduje;) Wręcz przeciwnie . "Uparty Andrzej - często Jędruś lub Jędrek - To świetny kompan do męskich pogawędek. Ma też inne zalety (Cenione przez kobiety), Mimo, że wręcz uwielbia tokować jak mędrek." * Idę sobie wróżyć. Wiem że trzeba było wczoraj. Niestety z przyczyn obiektywno-prozaiczno-kalendarzowych, wróżę dziś. Bo? Bo wczoraj była niedziela, a w niedzielę przedszkola nie wróżą. To znaczy, są zamknięte. A że to właśnie tam, w towarzystwie zacnych czterolatków płci mieszanej odbywać się  będzie owo wosku lanie, butów ustawianie, jabłek obieranie, na szpilkę wybrańca nadziewanie ...itede,  no to.... chyba jasne co nie? Dla wszystkich moich ulubionych Andrzejów... piosenka tego najulubieńszego... O taka W linku są trzy . Te same. I podobnie jak autorka filmiku,  nie mogę się zdecydować, która wersja lepsza. Muzycznie trzecia. Zdecydowanie. Filmowo pierwsza. Bo ...

Gdzie diabeł nie może...

... tam Zołzę pośle. Może niefortunnie się złożyło nieco, że ten diabeł akurat mnie do kościoła posłał, ale... niezbadane są wyroki boskie. Diabelskie jak się okazuje też. Wrobili mnie. A ja się dałam podejść jak dziecko. I do chóru się zapisać. Wszystko przez komunistyczne okoliczności. Oraz nieobecną w chwili obecnej asertywność. Poszła gdzieś sobie małpa jedna, zostawiając mnie na pastwę losu... "Występ" na szczęście ma być jednorazowy, ale trauma potężna. Dlaczego ogórek nie śpiewa, to ja nie wiem. Gałczyński zadaje się też nie doszedł do żadnych konstruktywnych wniosków . Doskonale natomiast wiem, dlaczego Ja, nie udzielam się śpiewaczo w miejscach publicznych. - No, ale właściwie to z czego ty robisz taką tragedię co? - zapytał Nadworny, któremu z braku kogokolwiek innego wypłakałam się w mankiet. - Bo Tak! - To  nie jest odpowiedź. - Chcesz wiedzieć?! Chcesz?! To ci powiem ! Bo ja śpiewam jak Sośnicka wiesz? Zgłupł do reszty ten Nadworny. Aż mi się go żal zrobi...

Mało brakowało...

... a moje ulubione kawowe kubeczki poszłyby do raju dla potłuczonych... Wchodzę z zaplecza z tymi że kubkami,  patrzę, a Nadworny rozpłaszczył swoją czteroliterową na moim fotelu i sobie czyta... - Te Nadworny, a nie pomyliło ci się coś przypadkiem? - A co niby się miało pomylić? - Komputery Matołku! Ten jest mój!!!!!! - Osobisty? - Nie służbowy. Ale pod moją opieką się aktualnie znajduje. Jak będzie pełnoletni to się będziesz mógł dobierać. Teraz łaskawie puuuuuuuuuuuuszet stąd...bo! - Bo co? Psami poszczujesz? - Kotem. Ale za to czarnym. - O rany ! Poczytać sobie nie można?- mruknął i poszedł obrażony . Daleeeeeeeeeeeeko.... Przesiadł się, na po drugą stronę biurka. To się nazywa wyczucie chwili. Oraz fart mój życiowy, niezaprzeczalny.  Zupełnie przez przypadek i absolutnie niechcący zostawiałam służbowy komputer na otwartej prywatnej stronie bloga... Mojego. Tego na dodatek! Gdyby jeszcze Niecnotliwy, to pól biedy. Zdemaskowanie było blisko, coraz bliżej... - Daj...

Liceum, muzeum i fiu-bździu

Zakład rzecz święta! Tym bardziej jak się człowiek o słoik korniszonów domowego przemysłu zakłada.  - Taaaaa…. Ale w kucykach to byś do pracy nie poszła! -  No wiesz? Ja to bym nawet w warkoczykach poszła!  Tylko nie bardzo jest z czego zaplatać. – odpowiedziałam i dumnie zadarłam nosa. - Udowodnij! - Proszę bardzo! Gdzie i kiedy. - Gdzie wiadomo. W szkole. Kiedy? Poczekaj… niech pomyśle … - Zmarszczek dostanie jak tak będzie intensywnie myśleć – pomyślałam i szybko przestałam, bo ja też mogę się nabawić a wtedy żaden krem mi nie pomoże. - W poniedziałek. Od rana . I masz wytrzymać przez godzinę. Co najmniej. - Phi… też mi coś. Bułeczka, kajzereczka z masełeczkiem. Godzinka to mi jak pryszczyk przeleci. Schowam się między regały i przeczekam;) Przez cały weekend cieszyłam się jak ta durna, że oto jestem właścicielką najłatwiej „zarobionego” słoja z ogórkami. Korniszonkami. Wieczorem przygotowałam sobie gustowne recepturki, żeby sobie te kucyczki zrobić.. i dop...

