Posty

Śpiewać każdy może...

Obraz
Pamiętacie jak pisałam, że z dziećmi trzeba ostrożnie? Bo bestie z nich sprytne i pamięć mają słoniową? No to niestety... po raz kolejny okazało się, że miałam rację. Poniedziałek to najgorszy dzień. Między innymi dlatego, że w kalendarzu występuje zaraz po niedzieli (dwóch tygodniach lenistwa to mógłby w zasazie wcale nie istnieć). To również dzień katastrof natury medycznej. Przychodnie pękają w szwach. Po byle receptę, za Chiny nawet gdyby były kapitalistyczne bym się nie wybrała. Z chorym dzieckiem jednak żartów nie ma. I mus iść. Tym jesli widmo epidemii rodzinnej zaglada w oczy. Na korytarzu kolejka na dwa magazynki. O miejscu siedzącym można co najwyżej pomarzyć. Dzieciom to w zasadzie nie przeszkadza. Fajnie jest. Koledzy też przybyli zwabieni wizją otrzymania od pana doktora pieczątki z misiem albo klauniego noska (piłeczki kauczukowe się skończyły;) Po kilkunastu próbach spacyfikowania towarzystwa, które wyglądało na cudownie ozdrowione, wreszcie się udało. Ściślej; to ...

Mechanik

Obraz
Pewna, baba, nazwijmy ją Zołzą (zbieżność bynajmniej nie przypadkowa), lat temu dwa z małą górką, drogą negocjacji niebywale burzliwych, wzięła i  nabyła. Samochód. W kolorze bliżej nieokreślonym z tapicerką koloru bliżej nieokreślonego koloru nadwozia. Auto jak auto. Służy do jeżdżenia i jak dotąd wspomniana wyżej Zołza nie miała pretensji do losu, producenta ani wcześniejszej właścicielki, Hanna jej było. Przez czas odkąd stała się szczęśliwą posiadaczką jedynie dolewała; paliwa, płynu do spryskiwaczy i oleju. Reszta działała bez zarzutu. Z bardzo pewnego źródła wiem, że nadal pretensji żadnych nie ma, niemniej czas i pora było się wybrać do doktora. Bo tu coś tuka, tam coś piszczy ... Normalka. Wzięła więc baba kluczyki, dokumenty, wygodne obuwie na nogi wzuła i wiuuuuuu... pojechała. Do mechanika. - Dzień dobry panu - wykrzyknęła radośnie, posłała uśmiech z gatunku niezalotnych i  wygramoliła się z autka z gracją pozostawiającą wiele do życzenia. - Bry - odmruknął w odp...

Para mieszana (11)

Obraz
Mieszkanie Tomka, było najoględniej mówiąc, smutne. Rośliny doniczkowe, które mama hodowała uschły. Jeszcze jak żyła, zaczęły chorować. Można powiedzieć, że umarły razem z nią. Jedyne co było tam kolorowe, to telewizor. Sprzęt, który wypełniał pustkę i robił za towarzystwo. Nie ważne co, ważne że gadające głowy poruszały się, a z ich ust, wydobywały się jakieś dźwięki. Widmo samotności wisiało nad Tomkiem, za każdym razem, kiedy wracał do pustego mieszkania i nikt, oprócz ludzików zza szklanej szybki, nic nie mówił. Teraz, jest Jacuńska. Ona i jej dziwna chęć spisania historii swojego życia. I te jej opowieści. Niesamowite życie miała ta kobieta… Dziś zamiast telewizora, najpierw włączył komputer. Nowy folder. Dokument tekstowy. Nazwa… jak to nazwać? Biografia? Na początek może być. Zawsze można to potem zmienić. W punktach zapisał to, co usłyszał od sąsiadki. Zawsze tak robił. Potem rozwijał te punkty. I wychodziła opowieść. Teraz też wyjdzie. Bo życie tej kobiety było, twuuu, jes...