Wieczorowa piżamka

Dostałam wczoraj prezent. Wcale nie z okazji braku okazji, tylko na urodziny. I zaznaczam, że wcale nie była to trumna, ani wieczne pióro, którym miałabym podpisać testament. Ten prezent to śliczna piżamka w różowe słonie. Słonie z trąbami do góry - bo tylko takie się liczą. Podobno. W związku z piżamką, oraz czasem urodzin rzecz jasna, przypomniała mi się pewna historyjka, która to zdarzyła się dawno dawno temu, kiedy byłam piękna, młoda i niecałowana... Chociaż ... nie to niecałowana, to chyba powinnam jednak wydeleytować;) Praktyki studenckie po pierwszym roku studiów miałam w przedszkolu. Do tegoż przybytku uczęszczał mój ulubiony przedszkolak (wówczas ulubiony, bo teraz to zdecydowanie mój syn bije go na głowę) niejaki Arnold W. Arnoldzik był zakochany we mnie po czubki odstających uszu i za nic nie mógł się rozstać, jak już przychodziła pora odbieranek. Tym razem jednak, to ja musiałam wyjść wcześniej,....  - Arnold - mówię do kleszcza, który przypiął sie do mojej nogi i ...

Młodzi, gniewni, metroseksualni...

Podsłuchane…na przerwie między matematyką a polskim… Albo odwrotnie…. - No... A, wiesz, że na miejscu Bryzy mają coś wybudować? - No co ty? Może coś takiego jak Forum? - No mogliby. Bo wiesz co, u nas to nie ma porządnego sklepu. - Masz racje. Jeden Haus, ale co to tam jest. Kupisz tam  coś, a potem patrzysz, a pół miasta w takim samym ciuchu zap….a - Prze…ne. - No… Ty, a gdzie kopiłeś tę kurtkę? No wiesz tę czarną? - W „HaeMce”, ale tam ku…a wcale kolekcji nie zmieniają. Ciągle to samo. No i te rozmiary! - No! Jakieś takie dziwne. Dobrze że jest Flo. Kubek sobie tam kupiłem ostatnio. - Kubek? Jaki? - Taki fioletowy w butelki. Były jeszcze beżowe, ale fioletowy mi bardziej do ścian pasował. - Dzwonek. Idziemy. - Masz mundurek? - Ty to jednak pojeb jesteś wiesz. Nie będę chodzić w takiej bluzie. Ona nawet czarna nie jest. I nie pasuje mi do spodni. Poszli sobie. Kolejne pokolenie metroseksualnych…. Nie to żebym miała cos przeciwko zadbanym facetom, ale to zaczyna by...

Lubię czwartek;)

Obraz
Mimo wszystko. A przede wszystkim dlatego, że ...  Ale po kolei... Kto pamięta takie dziewczyńskie czytadło, "Pollyanna" ? Można, ale nie trzeba podnieść rękę i nacisnąć przycisk. Spację na ten przykład;) Albo Enter. No i ta Pollyanna to była taka sprytna bestia co we wszystkim, nawet w złamanej nodze potrafiła się dopatrzeć czegoś pozytywnego. Smarkatej było o tyle łatwo, że za nią myślała autorka czytadła. Ja muszę sama wymóżdżyć.  Pomijając aspekt kalendarzowy, że koniec tygodnia bliski,  jedyne co mi przychodziło do głowy, to to, że w tym dniu mam tyle roboty, że nie mam czasu na czytanie, na jedzenie, na pieprzenie głupot na blogu, na ... a nie, na kawę to ja zawsze czas znajdę.... No więc*, jestem tak zarobiona, że dzień mija szybciutko i do następnego czwartku,  aż 7 (słownie: siedem) dni!!! A tym czasem... Zupełnie niespodziewanie, znienacka, przez zaskoczenie i jak na zamówienie zjawił się dziś kolejny powód do lubienia czwartku. Co prawda tego konkre...