Bez tytułu (1)

Obraz
Maria bardzo nie lubiła jak ktoś zdrabnia jej imię. Pół biedy jeśli była to Marysia. Mania, nawet na czczo wywoływała odruch wymiotny. Jakoś tak dziwnie jej się to kojarzyło. Wieśniacko. Nie wiejsko i nie sielsko  tylko właśnie wieśniacko. To przez matkę. Zawsze ganiła ojca jak brał ją na kolana i czule mówił - Moja mała Manieczka. Krzyczała wtedy, żeby nie robił z jej dziecka proletariuszki. A on, jakby na złość, zaczynał śpiewać piosenkę o Maniuśce. Głośno i wyraźnie. Matka zatykała uszy, chowała się w łazience, ale i tam prostackie dźwięki pseudoludowej przyśpiewki ją odnajdywały, osaczały i nie pozwalały zapomnieć o przeszłości. Urodziła się na wsi. Takiej prawdziwej, z krowami które śmierdziały i trzeba było je oporządzać, paść i doić, z kurami które łaziły po całym podwórku i z niekończącą się robotą. Ledwie kończyły się sianokosy zaczynały się żniwa, a potem wykopki. Nawet zimą było co robić. - Maniuśka moja, Maniuśka, choć że ze mną spać do łóżka! - ojciec wyśpiewywał...

O kruku...

Obraz
... który jak wiadomo krukowi oka nie wykole. Inaczej rzecz się ma z rodzeństwem. Bo nikt tak skutecznie nie potrafi zwichnąć dobrze zapowiadającej się kariery artystycznej jak młodszy brat... - Nie! - stanowczo odmówiłam wykonania polecenia pani przedszkolanki, która z konieczności robiła również za reżysera. Może by ją to nawet bawiło gdyby nie miała do czynienia ze zmanierowanymi artystami. - Bo? - pani pytała po dobroci.unosząc jednocześnie ku górze brwi mocno podkreślone kredką w kolorze kruczo czarnym. Przy blond grzywce nadawało jej to nieco groteskowego wyglądu.  Groźne gesty mimiczne na nic się  jednak zdały. Byłam nieugięta. Na szczęście mój partner, odtwórca głównej roli męskiej był tego samego zdania co ja. - Bo my proszę  nie będziemy tego robić - kolega, Robert mu było, poparł mnie jak na dżentelmena przystało.

Pocztówka z podróży

Obraz
... czyli pocalujta w dupę Jacka Siedlce . Kiedyś nieco senne, trochę małomiasteczkowe, a mimo to urocze i mające w sobie to coś. Dziś tętni życiem, rozwija się i tylko trochę, patrząc przez subiektywną perspektywę wspomnień, przypomina to miasteczko któremu 12 lat temu zrobiłam beztroskie pa-pa i pognałam na kraj świata. Wieść gminna głosi że gród nad Muchawką słynie z tego ze jest najmniej przyjaznym miastem dla kierowców. Znalezienie miejsca parkingowego graniczy z cudem. Potwierdzam. jest ciężko. Niemniej czasami cuda się zdarzają i udaje się... Podobno tak było od "zawsze". Nie wiem. Wtedy jeszcze byłam mniej wygodna i korzystałam z dobrodziejstwa komunikacji miejskiej. A teraz meritum. Czyli kwestia całowania bądź nie części dolno tylnych niejakiego Jacka. Jacek to ważna figura. nie jakaś tam byle persona non grata tylko najprawdziwszy Atlas. Stoi sobie ów Jacek na samiuśkim szczycie zabytkowego ratusza miejskiego i ma bacznie. Przygląda się poczynaniom mieszkańcó...

Mamo! Wyróżniają nas!

Obraz
Ferie to taki czas że mogę wszystko, muszę nic. I tak mi dobrze, że dobrze mi tak. Wszystkie problemy dnia codziennego wstawiłam do konta pod tytułem "Wracam za tydzień to się z wami rozprawie!" - Czekajcie wy! No i czekają... Jedyne dylematy to takie; - wstać już czy może jeszcze się poprzeciągać leniwie, - przebrać się czy wypić kawę w szlafroku, - z Krzysiem iść do damskiej czy do męskiej toalety... - teraz czy po powrocie? Podziękować Pchełce za wyróżnienie.... TERAZ! - wrzasnął wewnętrzny głos lekko zakatarzony. W takim razie teraz:) Dziękuję Pchełce , autorce niezwykłego bloga, za cudne wyróżnienie, które wygląda tak... Zasady... U Pchełki są po angielsku. Niby wszystko jasne (na tyle znam język żeby to zrozumieć), ale dla jasności wrzuciłam w tłumacza Google. I stała się ciemność. To szalenie podnosi samoocenę. Wystarczy poprosić Google o tłumaczenie prostego tekstu i już się człowiek cieszy, że jest ktoś kto język zna gorzej...;) Nie chcę was pozbawić...